Rozdział
betowały: Alex Rose, agatte i Rzan. Bardzo Wam dziękuję dziewczyny, bo bez
Was ten rozdział nie byłby taki idealny ❤❤
W
Primrose Hill Park mały chłopiec uczył aportować swojego psa. Tłumaczył mu
sposób, w jaki należy łapać patyk. Mówiąc, co chwila podrzucał kij do góry i w
efektowny sposób chwytał obiema rękami. Pies śmiesznie przechylił głowę,
próbując zrozumieć to, co przekazuje mu właściciel. Maluch zmarszczył brwi,
widząc reakcję swojego pupila, i teatralnie westchnął.
—
Jackie, masz łapać patyk tak, jak mówię — stwierdziło dziecko ciut
przemądrzałym tonem. — Mamo, mówiłaś, że to proste…
Chłopiec
odwrócił się w stronę ławki i spojrzał z wyrzutem na kobietę, która czytała
książkę.
—
Kochanie, nie poddawaj się tak łatwo. Może Jackie potrzebuje chwili, żeby
zrozumieć, o co w tym chodzi. — Uśmiechnęła się przepraszająco i bezradnie
rozłożyła ręce.
Kilkulatek
skinął głową i ponownie odwrócił się w stronę swojego ulubieńca.
—
Jackie, spójrz na mnie — powiedział stanowczym tonem. Pies popatrzył na niego z
zaciekawieniem, na co maluch uśmiechnął się przebiegle i kontynuował: — Musisz
się skupić. Nawet ja to umiem! O, zobacz!
Chłopiec
podrzucił patyk w górę i złapał na wysokości swojej głowy. Zwierzę zaszczekało
z entuzjazmem.
Stojąca
w cieniu drzewa kobieta zaśmiała się cicho, widząc poczynania chłopczyka. Jego
determinacja bardzo jej zaimponowała. Domyśliła się, że pies jest jego
najlepszym przyjacielem i chciał, żeby zwierzę było we wszystkim najlepsze.
Spojrzała na zegarek i jęknęła. Już piętnasta, a musiała się jeszcze spakować
przed wyjazdem. Poprawiła torebkę na ramieniu i szybkim krokiem ruszyła w
stronę wyjścia. Gdy przechodziła przez bramę, obróciła się po raz ostatni i
zobaczyła, że pies łapie rzuconą przez chłopca gałąź.
—
Brawo, Jackie! — powiedziała cicho, uśmiechając się lekko, po czym wyszła z
parku, pozostawiając chłopca i psa w trakcie zabawy.
Szybkim
krokiem przemierzała ulice Londynu, co chwila zerkając nerwowo na zegarek. Czas
uciekał jak szalony, dlatego weszła w boczną uliczkę i teleportowała się do
dzielnicy, w której mieszkała razem z Ronem. Dziś rozpoczynał się jej urlop.
Była bardzo podekscytowana, bo mężczyzna obiecał, że zabierze ją w romantyczne
miejsce, z dala od wszelakich zmartwień, zgiełku i kłopotów. Nie zdradził celu
ich podróży. Powiedział jedynie, że będą podróżować samolotem. Tak jak mugole.
Hermiona była zaskoczona tym, że Ron postanowił spróbować kolejnego wynalazku,
o którym tyle mu opowiadał ojciec, ale obawiała się, że może nie być zachwycony
tym środkiem transportu. Podczas tego wyjazdu będzie miała okazję szczerze z
nim porozmawiać o ich związku i przyszłości. Byli ze sobą sześć lat i liczyła
na to, że mężczyzna wreszcie zdecyduje się na kolejny krok. Od dłuższego czasu
skrycie marzyła o pierścionku zaręczynowym. Kochała go i nie wyobrażała sobie
życia bez niego. Był jej drugą połówką, jej szczęściem, jej wielką, pierwszą
miłością.
Parę
minut później stanęła przed swoim małym domem. Zawsze chciała mieszkać w
mugolskiej dzielnicy. Ron nie podchodził entuzjastycznie do tego pomysłu, sam
pragnął być bliżej Nory, ale ostatecznie zgodził się i wynajęli niewielki
domek. Kobieta od razu się w nim zakochała. Ciemny dach idealnie kontrastował z
jasnymi ścianami, przed budynkiem rosła zielona trawa, a na niej kolorowe
kwiaty. Całość otaczał tradycyjny, drewniany płot pomalowany na biało. Było
skromnie, ale nie potrzebowała luksusów.
Otworzyła
furtkę i weszła na posesję. Sięgnęła do torebki po klucze, ale jak na złość nie
mogła ich znaleźć. Przypadkowo oparła łokieć na klamce drzwi wejściowych i
poczuła, że zamek ustępuje. Stanęła jak wryta. Była pewna, że zamykała drzwi
przed wyjściem. W jej głowie zaczęło się tworzyć tysiące myśli. Zdziwienie
zastąpiła panika.
Ktoś
się do nas włamał? —
pomyślała, mrużąc oczy. Ten pomysł wydawał się absurdalny, chociaż… warto się
upewnić.
Wyjęła
różdżkę z torebki i powoli weszła do środka, starając się nie skrzypieć
drzwiami. Rozejrzała się podejrzliwie po przedpokoju, ale nie zauważyła nic
dziwnego. Na wieszaku przy ścianie wisiała kurtka Rona i jej parasol, koło
szafki na buty stały czarne szpilki oraz adidasy rudzielca. Na stoliku pod
lustrem leżały stare numery „Proroka Codziennego”. Jeszcze raz rozejrzała się
dokładnie i lekko przymknęła drzwi, po czym skierowała się w głąb domu. Cały
czas nasłuchiwała podejrzanych odgłosów. Zdjęła buty i cicho stąpając, podeszła
do ściany graniczącej z kuchnią i wyciągnęła różdżkę przed siebie. Nagle
usłyszała chrząknięcie. Jęknęła cicho, ale cały czas trzymała różdżkę w gotowości.
Myślała, że się przesłyszała, dlatego oczekiwała na inne oznaki obecności
intruza. Jak na zawołanie usłyszała znajomy głos:
—
To nie jest takie proste.
Odetchnęła
z ulgą. To Ron. Ten głos Hermiona rozpoznałaby wszędzie. Zrobiła krok naprzód,
ale po chwili dotarło do niej, że jej chłopaka nie powinno być w domu. Przecież
pracował! Zmarszczyła brwi i stanęła bliżej ściany, żeby wsłuchać się w treść
rozmowy.
—
Co nie jest takie proste, Ronaldzie?
—
Ta sytuacja, przecież nie mogę jej powiedzieć tego tak po prostu…
—
Ronald… — wymruczała kobieta.
O
czym Ron nie mógł jej powiedzieć? I kim była ta kobieta, z którą rozmawiał? W
głowie miała tysiące pytań bez odpowiedzi. A ten damski głos skądś kojarzyła...
—
Powinnaś już iść — wychrypiał mężczyzna.
—
Dlaczego? — zapytała kobieta.
—
Hermiona może wrócić w każdej chwili i jeśli…
—
I co? Jakoś nie przejmowałeś się tym, że ktoś może wejść i nas zobaczyć, kiedy
zabawiałeś się ze mną w męskiej toalecie i w swoim gabinecie.
Szatynka
otworzyła szeroko oczy. Ron ją zdradzał? Nie mogła w to uwierzyć.
—
To… To co innego. Ona może się wściec i…
—
Wyrzucić cię z domu? Super! Wreszcie nie będziemy musieli się ukrywać i
zaczniemy chodzić razem na ważne uroczystości. Granger w ogóle nie ma tej
klasy, co ja. Potrzebujesz kobiety, która wygląda jak dama, a nie szarej myszy.
Granger niczym się nie wyróżnia. Jest nijaka. Potrzebujesz wyjątkowej kobiety.
Westchnięcie.
—
Dafne, to nie jest takie proste…
Dafne?
Hermiona otworzyła szeroko oczy. Znała tylko jedną kobietę o takim imieniu —
Dafne Greengrass. Teraz już wiedziała, skąd znała ten głos. Kobieta była
sekretarką szefa Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów w Ministerstwie
Magii. Tylko jak mogła się
poznać z Ronem? O ile wiedziała, pracowali w zupełnie innych działach — zastanowiła się.
—
Nie, Ron, to jest bardzo proste. Miałeś wiele okazji, żeby to zrobić, ale za
każdym razem tchórzyłeś.
—
Nie jestem tchórzem. Po prostu nie chcę jej zrani…
—
A co ze mną?! — przerwała mu Dafne wzburzonym tonem. — Ja też mam uczucia i
boli mnie to, że nie traktujesz mnie poważnie, tylko jesteś wpatrzony w Granger
jak w obrazek. W czym ona jest lepsza ode mnie? No w czym?!
—
Ale…
—
Czy ona chodzi z tobą na kawę albo na mecze Quidditcha? Nie! To ja spędzam z tobą każdą wolną chwilę
i troszczę się o ciebie. A ona? Ona woli pracować do późna i wykręcać się tym,
że jest zmęczona. Dobrze wiesz, że mam rację!
Hermiona
jęknęła cicho. Czyli nie tylko oni widzieli, że w ich związku nie dzieje się
dobrze. W jej głowie było tysiące pytań. Przykleiła się do ściany, żeby lepiej
słyszeć rozmowę.
—
Kochanie, nie dramatyzuj. Przecież ci coś obiecałem.
—
Wiem i liczę na to, że mnie nie zawiedziesz. Oczywiście mam nadzieję, że
podczas tego wyjazdu zakończysz ten związek.
—
Podczas wyjazdu? Ale, Dafne, to byłoby bardzo niezręczne…
Blondynka
mocno tupnęła nogą.
—
Tak, jasne, dla ciebie zawsze będzie niezręcznie, ale musisz to zrobić! Musisz
z nią zerwać. Nie możesz wiecznie z nią być. To ja sprawię, że twoje życie nie
będzie takie nudne. Możliwe, że dzięki mnie w niedalekiej przyszłości zmienisz
miejsce pracy na takie, o którym od dawna marzyłeś — powiedziała słodkim głosem.
Była
Gryfonka zacisnęła dłoń na różdżce i zagryzła dolną wargę.
—
Co masz na myśli? — zapytał z zaskoczeniem mężczyzna.
—
Mój ojciec ma stały kontakt z trenerem Armat z Chudley. Przypadkiem wspomniał
mu, jakim to jesteś wspaniałym obrońcą, i istnieje duża szansa, że w przyszłym
sezonie będziesz grał w jego drużynie. Ale wszystko zależy od tego, czy
dotrzymasz danej mi obietnicy. To twoja szansa, Ron, więc nie zmarnuj jej.
—
O-oczywiście — bąknął mężczyzna.
—
Mam nadzieję, że tak będzie. W sumie zazdroszczę Granger tego wyjazdu.
Jedziecie tam na dwa tygodnie?
—
Tak.
—
Będę za tobą tęsknić, wiesz?
Krótki
śmiech mężczyzny.
—
To tylko dwa tygodnie. Zanim się obejrzysz, będę z powrotem.
Prychnięcie.
—
Tak, jasne. Zanim się obejrzysz, będę z powrotem — przedrzeźniała go. — Wiesz,
że ten tekst, mimo że jest popularny, wcale nie pomaga?
Ron
znowu się zaśmiał i chyba podszedł bliżej Dafne, bo Hermiona usłyszała skrzyp
jego butów.
—
Bawi cię to? Wiesz, że chętnie pojechałabym na takie romantyczne wakacje prawie
na końcu świata. Zawsze o tym marzyłam.
—
Obiecuję ci, że kiedy wreszcie będziemy razem, pojedziemy, gdzie tylko będziesz
chciała.
—
Nawet na koniec świata? — zapytała zadziornym tonem.
—
Nawet na koniec świata.
Hermiona
nie mogła się powstrzymać i lekko wychyliła się zza filara. Ron całował się z
Dafne. Kobieta siedziała na stole, a on stał między jej nogami. Jego ręce
błądziły po jej ciele.
Szatynka
skrzywiła się i wróciła do wcześniejszej pozycji. Poczuła łzy napływające do
oczu. Nie wiedziała, jak długo Ron ją zdradzał. Przypuszczała, że jego przygoda
z Dafne trwa już jakiś czas. Czasem, gdy szła na spotkanie z szefem
departamentu, widziała pogardliwe spojrzenia Dafne, ale wtedy się nimi nie przejmowała.
Teraz wszystko nabierało sensu. Nagle usłyszała damski głos:
—
Mam nadzieję, że wreszcie zachowasz się jak facet.
Westchnięcie.
—
To będzie trudna rozmowa.
—
Ale konieczna. Jeśli tego nie zrobisz, możesz zapomnieć o mojej propozycji.
—
Jak to? — bąknął Ron.
—
Tak to. Mały szantaż nie zaszkodzi, a może zachęci cię do działania.
Chwila
ciszy.
Panna
Granger domyśliła się, że Ron jest blady jak ściana. Zawsze tak reagował na
stres.
Chrząknięcie.
—
Dobrze, Dafne. Zakończę związek z Hermioną.
—
Mam nadzieje, że tak będzie. Ach, chciałabym zobaczyć jej minę, kiedy powiesz
jej, że to koniec.
—
Pewnie będzie zła, gdy się dowie…
—
Jak ty dobrze mnie znasz! — powiedziała podniesionym głosem Hermiona, wychodząc
zza filara.
Ron
otworzył szeroko oczy i spojrzał na nią z niedowierzaniem.
—
Hermiona? Co ty tu robisz? — wyjąkał.
—
Wróciłam dzisiaj wcześniej, bo chciałam się spakować przed wyjazdem, a przy
okazji usłyszałam wiele ciekawych rzeczy…
Ron
przybliżył się do niej.
—
Kochanie, to nie jest tak, jak myślisz…
Kobieta
wycelowała w niego różdżką.
—
Nie podchodź do mnie. Jeśli to zrobisz, rzucę w ciebie zaklęciem.
Słysząc
jej słowa, mężczyzna zrobił krok w tył i uniósł ręce. Cały czas patrzyła mu w
oczy, starając się nie okazywać żadnych emocji.
—
Skarbie, ja ci to wszystko wytłumaczę…
Przewróciła
oczami.
—
Naprawdę? Ciekawe, w jaki sposób wyjaśnisz to, że zdradzasz mnie z tą blond
wywłoką?
—
Uważaj na słowa, ty głupia szlamo! — krzyknęła Dafne.
Panna
Granger posłała jej mordercze spojrzenie, a w odpowiedzi Greengrass zrobiła
krok w przód. Rudy mężczyzna szybko stanął pomiędzy nimi, znając możliwości
swojej dziewczyny.
—
Hermiono, uspokój się… Ja ci to wszystko wytłumaczę…
Kobieta
uniosła dłoń, patrząc w oczy swojego chłopaka.
—
Jak długo? — Z całych sił starała się panować nad głosem, próbowała zachować
twarz i nie patrzeć na to, że Ronald staje między nimi i ochrania swoją
kochankę. To było gorsze od zdrady.
—
Co to za różnica? Ron już dawno powinien cię zostawić! — krzyknęła Dafne,
machając rękami w stronę Granger.
Jednak
para nie zwróciła uwagi na oburzoną blondynkę. Hermiona posłała Ronowi
mordercze spojrzenie.
—
Jak długo? — zapytała cicho, patrząc z bólem na swojego chłopaka.
Ron
otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale pierwsza odezwała się Dafne.
—
Jesteśmy razem od dwóch miesięcy, ale ty oczywiście nie miałaś o tym pojęcia.
Jesteś zbyt ograniczona, żeby zauważyć, że twój chłopak umawia się z inną
kobietą. Nie dziwię mu się, że wybrał mnie, bo ty go nie zadowalasz. Pracujesz
po godzinach, a on zabawia się ze mną. Wiedziałaś, że z niego taki ogier?
Żałuj, że nie możesz się o tym przekonać — powiedziała Dafne, uśmiechając się z
triumfem.
Granger
skrzywiła się z obrzydzeniem. Greengrass popatrzyła jej w oczy i zapięła
dokładnie guziki przy bluzce. Kusa spódnica odsłaniała długie nogi, a obcisła
koszula uwydatniała dość duże piersi. Panna Granger nie mogła zrozumieć, co Ron
widział w tej pustej dziewczynie. Domyśliła się, że zależy jej tylko na jednym,
ale najwyraźniej jemu to pasowało. Spojrzała na swojego chłopaka, który opierał
się o blat szafki i wyglądał, jakby nie wiedział, co się dzieje.
—
Hermiono, pozwól mi wytłumaczyć… — usłyszała głos mężczyzny.
Kobieta
uniosła rękę.
—
Nie, Ron, nie chcę słuchać twoich wyjaśnień i wymówek. To koniec. Zdradziłeś
mnie, mimo że obiecaliśmy popracować nad sobą, nad nami.
—
Ale…
—
Przestań. Teraz idę się spakować i wyjeżdżam na zasłużony urlop.
—
Proszę, porozmawiajmy — poprosił Ron błagalnym tonem.
Zrobił
krok do przodu, ale widząc jej ostre spojrzenie, zatrzymał się. Hermiona kątem
oka zerknęła na Dafne, która uśmiechała się z zadowoleniem. Poprawiła ubranie i
skierowała się do sypialni, ignorując wołania Rona.
Gdy
weszła do pokoju, podeszła do szafy i wyjęła z niej walizkę. Położyła ją na
łóżku, po czym zaczęła przerzucać wieszaki. Starała się opanować emocje, ale
trzęsły się jej dłonie i przypadkiem zrzuciła na podłogę swoją ulubioną letnią
sukienkę. Schyliła się po nią i wtedy poczuła łzy napływające do oczu. Usiadła
na brzegu łóżka, próbując stłumić szloch, zakrywając usta dłonią. Nie chciała,
żeby Ron słyszał jej płacz. Nie potrzebowała jego litości. Zdradził ją i
jeszcze stanął w obronie Dafne.
Gwałtownie
wstała, otarła oczy i postanowiła skupić się na tym, co musi zrobić.
Wrzuciła
sukienkę do walizki i szybko zaczęła opróżniać kolejne półki oraz szuflady. To
wszystko nie mieściło się jej w głowie. Nadal nie mogła zrozumieć, dlaczego
Ronald tak się zachował. Przecież byli szczęśliwi, prawda? Mieli być razem do
końca życia.
Może
to dlatego, że nie spędzała z nim tyle czasu, ile powinna? Wiedziała, że
mężczyzna nie zgadzał się z tym, że pracuje po godzinach, ale czy to
usprawiedliwia zdradę? Praca na stanowisku zastępcy szefa Departamentu Przestrzegania
Prawa Czarodziejów nie należała do najłatwiejszych. Codziennie musiała zmagać
się z wieloma problemami. Bywało ciężko, ale dawała sobie radę. Ron nie
rozumiał tego, że praca jest jej pasją i nie wyobraża sobie bez niej życia.
Chciała być potrzebna, chciała brać czynny udział w działalności departamentu.
On do pracy chodził, bo musiał. Jako pracownik Departamentu Magicznych Gier i
Sportów nie miał tak wielu obowiązków jak ona. Pracował w wyznaczonych
godzinach pracy i kurczowo się ich trzymał. Nie potrafił zrozumieć tego, że
każdy departament rządzi się swoimi prawami, i często z tego powodu się
kłócili. Kobieta miała nadzieję, że te dwa tygodnie urlopu pozwolą im spojrzeć
na wszystko z dystansem i wreszcie dojść do porozumienia, ale teraz sytuacja
wyglądała zupełnie inaczej.
Jej
ciałem wstrząsnął kolejny szloch. Nie potrafiła powstrzymać łez. Na szczęście
Ron nie słyszał jej łkania. Przynajmniej miała taką nadzieję, że nie słyszał.
Kątem oka dostrzegła swoje odbicie w lustrze. Rozczochrane włosy i ślady po
spływających łzach sprawiały, że wyglądała jak siedem nieszczęść, dlatego
wytarła oczy i wstała z łóżka. Podeszła do lustra, sięgnęła po kosmetyczkę
stojącą na szafce, by doprowadzić się do porządku. Nie mogła okazać słabości.
Musiała być twarda.
Gdy
jej twarz wyglądała perfekcyjnie, obróciła się w stronę szafy i za pomocą
jednego zaklęcia włożyła do walizki pozostałe ubrania oraz rzeczy potrzebne
podczas urlopu. Kiedy zatrzasnęła ostatni zamek, wzięła walizkę za rączkę i
szybko wyszła na korytarz.
Ron
i Dafne nadal stali w kuchni. Blondynka założyła ręce pod boki i wypięła dumnie
pierś. Mężczyzna był jej całkowitym przeciwieństwem. Zbladł i wyglądał tak,
jakby chciał podbiec do Hermiony i prosić o wybaczenie. Jednak nie zrobił tego.
Panna
Granger stanęła na środku korytarza, ustawiła walizkę obok siebie i uchwyciła
wzrok Rona. Wyprostowała się, po czym powiedziała:
—
Nie musisz się wyprowadzać, ja odejdę. Resztę swoich rzeczy zabiorę po urlopie.
—
Hermiono, porozmawiajmy… — błagał Ron.
—
Nie mamy o czym rozmawiać — odpowiedziała krótko. Położyła rękę na uchwycie
walizki i znów się odezwała: — Powodzenia z pracą, Ron. Mam nadzieję, że
zostaniesz najlepszym obrońcą Armat. A ty — zwróciła się do Dafne, która
uniosła brew ze zdziwieniem — nawet nie wiesz, w co się pakujesz. Życzę
szczęścia! — dodała ironicznym tonem, po czym wyszła na zewnątrz, trzaskając
mocno drzwiami.
Gdy
położyła dłoń na klamce furtki, ponownie spłynęły z jej oczu łzy. To wszystko
ją przerosło. Nie chciała tu być. Chciała zniknąć i zapomnieć. Chciała uciec.
Tylko dokąd?
Tam,
gdzie nikt mnie nie znajdzie —
pomyślała.
Rozejrzała
się w obie strony. Nikt na nią nie patrzył. Westchnęła przeciągle i zamknęła
oczy, by teleportować się na lotnisko.
~*~*~*~*~
Draco
Malfoy siedział w fotelu na korytarzu obok sali konferencyjnej w urzędzie
miasta i patrzył przez okno. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, ale
wewnątrz gotował się z podniecenia.
Za
parę minut miało rozpocząć się zebranie, od którego będzie zależeć przyszłość
firmy ArchDesign, a przede wszystkim jego dalszej kariery zawodowej. Skrycie
liczył na to, że awansuje. Od dawna tego pragnął i może w niedalekiej
przyszłości to marzenie się ziści.
Stanęli
do przetargu, w którym zostanie wybrany wykonawca najlepszego projektu na
nowoczesne osiedle w centrum Londynu. Draco bardzo się zaangażował i razem ze
swoimi współpracownikami stworzył to idealne dzieło, które aktualnie leżało w
skórzanej teczce na jego kolanach.
Pilnował
tych dokumentów jak oka w głowie. Wiedział, że od nich zależało wszystko, co
było dla niego ważne. Mimo że miał w sobie wiele pewności siebie, pół godziny
przed zebraniem zaczął odczuwać stres.
Chrząknął
i przeczesał ręką włosy.
Nie
masz czym się stresować. W końcu jesteś Draconem Malfoyem, a Malfoyowie zawsze
osiągają to, co zamierzą —
podpowiedziała świadomość.
To
prawda. Rodzina Malfoyów słynęła z tego, że zawsze stawiali na swoim i w ich
słowniku nie istniało takie słowo jak „porażka”. To nie wchodziło w grę. Draco
Malfoy nigdy się nie poddawał. Tym razem też tak będzie.
Spojrzał
na teczkę i otworzył ją, by przejrzeć dokładnie jej zawartość. Uśmiechnął się
pod nosem. Wszystko będzie tak, jak sobie zaplanował. Kątem oka zerknął na mały
stolik, na którym stał dzban z wodą i szklanka. Zobaczywszy je, zaschło mu
nagle w gardle, dlatego wstał i podszedł, by się napić. Usiadł głębiej w fotelu
i zamknął oczy.
Wszystko
będzie dobrze. Jestem profesjonalistą, a moja prezentacja będzie idealna.
Przedstawiciele rady będą zachwyceni, a ja awansuję — pomyślał,
uśmiechając się pod nosem.
Zawsze
cechowała go ambicja i wierzył w swoje możliwości. To, że szef wybrał właśnie
jego do przygotowania tak ważnego projektu, było wielkim wyróżnieniem.
Z
rozmyślań wyrwał go męski głos:
—
Proszę, proszę, kogo moje oczy widzą.
Spojrzał
w tamtą stronę i zmrużył oczy. Naprzeciwko niego stał uśmiechnięty wysoki
mężczyzna. Draco przyjrzał mu się dokładnie. Wyglądał bardzo znajomo. Wyglądał
jak…
—
Teodor? — spytał ze zdziwieniem w głosie.
Mężczyzna
lekko skinął głową i jego uśmiech się poszerzył.
—
Witaj, Draco. Dawno się nie widzieliśmy.
Malfoy
wstał z fotela i podszedł do bruneta. Uścisnął lekko jego dłoń.
—
Co tu robisz? — zapytał jakby od niechcenia.
Nott
wzruszył ramionami.
—
Jestem przedstawicielem U&Ur House na zebraniu z radą miasta. Będę
przedstawiał projekt na nowoczesne osiedle dla mieszkańców Londynu.
Draco
uniósł brew ze zdziwieniem.
—
Naprawdę?
Brunet
uśmiechnął się szelmowsko.
—
Tak. Zapewne nie będzie łatwo, bo moja firma konkuruje z twoją, a wiem, że
zawsze do takich przetargów przygotowujecie się perfekcyjnie. Ciekawe, kto w
tym roku jest autorem waszego projektu.
—
Ja — odpowiedział krótko Draco.
Teodor
otworzył szeroko oczy.
—
Ty?
Blondyn
skinął głową.
—
Tak, Nott. Muszę cię od razu uprzedzić, że spędziłem nad tym projektem wiele
czasu, i wiem, że jest dobry. Cóż, wiadomo, jestem Malfoyem i nie tworzę byle
czego. Tak że przygotuj się na porażkę — powiedział, uśmiechając się przebiegle.
Mężczyzna
wpatrywał się w niego ze zdziwieniem wypisanym na twarzy.
—
Widzę, że jesteś bardzo pewny siebie.
Draco
wzruszył ramionami.
—
Oczywiście. Pewność siebie to podstawa w tym zawodzie.
Przez
chwilę mężczyźni mierzyli się wzrokiem. Nagle podeszła do nich młoda kobieta.
Spojrzała na Draco, a potem na Teodora i uśmiechnęła się lekko.
—
Panowie na zebranie z radą miasta? — zapytała.
Skinęli
głowami w tym samym momencie.
—
W takim razie zapraszam na salę konferencyjną. Przedstawiciele rady i prezesi
waszych firm są już w środku. Czekamy tylko na panów.
Draco
szybko sięgnął na fotel po swoją teczkę oraz płaszcz i szybkim krokiem ruszył w
stronę sali konferencyjnej, zostawiając Teodora daleko za sobą. Słysząc
westchnięcie, uśmiechnął się przebiegle i zatrzymał się tuż przed wejściem do
pomieszczenia.
Parę
sekund później poczuł obecność swojego dawnego przyjaciela z prawej strony.
Popatrzył w tamtym kierunku i uchwycił jego spojrzenie. Teodor zmrużył oczy i
uśmiechnął się lekko.
—
Niech wygra lepszy — powiedział szeptem, wyciągając rękę.
Draco
posłał mu pytające spojrzenie, ale po chwili uścisnął jego dłoń.
Przedstawiciele
rady siedzieli przy dużym stole i obserwowali ich z zaciekawieniem. Architekci
usiedli w wyznaczonych miejscach, czekając na dalszy rozwój sytuacji.
Draco
spojrzał w lewo i zobaczył swojego szefa — Adama Connora. Jego twarz była
pozbawiona emocji, ale w oczach tańczyły tajemnicze iskierki. Blondyn domyślił
się, że prezes liczy na sukces jego projektu.
Przełknął
ślinę.
Nagle
poczuł, że jego lewa ręka zaczyna drgać z nerwów. Szybko schował ją pod stołem
i popatrzył na swojego konkurenta. Teodor utkwił wzrok w przedstawicielach rady
miasta, wyglądał tak, jakby chciał oczarować ich swoim spojrzeniem.
Malfoy
prychnął pod nosem.
Amator.
Myśli, że to mu w czymś pomoże —
pomyślał. Powstrzymał się od komentarzy, gdy zobaczył karcące spojrzenie Adama.
Chrząknął
i spojrzał na członków rady miasta. Jeden z mężczyzn wyszeptał coś w kierunku
drugiego i po chwili powiedział:
—
Dobrze, myślę, że możemy zaczynać nasze zebranie. Chciałbym bardzo serdecznie
powitać przedstawicieli rady miasta, prezesów firm ArchDesign i U&Ur House,
a także oczywiście głównych bohaterów dzisiejszego dnia: pana Dracona Malfoya i
pana Teodora Notta.
Architekci
skinęli głowami i mężczyzna kontynuował:
—
Od dawna zastanawialiśmy się nad wybudowaniem osiedla dla mieszkańców Londynu,
jednak mieliśmy problemy ze sfinansowaniem tego projektu. Teraz finanse miasta
znacznie się poprawiły i dlatego zorganizowaliśmy przetarg. Do konkursu stanęły
dwie firmy i dzisiaj wysłuchamy ich prezentacji. Jako pierwszego zapraszamy
pana Notta.
Teodor
wstał ze swojego miejsca i podszedł do pulpitu ustawionego blisko ściany.
Włożył dysk przenośny w odpowiednie gniazdko w laptopie i czekał, aż pliki się
otworzą. Po chwili na rzutniku pojawiła się jego prezentacja. Mężczyzna
spojrzał na słuchaczy i uśmiechnął się lekko.
—
Zaprezentuję panom nasz projekt dotyczący nowoczesnego osiedla mieszkaniowego w
Londynie. To bardzo nowatorska propozycja, ale mam nadzieję, że panów
zainteresuje.
Kliknął
przycisk na klawiaturze i na rzutniku pojawił się kolejny slajd. Draco patrzył
na jego dzieło z odrazą. Był przekonany, że ten projekt jest totalną porażką.
Animacje, kolorowe tło i zdjęcia niewiele mogły zdziałać w konfrontacji z
Draconem Malfoyem. Jego projekt był idealny. Nic nie mogło się z nim równać.
W
międzyczasie Teodor kontynuował swoją wypowiedź:
—
U&Ur House ma panom do zaoferowania projekt o nazwie „Tanio i wygodnie”.
Jest on skierowany do osób, które wkraczają w dorosłość i chcą zacząć żyć na
własny rachunek. Nowoczesny design i funkcjonalność to coś, o czym marzą.
Mieszkania będą w przystępnej cenie, czyli w takiej, która nie zrujnuje ich
budżetu. Chcemy, żeby żyło im się lepiej, dlatego wybudujemy osiedle w centrum
Londynu, skąd będą mieli bardzo blisko do pracy i szkół.
Draco
zacisnął pięści i wpatrywał się w Teodora ze zdumieniem wypisanym na twarzy.
Jego projekt miał podobne założenia, co plan blondyna. On także stworzył go z
myślą o młodych ludziach i też skupił się na funkcjonalności oraz niskich
opłatach za mieszkania. To nie mógł być przypadek. Starał się nie okazywać
zbędnych emocji, ale wewnątrz kipiał ze złości.
Teodor
zaprezentował kilka zdjęć przedstawiających wizualizację projektu. Gdy Malfoy
je zobaczył, szybko otworzył swoją teczkę i zaczął ją przeglądać. Fotografie,
które zrobił, były bardzo podobne do tych, które zaprezentował jego konkurent.
—
Ty sukinsynu — mruknął pod nosem Draco.
Spojrzał
na członków rady miasta. Wyglądało na to, że ten projekt bardzo im zaimponował.
Merlinie, to on miał ich zainteresować, a nie ta gnida! To się nie mieściło w
głowie. Miał ochotę podejść do Notta i uderzyć go, ale to byłoby bardzo
nieprofesjonalne. Nie chciał mieć kłopotów.
Westchnął
przeciągle i schował twarz w dłoniach. Spokojnie,
Draco. Nie możesz dać wyprowadzić się z równowagi. W końcu jesteś
profesjonalistą — uspokajała
go podświadomość.
Zamknął
oczy i próbował się wyciszyć, jednak było to bardzo trudne, bo kipiał ze
złości. Mógłby powiedzieć, że Nott ukradł jego pomysł… Tak, to już lepiej, ale…
czy mu uwierzą?
Kto
nie ryzykuje, ten nie zyskuje —
szepnął głosik w głowie.
Uśmiechnął
się pod nosem i spojrzał na swojego konkurenta, który z wielką pewnością siebie
prezentował przygotowany projekt.
—
Zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni — mruknął Draco i usiadł wygodnie na
krześle.
Parę
minut później Nott skończył swoją prezentację i odwrócił się w kierunku
przedstawicieli rady miasta, ostentacyjnie ignorując obecność Dracona.
—
Mam nadzieję, że ten projekt się panom spodobał i w najbliższej przyszłości
będziemy mogli go wspólnie zrealizować. Dziękuję bardzo za poświęcony czas —
powiedział oficjalnym tonem i skinął lekko głową.
Mężczyźni
uśmiechnęli się lekko. Brunet szybko zajął swoje miejsce, kątem oka zerkając na
Malfoya, który śledził go wzrokiem. Posłał mu kpiący uśmieszek, na co blondyn
przewrócił oczami. Na szczęście przedstawiciele rady tego nie zauważyli.
Jeden
z nich spojrzał na Dracona i powiedział:
—
Dobrze, panie Malfoy, zapraszamy.
Architekt
skinął głową i wstał z krzesła. Ukradkiem popatrzył na Adama, który dyskretnie
uniósł kciuk do góry. Poprawił garnitur i wziął teczkę ze stołu. Podszedł do
pulpitu, położył na nim przygotowane dokumenty i spojrzał przed siebie. Wszyscy
mężczyźni wpatrywali się w niego jak w obrazek. Członkowie rady oczekiwali na
jego prezentację. Adam uśmiechał się pod nosem, prezes U&Ur House nie
okazywał zbędnych emocji, a Nott siedział nonszalancko oparty o swoje krzesło i
posyłał mu znaczące spojrzenie.
Draco
chrząknął i zacisnął mocno rękę na pulpicie. Nie wiedział, jak zacząć swoją
wypowiedź, dlatego zerknął na dokumenty. Nie mógł przedstawić im takiego samego
pomysłu. Nie, to nie w jego stylu. Musiał powiedzieć prawdę, cokolwiek miałoby
się zdarzyć.
Szybko
zamknął teczkę i podniósł wzrok. Zauważył pytające spojrzenia swoich widzów.
Westchnął przeciągle i zaczął mówić:
—
Zanim przejdę do prezentacji, chciałbym powiedzieć kilka słów. Dzięki temu
projektowi dużo się nauczyłem i poznałem możliwości moich współpracowników.
Przerwał
na chwilę i rozejrzał się po sali. Wszyscy mężczyźni przyglądali mu się
badawczo. Adam posłał mu znaczące spojrzenie. Draco skinął lekko głową i
kontynuował:
—
Teraz powinienem przedstawić moją prezentację, ale nie zrobię tego, ponieważ
projekt pana Notta miał takie same założenia jak mój.
Jeden
z przedstawicieli rady zmrużył oczy i zapytał:
—
O czym pan mówi?
Malfoy
poprawił garnitur i zerknął na Teodora.
—
Projekt U&Ur House jest bardzo zbliżony do tego, który przygotowałem. Ma takie
same założenia. Różni się jedynie nazwą i lokalizacją. Nawet zdjęcia są
podobne. Prosiłbym o chwilę cierpliwości z państwa strony w celu wyjaśnienia
tej sytuacji pomiędzy naszymi prezesami.
Jak
na zawołanie usłyszał kpiący głos bruneta:
—
Słucham? To niedorzeczne!
—
Naprawdę? To jak wytłumaczysz tę zbieżność? — spytał Draco podniesionym głosem.
—
Niczego ci nie ukradłem — wysyczał Teodor. — Podejrzewam, że mówisz tak, bo nie
przygotowałeś żadnego projektu i próbujesz się wykpić!
Blondyn
zmrużył gniewnie oczy. W tym momencie miał ochotę uderzyć bruneta w twarz. Na
szczęście uniemożliwił mu to głos jednego z członków rady.
—
Spokojnie, panowie. Takie słowne przepychanki nie działają nikomu na
korzyść. Jestem przekonany, że istnieje wyjaśnienie tej niezręcznej
sytuacji.
Draco
prychnął.
—
Zapewne.
Mężczyzna
popatrzył na niego srogo.
—
Panie Malfoy, proszę przestać. Zaraz się przekonamy, który z was ma rację. Czy
mają panowie dokument świadczący o zatwierdzeniu projektu?
Obaj
architekci zaczęli przeszukiwać swoje teczki. W tym samym czasie znaleźli
pisma, o które pytał przewodniczący. Skinęli głowami.
—
Dobrze, w takim razie zapraszam do siebie. Sprawdzimy datę zatwierdzenia
projektu.
Mężczyźni
szybko znaleźli się przy stole i położyli kartki na blacie. Członkowie rady
wpatrywali się w nie z wielkim zaciekawieniem. Draco poczuł, że ma nogi jak z
waty, dlatego oparł się o stół, unikając przy tym kpiącego uśmieszku Teodora.
Nagle
członkowie rady podnieśli wzrok znad dokumentów i przemówił najstarszy z nich:
—
Projekt pana Teodora został zatwierdzony wcześniej. Przykro mi, panie Malfoy,
ale te dokumenty zaprzeczają temu, co pan mówi. Rzeczywiście widzimy
podobieństwo w tych projektach i przyjrzymy się temu bliżej, jednak już teraz
mogę powiedzieć, że prawdopodobnie przetarg zostanie wygrany przez firmę, którą
reprezentuje pan Nott.
Draco
otworzył szeroko oczy.
—
Czyli nie będę mógł przygotować poprawionej wersji projektu i przedstawić jej
na przykład za tydzień?
—
Przykro mi, panie Malfoy, gonią nas terminy. Deadline był ustalony na
dzisiejszy dzień i to jeszcze dziś musimy podjąć decyzję. Rozumie pan, wyborcy
czekają…
Malfoy
zastanawiał się, jak na takie argumenty powinien odpowiedzieć.
—
Dzień. Wystarczy mi dzień, a przygotuję nowy projekt i jutro mógłbym go
przedstawić.
Connor
w końcu nie wytrzymał i wysyczał cicho:
—
Malfoy, do jasnej cholery, opanuj się wreszcie! Nie pogrążaj naszej firmy!
—
Panie Malfoy, rozumiem pańskie wzburzenie, ale niestety nie możemy tolerować
takiego zachowania. Z przedstawionych dokumentów jasno wynika, że to pan Nott
pierwszy miał zatwierdzony ten projekt. Dlatego podejmiemy współpracę z
U&Ur House, a panu radzimy lepiej dobierać sobie współpracowników.
Draco
spojrzał na niego ze złością. W tym momencie dotarła do niego smutna prawda —
był skończony. Ten projekt stanowił ostatnią deskę ratunku dla ArchDesign. Wraz
z nim upadnie cała firma. Wszystko, nad czym pracowali, pójdzie w niepamięć, a
on straci pracę.
Próbując
zachować resztkę godności i profesjonalizmu, skinął głową, akceptując tę smutną
prawdę. Dalsze spotkanie nie trwało długo, było bardziej już formalnością niż
jakąkolwiek debatą pomiędzy reprezentantami. Malfoy w duchu pospieszał czas,
pragnąc, by ten koszmar skończył się jak najszybciej.
Gdy
znalazł się w końcu przed budynkiem ratusza, oparł się o najbliższe drzewo i
odetchnął głęboko. Nie mógł uwierzyć w to, co przed chwilą się stało. To było
jak zły sen. Kiedy zauważył, jak zbliża się do niego jego szef, udał, że
odbiera telefon. Szybko rzucił w jego kierunku, że skontaktuje się z nim
ponownie w biurze, a teraz musi się spieszyć, ponieważ nagle wypadło mu kolejne
spotkanie biznesowe.
Skłamał.
Oczywiście, że skłamał i stchórzył, ale potrzebował czasu na przemyślenie
swojego kolejnego kroku.
Zrezygnowany
usiadł na ławce, po czym schował twarz w dłoniach.
Nagle
usłyszał prawdziwy dźwięk telefonu.
Wzdrygnął
się i zaczął przeszukiwać kieszenie płaszcza.
Adam
Connor.
—
Kurwa — zaklął pod nosem. W tym momencie nie chciał rozmawiać ze swoim szefem.
Nie chciał rozmawiać z nikim.
Jednak
nie mógł nie odebrać, bo wtedy na pewno zostałby zwolniony. Westchnął i kliknął
zieloną słuchawkę.
—
Słucham? — mruknął ochrypłym głosem.
—
Za godzinę widzę cię w moim gabinecie. Musimy poważnie porozmawiać — powiedział
Adam, po czym rozłączył się.
Malfoy
jeszcze chwilę trzymał telefon przy uchu. Przełknął ślinę. Czyli nie do końca
uwierzyli w jego kłamstwo... Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ta
rozmowa nie będzie należała do najprzyjemniejszych.
Przez
chwilę siedział na ławce i zastanawiał się, co będzie dalej z jego karierą.
Zostanie zwolniony? Praca w ArchDesign dawała mu wiele satysfakcji. Pierwszy
raz w życiu ktoś doceniał jego pracę. Może Adam mu uwierzył? Oby tak było.
Szybko
spojrzał na zegarek. Musiał się spieszyć, bo prezes nie będzie na niego czekał
w nieskończoność. Odetchnął głęboko, wstał z ławki i skierował się na postój
taksówek.
Dokładnie
godzinę później stał przed drzwiami do gabinetu prezesa. Zapukał i po krótkim
„proszę” wszedł do środka.
Adam
siedział za biurkiem i patrzył na niego ze złością.
Draco
przełknął ślinę.
—
Siadaj — powiedział stanowczo mężczyzna.
Architekt
zamknął drzwi do gabinetu i szybko zajął miejsce naprzeciwko biurka. Spojrzał
prosto w oczy swojego szefa i zobaczył to, czego się obawiał — rozczarowanie.
Malfoy nigdy nie chciał zawieść swojego szefa. Szanował go i bardzo liczył się
z jego zdaniem.
Nagle
Adam chrząknął i oparł ręce na biurku.
—
Nie będę niepotrzebnie przedłużał tego spotkania. Za to, co zrobiłeś,
powinienem cię zwolnić. Zachowałeś się bardzo nieprofesjonalnie. Zarzuciłeś
naszej konkurencji kradzież pomysłu. Do tego jeszcze na spotkaniu przed radą!
Draco
zmrużył oczy.
—
Nott przedstawił projekt, który miał takie same założenia jak mój. Nie wierzę w
takie przypadki! Jestem przekonany, że ktoś mu pomagał.
Adam
przewrócił oczami.
—
Niby kto? Krasnoludki? A może elfy?
—
Nie wiem kto, ale na pewno się dowiem — wysyczał blondyn. — Panie prezesie,
musi mi pan uwierzyć. Mówię prawdę!
Mężczyzna
westchnął przeciągle.
—
Draco, chciałbym ci uwierzyć, ale nie masz dowodów na to, że ktoś pomagał
konkurencji. Bez nich twoje słowa to czysta fikcja.
—
Ale…
Adam
uniósł rękę, żeby go uciszyć.
—
Nie zwolnię cię, ale zostaniesz zawieszony. Wrócisz do pracy, jak sprawa trochę
ucichnie. Wyjedź gdzieś i wypocznij. Za jakiś czas spojrzysz na to wszystko z
innej perspektywy, bo na razie targają tobą zbędne emocje. W tym czasie my
zastanowimy się, czy będziemy to drążyć. Musimy przemyśleć, jak to wpłynie na
nasz PR.
Draco
lekko skinął głową.
—
Dobrze, zrobię tak, jak pan mówi — powiedział zrezygnowanym tonem.
Prezes
oparł się o oparcie fotela.
—
To wszystko w takim razie.
Blondyn
niechętnie wstał z krzesła i skierował się do wyjścia. Gdy położył rękę na
klamce, usłyszał głos swojego szefa:
—
Nie martw się, Draco, ArchDesign tak łatwo się nie podda i jeszcze powalczymy o
ten projekt. Musimy tylko pomyśleć nad najlepszym rozwiązaniem.
Architekt
uśmiechnął się lekko.
—
Dziękuję, panie prezesie. Do widzenia.
—
Do widzenia, Draco. Udanego wypoczynku.
Parę
minut później Malfoy wpadł jak burza do swojego gabinetu i rzucił teczkę na
biurko. Chcąc odreagować złość, sięgnął po puste kartki i rozdarł je na kawałeczki.
Myślał, że to mu pomoże, ale poczuł się jeszcze gorzej.
Warknął
z irytacją.
Nagle
usłyszał skrzypnięcie drzwi i spojrzał w tamtą stronę. W wejściu do
pomieszczenia stał Blaise Zabini — jego najlepszy przyjaciel. Człowiek, który
był przy nim zawsze, kiedy go potrzebował. Mężczyzna uśmiechał się lekko, ale
widząc wyraz twarzy blondyna, mina mu zrzedła. Powoli wszedł do środka i
zamknął za sobą drzwi, po czym popatrzył na Dracona.
—
Widzę, że nie poszło najlepiej — mruknął pod nosem.
Blondyn
znowu zawarczał i przybliżył się do niego.
—
Serio? Jak na to wpadłeś?
Blaise
zaśmiał się nerwowo i wskazał ręką wkurzonego przyjaciela.
—
Cóż, wiem, jak wyglądasz, gdy odnosisz sukces…
Malfoy
przeczesał włosy ręką i prychnął z irytacją, po czym znowu spojrzał w stronę
drzwi.
—
Masz rację, przegraliśmy. Konkurencja okazała się sprytniejsza, niż myślałem,
bo jakimś cudem mieli projekt o takich samych założeniach co mój!
Zabini
otworzył szeroko oczy.
—
Naprawdę?
Draco
skinął głową i kontynuował swoją wypowiedź:
—
Tak, ale najbardziej zdziwiło mnie to, że przedstawicielem U&Ur House był
Teodor Nott. Dali mu ten projekt.
—
Nadawałby się do tego. W końcu zawsze był mądralą — wtrącił Blaise.
Blondyn
stanął przy oknie i patrzył na piękny widok.
—
Możliwe, ale ja i tak byłem tym faktem zaskoczony. Siedziałem przed salą
konferencyjną i nagle do mnie podszedł. Wydawało mi się, że mój projekt
przebije jego dzieło, ale
to on wyszedł z tego zwycięsko, a ja zrobiłem z siebie idiotę.
—
Co masz na myśli? — zapytał Zabini z ciekawością w głosie.
—
Nic nie zwiastowało katastrofy, ale gdy zobaczyłem założenia jego projektu,
zamarłem. On skopiował mój plan! Może nie dosłownie, ale
nawet grafiki osiedla były podobne. Na początku próbowałem zachować spokój, bo
nie chciałem narobić sobie kłopotów, ale gdy zobaczyłem jego wizualizacje,
miarka się przebrała i po prostu nie wytrzymałem…
—
Co zrobiłeś? — przerwał mu Blaise.
—
Posądziłem o kradzież przy radzie miasta i naszych prezesach.
Malfoy
przez chwilę ciężko oddychał, po czym bez sił opadł na fotel.
—
Blaise, jestem skończony. Gdybyś widział miny przedstawicieli rady miasta i te
pełne zażenowania spojrzenia... Adam także był wkurzony, ale nie dziwię mu się,
bo miał ku temu powody.
—
Rozmawiał z tobą?
Malfoy
skinął głową.
—
Tak, po zebraniu wezwał mnie do siebie. Oczywiście od razu, jak wszedłem do
jego gabinetu, powiedział mi, że za to, co zrobiłem, powinien mnie zwolnić…
—
I co? — Brunet był coraz bardziej blady.
—
Na szczęście zostaję, ale jestem zawieszony.
Blaise
odetchnął z ulgą.
—
Chociaż tyle dobrego…
Draco
gwałtownie obrócił się w jego stronę.
—
A co w tym dobrego?! Blaise, wierzysz w to, że taka zbieżność naszych projektów
to przypadek?
—
Cóż…
—
Ja nie wierzę w takie przypadki! Podejrzewam... Nie... Ja mam pewność, że ktoś
zdradził mu szczegóły mojego projektu. Tylko… Nie mam pojęcia, kto miałby tyle
odwagi, żeby to zrobić!
—
Nie masz dowodów na to, że ktoś cię zdradził — zaznaczył Blaise.
—
Może i nie mam, ale na pewno je zdobędę i wtedy sam się z nim rozprawię! —
warknął blondyn, mrużąc gniewnie oczy.
—
Jak to zrobisz? — dopytywał brunet.
—
Zniszczę go.
—
Nie masz pewności, że to facet.
Blondyn
prychnął.
—
Oh, proszę cię, Blaise! Przecież pracuję tylko z mężczyznami, to chyba
logiczne, że szczegóły projektu znali tylko oni!
—
No tak…
—
Ta gnida zapłaci za to. Nie będzie miał życia w firmie. Zrobię wszystko, żeby
został zwolniony. Nie będę pracował z takimi osobami i jestem pewny, że
pozostali są tego samego zdania. Będzie skończony…
Blaise
spuścił wzrok i przełknął głośno ślinę.
—
Draco, ja muszę ci o czymś powiedzieć… — mruknął pod nosem.
Blondyn
machnął ręką.
—
To może zaczekać. Teraz mam ważniejsze sprawy na głowie. Muszę to wszystko
przemyśleć. Muszę go znaleźć…
—
Ale to ważne…
— Daj
spokój, Zabini. Co może być ważniejsze od znalezienia tego kretyna, który mnie
zdradził?
Brunet
spojrzał na przyjaciela.
—
No bo ja tak jakby wiem, kto to zrobił.
—
I dopiero teraz mi to mówisz?!
—
No bo wiesz… Merlinie, to niezręczne. Wygadałem się mu.
Draco
otworzył szeroko oczy.
—
Co?! Coś ty powiedział?!
Zabini
przełknął głośno ślinę.
Blondyn
odwrócił wzrok i spojrzał w okno. Jedna żyłka na czole niebezpiecznie
pulsowała. To, co przed chwilą usłyszał, było jak cios prosto w serce. Jego
najlepszy przyjaciel go zdradził. W głowie miał tysiące pytań.
Odetchnął
głęboko i popatrzył na Blaise’a.
—
Jak? Dlaczego?!
Zabini
podskoczył do góry i uśmiechnął się przepraszająco.
—
Byliśmy na piwie, wiesz, powspominać stare czasy. No i chyba przesadziłem z
ilością alkoholu.
Malfoy
uniósł brew z irytacją.
—
Co ty pieprzysz?
—
Zacznę od początku, ale obiecuję, że będę się streszczał.
—
Masz pięć minut — wysyczał architekt.
—
Parę dni temu miałem w pracy urwanie głowy. To było wtedy, gdy Connor kazał
wszystkim asystentom znaleźć ten projekt o postoju taksówek sprzed dziesięciu
lat. Wiedziałeś, że parę lat temu w Londynie było tylko jedno takie miejsce i
za tym projektem stało ArchDesign?
Draco
zamknął oczy.
—
Zabini, do rzeczy…
—
Dobrze, już mówię, w czym rzecz. Tamtego dnia po pracy byłem strasznie zmęczony
i poszedłem do baru na drinka. Wypiłem jednego, potem drugiego i trzeciego i
dzień od razu stał się lepszy. Nie pytaj mnie, ile wlałem w siebie tamtego
popołudnia, bo nie jestem w stanie tego zliczyć. Ale w pewnym momencie na
sąsiednim krześle usiadł Nott. Mimo tak słabego kontaktu przez tyle lat nie
mogliśmy się nagadać. Wiesz, w końcu byliśmy w blisko w szkole. I tak od słowa
do słowa wyszło, że pracujemy w podobnej branży.
—
Dobrze, Zabini. Widzę, że nie potrafisz się streszczać, dlatego zapytam
inaczej: jak to się stało, że Nott poznał szczegóły mojego projektu? — zapytał
Malfoy zirytowany całą sytuacją.
—
Właśnie miałem o tym mówić — mruknął pod nosem, ale widząc ostre spojrzenie
przyjaciela, kontynuował: — Teodor zaczął opowiadać mi o tym, że jego firma
bierze udział w przetargu na nowoczesne osiedle, ale nie mają oryginalnego
pomysłu. Przez przypadek powiedziałem mu, że ty swój projekt przygotowałeś już
dawno temu. Wtedy spojrzał na mnie i zaczął wypytywać o to, z kim go
przygotowujesz i kto ci pomaga. Myślałem, że pyta tylko z ciekawości, ale widać
chyba miał inne zamiary.
—
Mów dalej.
—
Z głowy zupełnie jakby wyparowała mi klauzula tajności. Pamiętaj, że byłem już
po paru głębszych. Pomyślałem sobie, że to przecież Nott, nasz stary druh, z
którym wygraliśmy niejedną partię Eksplodującego. Ucieszyłem się, gdy z
zainteresowaniem słuchał, jak cię chwaliłem. Twoją kreatywność i pomysłowość. W
życiu nie pomyślałabym, że to wykorzysta! Przecież to Teo! Jestem z ciebie dumny,
Draco, i dlatego tak paplałem.
Gdy
skończył mówić, spojrzał na Dracona. Mężczyzna emanował wściekłością i wyglądał
tak, jakby chciał go zabić. Blaise momentalnie stanął przy drzwiach, żeby w
razie ataku szybko uciec na korytarz.
Blondyn
oparł się rękami o biurko i westchnął ciężko. Nie wierzył w to, co przed chwilą
usłyszał. To było jak zły sen, z którego pragnął jak najszybciej się obudzić.
Nie mógł się powstrzymać i przeklął siarczyście. Pokręcił głową z niedowierzaniem
i spojrzał na Blaise’a.
—
Zejdź mi z oczu. Nie chcę cię teraz widzieć.
—
Ale, Draco…
—
Wynoś się!
Zabini
bez słowa wyszedł na korytarz i zamknął je za sobą. Malfoy znowu zaklął i
wyładował swoją złość na krześle stojącym przy biurku. Schował twarz w
dłoniach, próbując uspokoić oddech.
—
Merlinie, to się nie dzieje naprawdę — powiedział sam do siebie.
Podniósł
krzesło z podłogi i kątem oka spojrzał na gazetę leżącą na biurku. Na pierwszej
stronie znajdował się artykuł o wakacjach na Teneryfie. Z ciekawością
przeczytał jego treść. O dziwo, pobyt w tym miejscu nie był tak drogi, jakby
mogło się wydawać.
Zamyślił
się chwilę. Urlop w takim miejscu pozwoliłby zapomnieć o wielu problemach.
Miałby wiele czasu na przemyślenia i może spojrzałby na dzisiejszy incydent z
innej perspektywy.
Adam
go zawiesił, więc i tak przez jakiś czas nie musiał przychodzić do pracy.
Odłożył gazetę na biurko, wziął do ręki torbę i płaszcz, po czym szybkim
krokiem wyszedł na korytarz.
Pół
godziny później był w swoim mieszkaniu i pakował ubrania do walizki.
Spontaniczność.
Tego teraz potrzebował, by odetchnąć. Na miejscu znajdzie sobie jakiś nocleg.
~*~*~*~*~
Hermiona
stanęła w kolejce do biura podróży. Przyglądała się ludziom, znajdującym na
lotnisku. Byli zróżnicowani pod względem wieku i zachowania. Największą uwagę
kobiety zwróciła rodzina z dwójką dzieci, które bardzo ekscytowały się
zbliżającym się odlotem. Dreptały nerwowo w miejscu i co chwila ciągnęły
rodziców za ubrania.
Westchnęła
przeciągle. Zawsze chciała mieć dziecko, ale obiecała sobie, że w ciążę zajdzie
dopiero po ślubie. Ronowi ten pomysł niezbyt się podobał, ale po wielu namowach
ustąpił. Teraz jej plany znowu odwleką się w czasie. Pokręciła szybko głową,
żeby odgonić te myśli.
Pięć
minut później usiadła na krześle dla interesantów. Kobieta naprzeciwko niej
uśmiechnęła się promiennie.
—
Witamy w biurze podróży na lotnisku London Gatwick. W czym mogę pomóc? —
zapytała oficjalnym tonem.
Hermiona
zaśmiała się nerwowo.
—
Dzień dobry. Chciałabym polecieć w miejsce, gdzie zapomnę o wszelkich
problemach i porządnie wypocznę. Najbardziej jednak liczy się dla mnie czas.
Chcę, by wylot był jeszcze dziś.
Kobieta
skinęła głową.
—
Dobrze, zaraz coś znajdziemy. Czy cena gra tutaj dużą rolę?
Zaczęła
przeszukiwać komputer. Hermiona zastanawiała się nad odpowiedzią, nerwowo
zagryzając dolną wargę. Nagle kobieta otworzyła szeroko oczy i zerknęła na nią.
—
Może Teneryfa? Zostało parę ostatnich biletów. Niestety odlot jest jutro
wieczorem. Jesteśmy w stanie zaproponować pani miejsce w pobliskim hotelu w
promocyjnej cenie na czas oczekiwania. Czy jest pani zainteresowana?
Hermiona
zmarszczyła brwi, ale po chwili uśmiechnęła się szeroko, wyobrażając sobie
piękny zachód słońca i powiew morskiej bryzy.
—
Biorę — powiedziała bez wahania.
Kobieta
skinęła głową i przygotowała potrzebne dokumenty.
Pół
godziny później Hermiona z wydrukowanym potwierdzeniem kierowała się w stronę
wyjścia, by udać się do jednego z pobliskich hoteli. Może to i dobrze, że
musiała chwilę zaczekać? Dzięki temu zajmie się swoimi finansami i sprawdzi, na
ile może sobie pozwolić. Dodatkowo zaplanuje cały harmonogram wyjazdu. Będzie
tak, jak uwielbia.
Wchodząc
następnego wieczoru po schodach do samolotu, ani razu nie obejrzała się za siebie.
Zajęła wyznaczone miejsce i utkwiła wzrok w widoku za oknem. Ludzie na lotnisku
wydawali się tacy mali. Westchnęła przeciągle i zamknęła oczy.
Przebudziła
się, kiedy byli już w powietrzu. Znowu spojrzała przez okno. Jakaś część jej
duszy żałowała, że nie ma z nią Rona. Hermiona była na niego wściekła, ale sama
czuła się bardzo samotnie.
Nie
miała pojęcia, że w klasie biznes siedzi Draco Malfoy, który czuł się równie
osamotniony.
___________
Witajcie
:) zapewne wiele z Was czekało na pierwszy rozdział i wreszcie się
doczekaliście! Jak wrażenia? Mam nadzieję, że się podoba ;) Piszcie co
myślicie!
Jeśli
chodzi o dodawanie kolejnych rozdziałów, to ciężko mi cokolwiek obiecać czy
napisać. Postaram się, żeby pojawiał się jeden rozdział na miesiąc. Wiecie, że
mam wiele na głowie, a chciałabym trochę podgonić tłumaczenia i napisać trochę
Muzycznej misji. Mam nadzieję, że długość tego rozdziału wynagrodzi Wam
wszystko :)
Jeszcze
raz dziękuję dziewczynom, bo odwaliły kawał dobrej roboty! :)
To
tyle. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!
Będę pierwsza, która skomentuje, ha!
OdpowiedzUsuńChciałam Ci jeszcze raz powiedzieć, że jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak się rozwijasz. Pamiętam Twój pierwszy tekst na konkurs czy pierwszą miniaturkę. To co nam przedstawiłaś wyżej jest zupełnie inne, znajduje się na zupełnie innym poziomie. Dopracowałaś tutaj postacie, logicznie pomyślałaś nad zbiegiem ich wydarzeń i kolejną treścią.
Nie czuję tutaj żadnych zapychaczy, wszystko rozkłada się bardzo dobrze, logicznie moim zdaniem. Na szczęście nigdy sama nie musiałam być w takiej sytuacji, w jakiej znalazł się Malfoy, ale wielokrotnie stawaliśmy do przetargów z innymi firmami, gdzie nasze prezentacje były bardzo podobne. Bo w sumie też nie da się przedstawić oryginalnych założeń, gdy temat jest jeden, prawda?:)
Wydaje mi się, że ten pomysł z paplą Blaisem się udał :D Będziesz miała teraz szerokie pole do manewru związane też z tą postacią ;) Ciekawe czy planujesz, by Panowie się pogodzili lub chociaż próbowali? A może Zabini ucieknie z podkulonym ogonem z firmy?
Zastanawiam się, co nam zaserwujesz w kolejnych rozdziałaś, będę czekała na perypetie bohaterów, a raczej to, jak je nam przedstawisz :)
Pozdrawiam!
Rzan.
Bardzo dziękuję za Twój komentarz :)
UsuńJest mi bardzo miło, że tak mnie chwalisz ;) Nawet nie wiesz ile mi to sprawia radości. Cóż, trochę czasu minęło od tamtego tekstu, po drodze brałam udział w konkursach i brałam sobie rady do serca :)
To dzięki Wam całość jest taka logiczna, bo bywało ciężko, żeby ułożyć to w całość, prawda? ;) Malfoy ma bardzo złą sytuację, ale i tak wyszedł z niej z twarzą.
Blaise nadaje się na paple, ma w sobie coś z plotkary :D Zobaczymy jak pociągnę jego wątek. Wszystko okaże się niebawem :)
Ledwo skończyłyśmy poprawiać ten rozdział, a ja już mam w głowie zarys kolejnego ;) Ale spokojnie, wszystko z czasem się okaże :)
Jeszcze raz dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)
*zaklepuję miejsce*
OdpowiedzUsuńNie mogłam się doczekać rozdziału po zwiastunie.
UsuńBardzo mi się podoba to, jak wszystko połączyłaś. Całość nie nudzi, jest logiczna, bez zbędnych zapychaczy, ani się obejrzałam, a już przeczytałam.
Hermiona jest taka, jaką lubię — uczuciowa, a jednak stanowcza. Chociaż, powiem szczerze, przeczuwam, że zemści się jeszcze na Ronie. Ron i Dafne są siebie warci. Draco jest idealnym przedstawicielem Malfoyów. Dziwię mnie trochę, że pracuje w mugolskiej firmie, ale kto wie, co działo się z nim przez lata... Mam wrażenie, że Nott jeszcze beknie za tę kradzież. Blaise to taki człowiek-przegryw, wystarczy trochę „magicznego eliksiru” i zdradzi ci nawet tajemnicę zabezpieczoną Przysięgą Wieczystą :D.
Jestem ciekawa, gdzie Draco i Hermiona się spotkają, czy będzie to już na lotnisku, a może wylądują w tym samym hotelu?
Pozostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział!
Życzę weny!
Pozdrawiam.
Fajnie, że Ci się spodobało :)
UsuńMożliwe, że Hermiona się zemści. Zobaczymy jak będzie ;) Draco niestety nie ma szczęścia w pracy. Niedługo się wszystko wyjaśni :)
Zdradzę tylko, że spotkają się na lotnisku :)
Dziękuję i pozdrawiam :)
Jak zwykle ja nwm jak zacząć komentarz. OMG czy tylko ja mam takie problemy?! Przede do rzeczy.
OdpowiedzUsuńKochana moja przyjaciółko. Ja ci nakopie w tyłek za to, ze tyle musialam czekać na ten rozdział! Masz szczęście ze rozdział jest zafajny! XD
Boże biedna Hermiona.😢😢😢 Nigdy nie lubilam Rona ani w HP ani w FF. Super motyw jak dla mnie z ta praca. Mężczyzna ma potrzeby, a tu Hermiona pracuje po godzinach i...cóż nie ma jak.
Ach ten Blaise papla. Pasuje tondo niego.😂😂 Wgl to kocham twoje opowiadania i wiesz ze ja czytam wsztsko co piszesz i wszytsko mi się podoba!
Draco jaki załamany...heh ale czuje ze z Granger będzie dobrze sie bawił. 😂😂😂
I jeszcze...RAZ NA MIESIAC?! POGRZALO CIE? Nie ma opcji.Ja chce często rozdziały.
Pozdrawiam i życzę weny,
FinDuMonde
Wiesz sprawdzanie rozdziału trochę trwało, ale było warto :)
UsuńNiestety Hermiona nie ma łatwo, ale na pewno sobie poradzi :) Blaise jak zwykle musiał wszystko zepsuć :D
Wakacje w jednym miejscu będą zwiastowały w różne śmieszne sytuacje :D
Pozdrawiam ;)
Ron zdradza Hermionę, po prostu idealnie. Szkoda że Draco przegrał przetarg, ale jak widać tak musiało być :(. Nie dziwię się że rozdział będzie się pojawiał raz w miesiącu, w końcu masz jeszcze 3 pozostałe blogi i katalog o blogach Dramione, ale ja będę czekać z cierpliwością.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny,
MadzikM
https://dramione-pojednejstronie.blogspot.com/
http://socolddramione.blogspot.com/
Oboje musieli mieć powód żeby wyjechać ;) Szkoda, że to taki dramat, ale potem będzie lepiej :)
UsuńDziękuję za zrozumienie i pozdrawiam :)
Biedra nie zapewniła ci pożywienia wiec ja to zrobię! Bo przecież w sklepach komentarzy nie sprzedają. Rozdział mega mi się podoba, przyjemnie się czyta, a fabuła jest ciekawa. Nie mogę się doczekać rozdziałów z Teneryfy!
OdpowiedzUsuńJa
Dziękuję za ten zacny komentarz ;) Nawet nie wiesz ile mi sprawił radości, gdy go przeczytałam dziś rano przed 6 (wstawanie o tej porze to zbrodnia w biały dzień!). Miło mi, że rozdział się spodobał. Kolejne rozdziały będą bardziej wakacyjne ;)
UsuńPozdrawiam!
Wow... Pierwszy rozdział i już totalna miazga...
OdpowiedzUsuńZauważę to samo, co Rzan - na tym tekście widać, jak bardzo wyrobiony masz już styl pisania i jak przemyślane są wszystkie Twoje pomysły. Mam nadzieję, że dalej będziesz się rozwijać i zachwycać nas nowymi rzeczami! ;)
Ron jak typowy facet, ale może i dobrze, że rozstali się już w pierwszym rozdziale - będzie więcej czasu na wątek Dramione ;P a czuję, że w tym opowiadaniu będzie on naprawdę dobry.
Mam nadzieję, że Draco udowodni to, że Teodor skopiował jego pomysł. Zaintrygował mnie wątek Malfoy'a-architekta i liczę na to, że zostanie on doprowadzony do końca :)
Oj, już nie mogę doczekać się, co wydarzy się na tej Teneryfie...
Gorąco pozdrawiam, życzę weny i zapraszam do siebie na nową miniaturkę! Johanna Malfoy
Cieszę się, że rozdział się podoba :) Miło, że doceniacie to jak bardzo się staram, żeby było idealnie. To prawda, przez ten czas wiele się zmieniło i dużo się nauczyłam ;)
UsuńRon nie jest moim ulubionym bohaterem, ale nie pozbyłam się go w nachalny sposób. Chciałam to zrobić dyskretnie :D Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz ;)
Wpadnę do Ciebie jak znajdę chwilkę
Dziękuję i również pozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie super się zaczyna, rozdział świetny, ale to jak zawsze 😊. Czekam z niecierpliwością na następny i mam nadzieje, że nowe rozdziały na Muzycznej misji i innych twoich opowiadań już wkrótce. Nie mogę się doczekać, weny do pisania życzę.😀
UsuńDziękuję :) Niedługo pojawią się nowości na wszystkich moich blogach ;)
UsuńPozdrawiam ;)
To opowiadanie podoba mi się o wiele bardziej niż np. Muzyczna misja. Od razu dołączyłam do obserwatorów, by być na bieżąco. Szablon jest naprawdę piękny i taki w Twoim stylu :D Masz naprawdę dobry styl i przyjemnie się go czyta. Fabuła jest dość przewidywalna, np. to że Draco został zawieszony przez szefa, wysłany na ,,przymusowy'' urlop itd., mimo to nadganiasz opisem sytuacji i czyta się to naprawdę przyjemnie. Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale nas czymś zaskoczysz. Pozostaje tylko czekać na część drugą :)
OdpowiedzUsuńŻyczę duuużo weny!
http://precious-fondness.blogspot.com/
Fajnie, że opowiadanie się spodobało :) Bardzo mi miło z tego powodu. Możliwe, że fabuła jest dość przewidywalna, ale taka lekka historia będzie miłą odskocznią od codzienności ;)
UsuńDziękuję i pozdrawiam :)
Jak przełknęłam kluchę w postaci informacji o miesięcznych odstępach między rozdziałami (nie, to nie żadna pretensja czy zarzut, tylko zwykłe rozżalenie czytelnika) i przewróciłam po raz tysięczny oczami na wzmiankę, że Hermiona Granger kochała Ronalda Weasleya całym sercem i zamierzała się przy nim zestarzeć (blee, co za okropna perspektywa), to już na spokojnie i z przyjemnością mogę napisać, że zainteresował mnie ten pierwszy rozdział :) Świetne wprowadzenie, którym prawie mnie zmyliłaś i chyba o to chodziło ;) Ten fragment z chłopcem i psem jest zabawny, słodki i stanowi taki niewinny wstęp dla niczego nie spodziewającego się czytelnika, dla samej Hermiony zresztą, również...
OdpowiedzUsuńPotem nie dzieje się już nic, co byłoby jakimś wielkim zaskoczeniem ze strony Weasleya, w moim odczuciu przynajmniej, ale, na szczęście, Hermionie udało się zachować tyle godności i dumy, żeby się przy padalcu nie rozkleić.
Wprowadzenie Draco do akcji - cóż, czego jak czego, ale tego, że to Blaise w przypływie pijackiej wylewności zdradzi zawodowe plany przyjaciela, po prostu się nie spodziewałam. Brawo za to. Zaskakujące, tym bardziej, że wszystko odbyło się tak bardzo prozaicznie. Nie, jako wynik jakiejś wyrafinowanej intrygi, tylko jako efekt alkoholowego otępienia mózgu. Cóż, tym większe współczucie dla Draco,
Pierwszy rozdział za nami. Życie skierowało naszą dwójkę w niespodziewane rejony, w pewnym stopniu razem, czekać tylko zatem trzeba na ich spotkanie :)
Dobrze się czytało, ale to już żadna nowość. Czekam na kolejną odsłonę i pozdrawiam :)
Margot
Cieszę się, że rozdział Ci się spodobał :) Mnie też odstrasza wizja ślubu Hermiony i Rona. To takie dziwne :D Początek wymyśliła jedna z bet i myślę, że się udało ;) Zaskoczenie przede wszystkim!
UsuńTa sytuacja z Ronem może się wydawać przewidywalna, ale Hermiona i tak wyszła z tego z twarzą.
Draco niestety zawiódł się na przyjacielu, ale może jeszcze będzie wszystko dobrze między nimi. Jeszcze nie wiem jak poprowadzę ten wątek. Wszystko okaże się z czasem ;)
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)
Wow, ale długaśny! :D
OdpowiedzUsuńZapowiada się niesamowicie! Jestem tak zaskoczona, że Ron zdradzał Hermionę z Dafne, DAFNE!!! Ja nie wiem, jak ona mogła w ogóle zwrócić na niego uwagę... Toż to palant ;D!
Piekielny Zabini znów namieszał, naprawdę miałam ochotę go udusić... Już nie mogę się doczekać rozdziału 2, mam nadzieję, że w nim Hermiona już spotka Draco! :D
Pozdrawiam i życzę weny!
Charlotte Petrova
Zapraszam na mojego nowego bloga, dziś pojawił się rozdział 1: Wschód słońca
Oj tak wena mnie poniosła 😃
UsuńDafne to niezła intrygantka zapewne miała w tym jakiś cel 😉
To fakt, Zabini się nie popisał.
2 rozdział zapewne będzie w sierpniu 😉
Dziękuję i pozdrawiam
Zabini xDxD Idiota :) Ale przynajmniej się pośmiałam.
OdpowiedzUsuńWidzę, że spodobał Ci się pomysł z Simply irrestible, ale teraz mamy Dafne ;) No i wiem, że fabuła będzie inna. Zaciekawiłaś mnie :) Pozdrawiam :*
(U mnie już nowy rozdział :) – http://zyj-szczesliwie-nowe-pokolenie.blogspot.com/)
Kto inny mógłby być paplą? Jedynie on się do tego nadaje 😉
UsuńMożliwe, że się na Simply wzorowałam ale fabuła będzie inna 😉
Dziękuję i pozdrawiam
Hejo hejoooo :D
OdpowiedzUsuńNastała niedziela. A ja zamiast świecić Dzień Święty, leżę plackiem i odpoczywam po 6-dniowej pracy. Wybacz kochana, że zjawiam się dopiero teraz :/
Biję się w pierś i wyznaję grzechy. Moja wina, moja wina.
Nie odwiedzałam swojego bloga, nie czytałam żadnych nowości przez tydzień. I serio nie wiem jak ja to przeżyłam. Tydzień bez blondasa to tydzień stracony :P
Wiedziałam od poczatku, że ściągnięcie dwójki ludzi po "przejściach" w jedno miejsce będzie miało wybuchowy skutek. Nic dodać, nic ująć - pomysł trafiony w 100% i aż zacieram ręce na myśl o ich spotkaniu.
Żal mi serce ściska jak pomyślę o projekcie Malfoya. Wytargałabym Zabiniego za kudły, gdybym miała taką możliwość :P Papla jakich miało, czyli przyjaciel, jakich pełno. Aż strach się bać, jak blondyn zareaguje na kolejną życiową niespodziankę, czyli widok niejakiej panny G.
Co do niej, to WOW. Aż dziwię się, że nie zajumała Rona na miejscu. Nic tylko pozazdrościć wyrozumiałości :P
Pozdrawiam Cię serdecznie, dobra duszyczko i czekam cierpliwie na kolejny rozdział. Chyba nie muszę wspominać, że czekam na spotkanie naszej dwójki? Mam nadzieję, że się nie pozabijają :P
Iva Nerda
kiedyjestesprzymniedramione.blogspot.com
Ja pracuję od poniedziałku do piątku, ale też dotkliwie to odczuwam, także wiem co czujesz. Nic się nie stało, że jesteś dopiero teraz. Ważne, że jesteś :)
UsuńFajnie, że pomysł Ci się spodobał. Obiecuję, że się nie zawiedziesz ;)
Niestety Zabini popełnił największy błąd w swoim życiu, za który niedługo zapłaci. Jak? Tego dowiecie się w swoim czasie ;) Spotkanie Draco i Hermiony będzie dość... wybuchowe :D
Hermiona jest dość opanowaną osobą, ale już niedługo puszczą jej nerwy ;)
Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam :)
Kiedyś tutaj trafiłam i nic nie było. A dziś przez przypadek weszła i jest rozdział.Fabuła jest ciekawa. Draco zawieszony przez Adama, skąd przyjaźni Blaise'a i Malfoya jednak pewnie z czasem blondyn mu wybaczy i znów będą się kumplowac. Coś myślę, że Teo i Dafne dogadali by się z pewnością ciekawe intrygi by razem wymyślali. Biedna Miona, a Ron to dupek jakoś nigdy zbytnio go nie lubiłam w HP, a w ff zazwyczaj jego postaci mnie irytowała. I dramione wybiera się na Teneryfe. Juz nie mogę doczekać się ich pierwszego spotkania. Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Kat.
Niedawno dodałam rozdział :) Fajnie, że się podoba. Fabuła może nie jest porywająca, ale myślę, że będziecie zadowoleni :)
UsuńPozdrawiam
Wreszcie udało mi się przeczytać cały rozdział. <3
OdpowiedzUsuńStyl jest świetny - naprawdę bardzo rozwinęłaś skrzydła, jeśli chodzi o pisanie! Rozdział przemyślany w każdym, najmniejszym punkcie!
Jeśli zaś chodzi o samą fabułę, to podoba mi się to, że nie przeciągałaś zbytnio akcji - ani nie popędzałaś jej za bardzo. Jest idealnie wyważona.
Nigdy nie lubiłam Rona, więc cieszę się, że tak szybko Hermiona znika z jego życia. Wyjeżdża na Teneryfę i będzie mogła wreszcie odpocząć (i poznać prawdziwą miłość ^^).
Draco - szkoda mi, że w taki sposób został potraktowany... Tak bardzo się starał, a przez zbyt długi język Zabiniego może stracić wszystko, na czym mu zależy...
Ojj bardzo jestem ciekawa reakcji Granger i Malfoya, gdy spostrzegą, że w jednym miejscu spędzają wakacje...
PS. tak sobie pomyślałam, że gdybym Prorok Codzienny opublikował ich wspólne zdjęcia z np. opalania się na plaży, to Ron i Dafne by oszaleli. :D
Pozdrawiam, życząc czasu i weny!
Dziękuję, miło, że Ci się podobało :) Przez te kilka miesięcy wiele się nauczyłam, ale cały czas coś udoskonalam :)
UsuńNie chciałam żeby wyszło tak, że na siłę chcę rozdzielić Hermionę i Rona. Szukałam odpowiedniego wyjaśnienia sytuacji i wydaje mi się, że wyszło idealnie.
Draco niestety nie ma szczęścia, ale niedługo się to zmieni ;)
Nie wiem czy przed wyjazdem na wakacje ukaże się nowy rozdział, ale myślę, że będziecie zadowoleni z ich spotkania :)
Nie wiem czy informacja w Proroku przejdzie, bo oni pojechali na wycieczkę dla mugoli ;) Ale jeszcze wszystko przemyślę :)
Pozdrawiam ;)
J E S T E M! Twój rozdział od razu wchłonęłam, co jest dziwne, bo nie czytam już opowiadań w Internecie (lub robię to np. raz na dwa miesiące).
OdpowiedzUsuńW każdym razie... ten pierwszy rozdział jest idealnej długości! Muszę o tym napomknąć. Rozdział zostawia niedosyt, ale tylko dzięki fabule, a nie długości, co jest samo w sobie niesamowite. Przynajmniej według moich potrzeb.
Ale czemu to musiała być Dafne? Ron, coś ty, kretynie jeden, zrobiłeś?... A Blaise zdradził Dracona (źle to brzmi - zdradził jako przyjaciel)? Ugh. Niech Hermiona i Draco jadą sobie na tą Teneryfę. Jestem ciekawa jak przebiegną te ich (dwa?) tygodnie. Co się zmieni w tak niewielkim czasie? Będę śledzić twojego bloga. :)
Do następnego!
(Muszę jeszcze lecieć odpisać na twój komentarz, a nie mogę się zebrać).
Cieszę się, że jesteś :) Miło mi, że rozdział tak Cię wciągnął! W sumie ten rozdział pisał się sam. Nawet nie wiem kiedy pojawiło się te 25 stron. Wiem, że przez masę dialogów się tego nie odczuwa, ale naprawdę tu jest aż tyle stron ;)
UsuńCóż, Ron to typowy facet, który ma swoje potrzeby. Znalazł sobie pierwszą lepszą, która się nawinęła ;) Blaise zdradził przyjaciela - dobrze to ujęłaś :D Powiem tylko tyle, że te dwa tygodnie będą dość zaskakujące dla obojga ;)
Dziękuję i pozdrawiam :)
Świetny rozdział, dobre wprowadzenie obu bohaterów do opowiadania. Świetnie piszesz, naprawdę dobrze się Ciebie czyta :) Jako, że pierwszy rozdział dawno wrzuciłaś mam nadzieje, że niedługo pojawi się kolejny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję fajnie, że się podobało :) Możliwe, że rozdział pojawi się na początku września ale nic nie obiecuję
UsuńPozdrawiam
Czy ktoś wątpił w to, że znajdę tego bloga? Mam nadzieję, że nie, bo oto jestem. Opowiadanie zapowiada się fantastycznie. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Dwoje odwiecznych wrogów na teneryfie. Co z tego będzie? Myślę, że cudowne Dramione :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Po cichu liczyłam na to, że odnajdziesz tego bloga :D Fajnie, że się podoba. Kolejny rozdział zapewne pojawi się dopiero we wrześniu. Ale myślę, że potem będą częściej dodawane ;)
UsuńPozdrawiam
No, to jest ten mój bardzo zaległy komć. Kurde, wybacz mi, ale przeczytałam już bardzo dawno, a piszę teraz, dlatego mój komentarz bedzie chaotyczny, bo rozdział jest kolosem i chyba bym umarła, czytając go ponownie. Poza tym - nie lubię czytać czegoś po piętnaście razy, jeśli tego nie betuje. Więc tak uprzedzam.
OdpowiedzUsuńNo, pamiętam dość sporo odnośnie fabuły, rozdział mi się całkiem podoba. Widać sporą różnicę miedzy tym opowiadaniem a Muzyczną misją, mam na myśli oczywiście styl, który z całą pewnością się poprawił. Jest lżejszy, lepiej mi się to opowiadanie czyta (bo MM to chyba przeczytałam mało, ale nadrobię serio xd), jest płynniejszy. Podoba mi się też Hermiona, nawet i Ron. Lubię te kreacje postaci. Znaczy się, ta sytuacja z Ronem, no, zalatuje mimo wszystko sztampą, bo to jeden z tych tanich chwytów, żeby wpakowac sobie Hermionę i Draco w ramiona, ale zdecydowanie i tak jest niebo lepiej niż twój pierwotny pomysł. Więc to jakiś plus :))
O dziwo, podoba mi się równiez Dafne, bo zawsze jednak wyobrażałam ją sobie jako taką zdecydowaną, zdeterminowana kobietę, która tak po trupach do celu. I myślę, że jakaś część tego znajduje się w niej z Twojego ff.
Nie wybaczę Teosia :'( To taki kochany, cudowny, piękny, niesamowity, uroczy, najwspanialszy facet, że nie dowierzam. Czemu to zrobiłaś? No aghrrhrh.
Powód Draco do wyjazdu podoba mi się o wiele bardziej niż ten Hermiony. Jest taki, bo ja wiem, bardziej naturalny? Uznajmy, że tak. Poza tym - chyba każdy kto mnie zna, wie, że ja kocham te wszystkie intrygi i baaardzo mam nadzieję, że Teoś (mój Teoś, trah trah trah) miał jeszcze jakieś ukryte cele tak kiwając Draco (np. jakaś nieodwzajemniona sympatia szkolna? XD mogę być pocieszeniem!).
I wszystko technicznie jest na swoim miejscu, bardzo mi to odpowiada i cieszę się, że dziewczyny tak Ci ładnie posprzatały, brawa dla nich! Jedyne, co mi bardzo przeszkadzało to nieładna ekspozycja, której, no, trochę było. Zwracaj na to uwagę, no jak to gdzieś pisało/ktoś mówił: don't tell, show.
No i trzymam za Ciebie kciuki! I tak oto z wakacyjnego dramione zrobi się zimowe xD
Ściskam, Acri.
Dziękuję za ten długaśny komentarz. Moje serce się raduje <3
UsuńCieszę się, że treść rozdziału Ci się podobała. Miałam wielki problem z Ronem, zresztą dobrze o tym wiesz, bo konsultowałam z Tobą pierwotny pomysł. Na szczęście znalazł się ktoś, kto podpowiedział mi jak opisać tą sytuację. Oczywiście wyszło szablonowo, no ale kto powiedział, że wakacyjne dramione musi być oryginalne? :P
Dafne to niezła intrygantka. Kto wie, może jeszcze pojawi się w opowiadaniu ;)
Nie mogłam zrobić z Blaise'a tego złego. Jakoś mi nie wpasowuje się w ten schemat. Teo ma w sobie odrobinę tajemniczości i dzięki temu jest idealny do tej roli. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz ;)
Cóż, Draco chyba bardziej na tym ucierpiał. Zdrada przyjaciela boli bardziej niż zerwanie z rudą pokraką (inaczej nie potrafię go określić -.-). Jeszcze nie wiem jak pociągnę wątek Teo, ale zapewne wszystko wyjdzie w trakcie.
Okay będę uważać na nieładną ekspozycję. Przynajmniej się postaram!
Teraz to będzie dramione o wakacyjnym klimacie. Tak chyba lepiej brzmi :D
Pozdrawiam <3
Ja już pisałam przy betowaniu, co mi się podobało i co myślę, więc nie będę się powtarzać. Wpadam tu tylko co jakiś czas sprawdzić, czy może pojawiło się coś nowego, czy czegoś nie przegapiłam. Bo czekam, czekam, żeby dowiedzieć, jak będzie wyglądało ich spotkanie, więc posyłam w Twoją stronę wór weny, inspiracji, motywacji. Łap jeszcze serduszka! ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ :)
OdpowiedzUsuńTyle serduszek i dobrych słów natchnęło mnie do działania! Ja nie wiem jak Ty to robisz, ale znowu Ci się to udało ;) Zarys rozdziału w głowie, nic tylko pisać
UsuńPozdrawiam <3
A więc przybywam i ja ze swoim komentarzem!
OdpowiedzUsuńNajpierw zacznę od tego, że zanim przeczytałam rozdział pierwszy, zaczęłam od zapowiedzi: i tak bardzo mnie nią zainteresowałaś, że nie mogłam się powstrzymać od natychmiastowego kliknięcia "nowszy post". Od pierwszych linijek byłam niesamowicie zaciekawiona. :) Po zapowiedzi trochę się spodziewałam, co może się wydarzyć, ale chyba nie spodziewałam się, że ta cała akcja odbędzie się już w pierwszym rozdziale! Więc czytałam, chodząc po supermarkecie z koszykiem, bo nie mogłam się oderwać — a to komplement. :D Zacznijmy od stylu pisania: piszesz lekko, nie ma nic, co by się gryzło, zarówno w opisach jak i dialogach. Właśnie, jeśli o opisach mowa: bardzo mi się one podobają! Nie przesadzasz z ich ilością, więc czyta się je bardzo przyjemnie. Dialogi są takie... hm, naturalne. Po prostu mogę się dzięki temu wczuć w daną sytuację i to jest naprawdę fajne. Jeśli chodzi o akcję — podoba mi się, jak poprowadziłaś zarówno wątek Hermiony, jak i ten Draco. Hermiona jako ta zdradzona jest... dość często spotykanym wątkiem i zazwyczaj jestem do tego średnio nastawiona, ale w Twoim opowiadaniu naprawdę mi się to spodobało. Sama nie wiem czemu, ale Twój sposób opisania całego zdarzenia wydaje mi się, hm, taki prawdopodobny, że tak to ujmę. :D
Scena z Draco, kiedy miało miejsce przedstawienie projektu, też przypadła mi do gustu. Od początku przeczuwałam, że Nott coś knuje, ale nie sądziłam, że może skopiować pomysł od Malfoya. No i nie spodziewałam się, że Blaise będzie sprawcą całego zdarzenia. Nawet mi trochę go szkoda, bo nie chciał, żeby tak wyszło.
A więc wakacje na Teneryfie... Jestem okropnie ciekawa w jakich okolicznościach nastąpi spotkanie Draco i Hermiony! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i mam nadzieję, że pojawi się szybciutko.
Tymczasem życzę mnóstwo weny, wolnego czasu i chęci do pisania. :) Oby więcej takich świetnych rozdziałów.
http://niewolnicy-wlasnych-wspomnien.blogspot.com
M.
Dziękuję bardzo za taki długi komentarz :)
UsuńPrzyznam szczerze, że zapowiedź była pisana pod wpływem chwili i jak widać, wyszła bardzo dobrze :) To opowiadanie może się wydawać dość przewidywalne, ale ja lubię zaskakiwać swoich czytelników i na pewno nie będą się nudzić, czytając to opowiadanie. Zapomniałam dodać, że historia będzie dość krótka, bo będzie jedynie 12-15 rozdziałów (porównując z Muzyczną misją to naprawdę mało) i dlatego akcja z zapowiedzi miała miejsce w pierwszym rozdziale. Hah miło mi, że aż tak Cię zaciekawiłam :D Nawet nie wiesz jak to mnie raduje <3
Cóż, mój styl pisania zmienił się diametralnie i staram się żeby wszystko miało ręce i nogi. Dziewczyny odwaliły kawał dobrej roboty i to im należy składać pokłony :D
Nie lubię zbyt długich opisów, z których tak naprawdę nic nie wynika. Stawiam na dialogi, które po prostu uwielbiam pisać :) Czasami mam tak, że w głowie tworzy mi się scena i szybko przelewam ją na papier, nie pomijając ani szczegółu.
Tak, masz rację, zdradzona Hermiona to dość popularny wątek, ale nie chciałam żeby wyszło stereotypowo (chociaż z Ronem nie da się inaczej. Wierz mi, próbowałam innych koncepcji, ale wychodziło słabo).
Draco bardzo zawiódł się na swoich przyjaciołach. Teo perfidnie wykorzystał jego pomysł, a Blaise był zbyt wylewny pod wpływem alkoholu. W sumie mi też było go szkoda, ale nie miałam nikogo innego, kto mógłby być tą ofiarą.
Kolejny rozdział właśnie się pisze :) Przewiduję, że w przyszłym tygodniu będzie gotowy. Wszystko zależy od tego, jak długo będzie trwało sprawdzanie. Zdradzę tylko, że będzie wielkie zaskoczenie :)
Dziękuję i pozdrawiam :)
Witaj!
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie świetnie się zapowiada, po prostu cudo!
Bardzo szybko i lekko się czyta, a to lubię :)
Z przyjemnością zostanę u ciebie na dłużej, a teraz idę czytać drugi rozdział! :)
Pozdrawiam, Malfoy'owa
http://lost-memories-dramione.blogspot.com/
Dziękuję, miło że się podoba :)
UsuńPozdrawiam
To takie trochę dziwne ... Draco Malfoy śmierciozerca, czystokrwisty czarodziej nigdy nie przebywający wśród mugolów nagle martwi się projektem domów dla nich ... :/ i ta Tanaryfa takie to ugh. Kojarzy mi się z pamietnikami z wakacji xd. Jednakze ładnie i ciekawie piszesz za to duzy plus.Za mało tu magii a to w końcu czarodzieje. Tak mi to wszystko pasuje jak pierogi do bułki xd
OdpowiedzUsuń《~♡~》
Nikt nie mówił, że wszystkie opowiadania muszą rozgrywać się w magicznym świecie. Ja nie zajmuję się stereotypami i nie popieram takiego myślenia, że Draco w każdej historii musi być śmierciożercą. U mnie nie jest i nie będzie. Poza tym to nie "Tanaryfa" tylko Teneryfa. Opowiadanie ma charakter wakacyjny i takie będzie. W mugolskim świecie czary? Cóż, winszuję wyobraźni. Nie będzie czarów i wojen, przynajmniej ja tego nie przewiduję
Usuń