Gdy Hermiona przeszła przez próg,
zwróciła uwagę, że w restauracji było bardzo gwarno. Rozejrzała się, szukając
wolnego stolika, ale z tej odległości trudno było cokolwiek dostrzec.
Wzdychając ciężko, przeszła w kierunku miejsca wydawania posiłków. Na szczęście
kolejka nie była długa, więc miała nadzieję, że szybko zostanie obsłużona. W
międzyczasie większość ludzi opuściło restaurację i od razu zrobiło się ciszej.
To było jak muzyka dla uszu Hermiony, ponieważ odkąd się obudziła czuła tępy
ból głowy niewiadomego pochodzenia. Podświadomość sugerowała, że wczoraj coś
się stało, jednak trudno było cokolwiek sobie przypomnieć. Ostatnie co
pamiętała, to nieszczęsna rozmowa z Ronem. Ale co z resztą dnia? Czyżby urwał
jej się film?
Z rozmyślań wybił ją kobiecy głos.
— Co podać?
Spojrzała w tamtą stronę i na wystawę
z potrawami, w myślach karcąc się za to, że nie zastanowiła się wcześniej. Gdy
otworzyła usta, by odpowiedzieć, uprzedził ją Draco.
— Jajecznicę i — przerwał, powodując, że
Hermiona zerknęła w jego kierunku, a na jego twarzy pojawił się uśmieszek —
podwójną kawę. Dwa razy. Cześć, Granger.
— Cześć — wymamrotała, po czym
zwróciła się do kobiety za ladą. — Mała kawa wystarczy, naprawdę.
Draco zacmokał i pokręcił głową.
— O nie, nie. Wybacz, ale nie
wyglądasz najlepiej. Trzeba cię postawić na nogi. Na mój koszt — chciała się
sprzeciwić, ale zatrzymał ją — i nawet nie próbuj odmawiać.
W międzyczasie pracownica restauracji
postawiła talerze i kubki na tacy. Draco podniósł tacę, trzymając za uchwyty.
Skinął głową i zwrócił się do Hermiony.
— Zapraszam za mną.
Hermiona zmrużyła oczy i chciała coś
odburknąć, ale zauważyła, że pracownica restauracji zerka na nią z ukosa, więc
uśmiechnęła się lekko i niemal pobiegła za Draco, który zdążył już znaleźć
wolny stolik i rozłożyć talerze po obu stronach. Przytaknęła, gdy uchwyciła
jego wzrok i nic nie mówiąc, zajęła miejsce przy stole, mimowolnie zerkając na
Draco. Z jego twarzy niewiele dało się wyczytać, chociaż przeczuwała, że w
każdej chwili może się spodziewać komentarza dotyczącego swojej osoby.
Tymczasem Draco bawił się świetnie,
skrzętnie ukrywając rozbawienie. Domyślał się, że Granger z rana nie czuła się
najlepiej i dlatego postanowił chociaż trochę jej pomóc i przy okazji dobrze
się bawić. Ukradkiem na nią zerknął i zobaczył jej nerwowo trzęsące się ręce i
zmieszanie na twarzy. Postanowił temu zaradzić.
Odchrząknął, powodując, że Hermiona
podskoczyła i rzuciła mu mordercze spojrzenie. Uśmiechnął się i zapytał:
— Więc jak ci minął wczorajszy dzień?
Hermiona odwróciła wzrok, szukając w
głowie odpowiedzi. Gdy jej wysiłki spełzły na niczym, postanowiła improwizować.
— W sumie normalnie. Nie działo się
nic ciekawego — odpowiedziała, dodając w myślach — przynajmniej mam taką nadzieję.
Draco lekko zmrużył oczy i upił łyk
kawy, ciągnąc temat.
— Naprawdę? Dałbym sobie rękę uciąć,
że słyszałem podniesione głosy w twoim pokoju. Jakoś przed południem.
Hermiona machnęła ręką, nie chcąc
wtajemniczać go w szczegóły dotyczące rozmowy z Ronem.
— To nie ode mnie. Być może słyszałeś
sąsiadów z góry. Oni czasami puszczają głośno muzykę i zapewne wczoraj też tak
było.
Draco patrzył na nią i wzruszył
ramionami.
— Możliwe, ale nie wydaje mi się, żeby
to oni niemal wbiegli we mnie na korytarzu. To z pewnością byłaś ty!
Hermiona nieomal zakrztusiła się
jedzeniem.
— Wpadłam na ciebie?
Draco wytarł usta serwetką i oparł się
wygodnie o oparcie krzesła. Delektował się tą chwilą, w której mógł nieco
ubarwić swoją opowieść.
— Mało powiedziane. Niemal mnie
staranowałaś — powiedział, ale widząc przerażenie w jej oczach, dodał: — ale na
szczęście nic poważnego mi się nie stało. Jak widać, nie mam żadnych zadrapań
czy defektów. Aż boję się pomyśleć, co by było, gdybyś weszła mi na stopę i w
ogóle.
— Sugerujesz coś? — zapytała Hermiona,
brzmiąc bardziej naturalnie.
Draco podniósł ręce i pokręcił głową.
— Nie skądże, nic z tych rzeczy.
Wiesz, że lubię się z tobą droczyć, to chyba moje hobby, czy coś.
Hermiona przewróciła oczami.
— To znajdź sobie inne — burknęła.
Mogłaby zakończyć rozmowę z nim, ale
miała przeczucie, że Draco może mieć kilka informacji na temat wczorajszego
dnia. Informacji, których jej brakowało. Nie wiedziała tylko, w jaki sposób
mogłaby je uzyskać. Pijąc kawę, obmyślała strategię, ale jedynym rozsądnym
wyjściem, było po prostu zapytać o jego wersję wydarzeń.
Westchnęła cicho i oparła się wygodnie
o krzesło.
— Co się stało po tym, jak niemal na
ciebie wpadłam?
— Poszedłem do swojego pokoju, żeby
trochę odpocząć — wyjaśnił. Jego odpowiedź spowodowała zawód na twarzy kobiety,
dlatego kontynuował: — I gdy tak siedziałem na balkonie, obserwując ludzi przy
basenie, zastanawiałem się, dlaczego tak szybko wybiegłaś. Wiem, to nie moja
sprawa i tak dalej, ale nie dawało mi to spokoju. Pewnie się dziwisz, dlaczego
się tobą przejmuję, czy coś. Chyba dlatego, że spośród tych tysięcy ludzi w
hotelu, jesteś jedyną osobą, którą znam. Dodatkowo tylko tobie mogę dogadywać,
co jak wiesz, uwielbiam robić.
Hermiona prychnęła.
— Tak, akurat w tym jesteś mistrzem.
Draco pokręcił kubkiem po stole.
— Talent to talent, prawda? Ale
wracając… Po południu siedzenie w pokoju trochę mnie znudziło, więc
postanowiłem się przejść. Wychodząc z terenu hotelu zauważyłem tego gościa, z
którym jadłaś tutaj pierwszego dnia. Ten, co ubiera koszule w kwiaty i myśli,
że jest fajny — ostatnia część zdania kipiała sarkazmem, co spowodowało, że
Hermiona parsknęła śmiechem. Draco to dostrzegł i zapytał: — No co, nie jest
tak?
— Mateo i tak, on naprawdę myśli, że
takie stroje są super. Ale co to ma do rzeczy? — dopytywała, wyraźnie
zaciekawiona.
— Gdy się do niego zbliżałem, chyba
mnie nie zauważył, bo mamrotał coś pod nosem o „niezdecydowanych dziewczynach,
które nie wiedzą, czego chcą”. Stwierdziłem, że pewnie jakaś go olała i teraz
obwinia o to cały świat. Tak, Granger, faceci też mają uczucia i też nas boli
odrzucenie.
— A nam mówicie, że dramatyzujemy —
odgryzła się, przewracając oczami.
Draco wzruszył ramionami.
— Czasami przesadnie wszystko
analizujecie, ale — uniósł palec do góry, gdy chciała coś dodać, skutecznie ją
powstrzymując — nie czas na generalizowanie. Skupmy się na opowieści.
Przechodziłem obok niego i wtedy mnie zauważył. Zmierzył wzrokiem i prychnął pod
nosem, coś mamrocząc. Być może powinienem był to olać, ale jak wiesz, ja tak
nie robię. Zapytałem się go, czy ma jakiś problem, a on zaczął coś mówić, że ma
dość tego wyjazdu, hotelu, a najbardziej przebywających tutaj dziewczyn, bo
same nie wiedzą, czego chcą. Zwłaszcza ty.
Hermiona zamrugała dwa razy.
— Co ja?
— Nie wiem. Powtarzam tylko jego
słowa. Nie byłbym sobą, gdybym nie kazał mu się odczepić, no ale on mnie
wyśmiał i powiedział, że ma dość tego, że dramatyzujesz i robisz problem z
niczego. Znam cię długo i wiem, że musiałaś mieć ku temu powody, więc tak mu
odpowiedziałem. Skomentował to śmiechem i powiedział, że skoro nie byłaś
zainteresowana, trzeba było wyjaśnić wszystko od razu, a nie robić sceny na
plaży. Po czym poszedł do hotelu, a ja stałem jak kołek, analizując wszystko w
głowie. Wiesz, nie chciałem się w to wtrącać i w ogóle, ale mówiłem ci już
pierwszego dnia, że to palant. Nie słuchałaś.
Hermiona wzruszyła ramionami.
— Cóż, człowiek uczy się na błędach,
ale nie sądzę, żebym robiła jakieś sceny…. — mruknęła, szybko orientując się,
że tego nie pamięta. Odchrząknęła i wyprostowała się na krześle. —
Prawdopodobnie źle zrozumiał moje słowa. Tak, to jest możliwe.
— Może tak, może nie, kto wie. Ale był
wkurzony, więc zaszłaś mu za skórę. Sam nie wiem czemu, ale nogi zaprowadziły
mnie na plażę.
— Dlaczego? — zapytała.
— Nie wiem, może przez ciekawość? Albo
chciałem cię powkurzać? Wiesz jak jest. Taka natura.
— Czuję się zaszczycona — wymamrotała
sarkastycznie.
Draco uśmiechnął się lekko. Mógłby trochę
podkręcić swoją opowieść i nie mówić jej prawdy. Tylko czy połknie haczyk i
będzie chciała w to grać? Warto spróbować, pomyślał, kładąc ręce na stole i
nachylając się w jej stronę.
— Cała przyjemność po mojej stronie.
Jednak muszę przyznać, że dalsza część dnia i wieczoru była niemałym
zaskoczeniem. — Widząc uniesioną brew Hermiony, dodał: — Tak jak mówiłem,
poszedłem na plażę. Chodziłem i chodziłem, ale nigdzie ciebie nie widziałem.
Jakieś dzieciaki budowały zamek z piasku, niezłe arcydzieło, naprawdę.
Stwierdziłem, że pewnie zdążyłaś już wrócić do hotelu, więc przestałem szukać i
wtedy zauważyłem bar na plaży. Pomyślałem, a co tam, należy mi się odrobina
zabawy. Poszedłem tam i moim oczom ukazał się widok, którego się kompletnie nie
spodziewałem — Hermiona Granger we własnej osobie.
Hermiona jęknęła, zakrywając sobie
usta dłonią, będąc w kompletnym szoku. W tym momencie całkowicie zdradziła, że
tego nie pamiętała, jednak nie zdawała sobie z tego sprawy.
— Byłam w barze? To… to znaczy, tak,
byłam, ale… na Merlina, co ja tam robiłam?
Draco posłał jej szeroki uśmiech.
— Bawiłaś się w najlepsze. W sumie nie
spodziewałem się, że z ciebie taka szalona dziewczyna. Barman ustawiał przed
tobą drinki, a ty piłaś jednego po drugim i zagadywałaś nieznajomych. Odważnie,
nie powiem. Byłem pod wrażeniem, zwłaszcza wtedy gdy niemalże wpadłaś mi w
ramiona, widząc mnie. Aż tak się ucieszyłaś na mój widok?
Hermiona zachichotała nerwowo,
zakładając włosy za ucho.
— Nie no bez przesady, prawdopodobnie
tylko ciebie stamtąd znałam. Nie czuj się specjalnie wyróżniony.
— Wierz mi, czułem się, gdy
odepchnęłaś innych i chciałaś się bawić tylko ze mną. Alkohol lał się
strumieniami, a my gawędziliśmy jak starzy znajomi. Myślałem, że nic już nie
jest w stanie mnie zaskoczyć, ale…
— Ale co? — dopytywała coraz bardziej
przejęta Hermiona. — No gadaj!
Draco posłał jej szelmowski uśmieszek.
Teraz zaczyna się zabawa.
— Wyglądało na to, że nie masz dość i
ciągle powtarzałaś, że chcesz się bawić, więc… spełniłem twoją prośbę.
Oczy Hermiony otworzyły się szeroko, a
w głowie trwała gonitwa myśli i próba zrozumienia, o czym on u licha mówi. Co
ma na myśli? To mogła być gra na jej emocjach, czego nigdy by mu nie darowała i
solidnie by się za to zemściła, ale sposób w jaki wypowiedział te słowa, był
niepokojący. Czy to możliwe, że mogło do czegoś dojść? Nie! Nic z tych rzeczy!
Odetchnęła, próbując się uspokoić i
spytała:
— Co masz na myśli, mówiąc, że
„spełniłeś moją prośbę”?
Wzruszył ramionami.
— Bawiłem się razem z tobą: w barze,
na plaży — urwał, próbując zwiększyć napięcie — i w hotelu. — Ostatnie
słowo spowodowało jęk Hermiony, więc Draco kontynuował: — Nadal nie mogę wyjść
z podziwu, jak działa na ciebie alkohol. Zmieniasz się w zupełnie inną osobę i
muszę powiedzieć, że to niesamowicie ciekawe doznanie.
Hermiona przełknęła ślinę.
— Doznanie?
Przytaknął.
— Jak najbardziej. Poza tym ja też
świetnie się bawiłem i chętnie bym to powtórzył — powiedział, mrugając okiem.
Hermiona analizowała w głowie każde
jego słowo. On ewidentnie coś insynuował. Musiała poznać więcej szczegółów. I
to już!
— O czym ty, na Merlina mówisz?
Draco spojrzał na nią, udając szok.
— Nie pamiętasz tego? Nie pamiętasz naszego wieczoru?
— Ja… Ja… Pamiętam fragmenty, jasne? —
warknęła. — To przez ten alkohol… mam luki w pamięci, ale… Ale możesz mi
wyjaśnić, co ty insynuujesz i co to, na Merlina znaczy „nasz wieczór”?
Draco nie zamierzał tak szybko
odpowiedzieć na jej pytanie, dlatego zerknął na zegarek i złapał się za głowę.
— Rany, już ta godzina! Muszę lecieć,
mam coś ważnego do zrobienia. — Wstał z krzesła i przysunął puste do stolika,
po czym spojrzał na Hermionę. — A byłbym zapomniał. Masz bardzo wygodne łóżko.
Patrzyła na niego szeroko otwartymi
oczami. Gdy do jej mózgu dotarł sens jego słów, z jej ust wydobył się jęk,
który sekundę później zamienił się w ryk:
— Malfoy, co ty, u licha wygadujesz?!
Odpowiedz, wiem, że mnie słyszysz! Malfoy!
Draco szedł właśnie w stronę wyjścia,
uśmiechając się szeroko i ciesząc, że zabawa dopiero się zaczyna.
~*~*~*~*~*~
Draco jeszcze nie zdążył wyjść z
restauracji, a już usłyszał za sobą głos zbliżającej się Hermiony.
— Malfoy, stój! Nie skończyliśmy rozmawiać.
Jeśli myślisz, że możesz mnie tak zbyć, to grubo się mylisz — warknęła.
Wzruszył ramionami i nie odwracając
się w jej stronę, odpowiedział:
— Jak mówiłem, mam coś do zrobienia.
Później pogadamy, teraz nie mam czasu.
Wyglądało na to, że była w pewnej
odległości, ponieważ niezbyt zrozumiał, co mamrotała pod nosem, ale mógł się
założyć, że dotyczyło to jego zachowania.
Przyspieszył trochę kroku, mając
nadzieję, że kobieta odpuści i nie będzie go zmuszać do wyznania prawdy.
Niestety mógł o tym tylko pomarzyć, ponieważ po chwili znów usłyszał jej głos.
— Czy ty musisz tak biec? Nie mogę cię
dogonić, a naprawdę chcę z tobą porozmawiać.
— Nikt ci nie każe za mną iść. Równie
dobrze możesz wrócić do pokoju i dać mi spokój.
Mógł się założyć, że przewróciła oczami
na jego sugestię.
— Ani mi się śni! Wyśpiewasz wszystko
jak na spowiedzi!
Draco nie miał pojęcia, o czym mówi,
ale nie zamierzał wdawać się w nikomu niepotrzebne dyskusje. Pragnął jedynie,
żeby odpuściła. Tylko jak ją do tego zmusić? Potrzebował cudu.
Jak na zawołanie w holu pojawiła się
grupa turystów, którzy wrócili z jakiejś wycieczki krajoznawczej. Postanowił
wykorzystać to jako okazję do ucieczki. Obejrzał się za siebie, chcąc mniej
więcej obliczyć odległość między nim a Hermioną. Była niedaleko, więc musiał
działać szybko.
Przyspieszył kroku i po prostu wbił
się w wolną przestrzeń między dwoma mężczyznami.
— Przepraszam, chciałbym przejść —
mruknął, przeciskając się przez tłum.
Ludzie zdawali się go nie zauważać,
lecz mimo wszystko chciał być kulturalny. Zerknął za siebie i uśmiechnął się
szeroko, widząc Hermionę oczekującą na rozproszenie się tłumu, co nie było
takie proste, ponieważ turyści mieli wiele toreb wypchanych po brzegi i to
skutecznie ograniczało możliwości ruchowe. Próbowała znaleźć wolną przestrzeń,
jednak gdy tylko robiła krok w bok, jak na zawołanie ludzie przesuwali się w tę
stronę, co ona. Mógł przysiąc, że usłyszał jej zirytowane warknięcie.
Gdy Draco znalazł się po drugiej
stronie tłumu, poprawił ubranie i spojrzał się za siebie, jednak nigdzie nie
zauważył Hermiony, dlatego wesoło pogwizdując, ruszył w kierunku głównych
drzwi.
Pogoda była taka sama jak w
poprzednich dniach, więc spora część turystów spędzała czas na świeżym
powietrzu. Siedzieli na kocach, rozmawiając i śmiejąc się donośnie. Draco
postanowił pospacerować po okolicy, jednak gdy schodził po schodach, usłyszał
znajomy głos.
— Cześć, Draco!
Spojrzał w prawo i zobaczył biegnącego
Tommy’ego, uśmiechniętego od ucha do ucha.
— Witaj — odpowiedział uprzejmie. —
Znowu uciekłeś rodzicom?
Chłopiec spojrzał na niego z
dezaprobatą i pokręcił głową.
— Nie, coś ty. Właśnie tu idą, o
zobacz, tam są! — Wskazał palcem rodziców, podchodzących wolnym krokiem w ich
kierunku. — Tata zauważył, że wychodzisz z hotelu i od razu przybiegłem się
przywitać.
— To miłe. Też się cieszę, że cię
widzę.
W międzyczasie rodzice chłopca stanęli
obok nich.
— Dzień dobry — powiedzieli, co Draco
skomentował skinieniem głowy.
— Witam, jak widzę, Tommy trzyma się
blisko państwa.
Kobieta zaśmiała się krótko.
— Staramy się go pilnować, ale wie
pan, jak jest. Dzieci wszystko interesuje i naprawdę czasem bywa ciężko.
Chcieliśmy iść na plażę, ale Tommy zaczął marudzić, więc wróciliśmy do hotelu.
Właściwie dobrze się składa, że się spotkaliśmy, bo mamy małą prośbę.
Draco uniósł brew z zaciekawieniem i
już miał coś odpowiedzieć, ale wtedy pojawiła się Hermiona wygłaszająca swoją
tyradę.
— Tu jesteś! Myślałam, że nie przejdę
przez ten tłum. W tym holu jest zdecydowanie za ciasno. Ale udało mi się
przebić. Nie myśl, że ci się upiecze, musimy dokończyć naszą rozmowę. Możesz mi
pow… — urwała, gdy się zorientowała, że koło Draco stoi ktoś obcy. — Dzień
dobry — dodała uprzejmie.
Draco nie mógł powstrzymać się od
uśmiechu, kiedy państwo Adams wymienili spojrzenia i odpowiedzieli razem:
— Dzień dobry.
Hermiona przysunęła się do Draco i
zapytała półgębkiem:
— Kto to jest?
— To są państwo Adams i ich syn Tommy
— wskazał chłopca i zmierzwił mu włosy, co spowodowało cichy chichot dziecka. —
A to Hermiona Granger, moja znajoma.
— Bardzo mi miło — powiedziała
Hermiona. — Państwo także mieszkają w tym hotelu?
Pani Adams uśmiechnęła się lekko.
— Tak, byliśmy na tej samej wycieczce
do Loro Parku, co pan Draco. To właśnie dzięki niemu znaleźliśmy tam naszego
uciekiniera, który lubi sprawiać kłopoty swoim rodzicom, prawda, synku?
Tommy wzruszył teatralnie ramionami.
— Ten typ tak ma — powiedział,
powodując śmiech dorosłych.
— Pewność siebie to pewnie twój znak
rozpoznawczy? — zapytała chłopca rozbawiona Hermiona.
— No pewnie, ale wtedy nie uciekłem,
tylko się nudziłem, a to co innego!
— Tak, tak, a my o mało nie
oszaleliśmy z niepokoju — mruknął pan Adams. — Właściwie, Draco, chcieliśmy cię
o coś prosić.
— Co takiego? — spytał z
zaciekawieniem.
Pan Adams otworzył usta, by coś
powiedzieć, ale przerwała mu jego żona.
— Chcielibyśmy z Tedem zaplanować
dalsze dni pobytu, wybrać wycieczki i przejrzeć foldery z hotelu, ale
planowanie podczas pilnowania Tommy'ego, byłoby nierealne. Pamiętam, że w parku
mówił coś o zdjęciach, które miałeś mu pokazać. Więc może miałbyś chwilę, a my
w tym czasie moglibyśmy zająć się planowaniem? To nie zajęłoby zbyt wiele
czasu…
Draco nie zastanawiał się zbyt długo.
To byłaby dobra okazja, żeby pozbyć się Granger, bo chyba nie będzie chciała z
nim niańczyć Tommy’ego. Chociaż chce od niego informacji i prawdopodobnie
mogłaby zrobić wszystko, żeby je uzyskać. Uśmiechnął się do swoich myśli.
— Oczywiście, z przyjemnością pomogę.
I tak chciałem pokazać małemu kilka zdjęć — powiedział, po czym spojrzał na
Hermionę. — A Granger mi pomoże, prawda?
Oczy Hermiony otworzyły się szeroko i
otwierała usta jak ryba, nie wiedząc co powiedzieć. Gdy pierwszy szok minął,
zmrużyła oczy i złapała go za ramię.
— Przepraszamy na moment — powiedziała
do państwa Adams, uśmiechając się miło, po czym odciągnęła Draco kilka kroków w
bok.
— Co ty u licha wymyślasz? Mam ci
pomóc w opiece nad dzieckiem? Ja go nawet nie znam! — warknęła.
Draco przewrócił oczami.
— To poznasz, wielki problem. Poza tym
przysługa za przysługę. Ty pomożesz mi z małym, a ja…
— Odpowiesz na każde moje pytanie
dotyczące wczorajszego dnia? — dokończyła jego wypowiedź, mając nadzieję, że
właśnie to chciał powiedzieć.
— Dokładnie tak. Chociaż muszę ci
powiedzieć, że czuję ogromny zawód z powodu tego, że nic nie pamiętasz.
Udał, że to go zabolało, co
skomentowała parsknięciem.
— Malfoy, znamy się od lat i wiem, ja
po prostu wiem, że coś kręcisz. Ale choćby nie wiem co mnie powstrzymywało,
wyciągnę z ciebie prawdę — oświadczyła, machając mu palcem przed nosem.
Spojrzała na rodzinę przy schodach. Pani Adams wyraźnie liczyła na ich pomoc, a
chłopiec machał ręką, uśmiechając się. Przez chwilę dreptała w miejscu,
analizując coś w głowie, po czym jęknęła głośno i powiedziała: — Dobra, pomogę
ci. Mam nadzieję, że także dotrzymasz obietnicy.
Rzucił jej szelmowski uśmiech.
— Wątpisz?
— Nawet nie wiesz, jak bardzo.
Szli ramię w ramię w stronę państwa
Adams, którzy oczekiwali na ich decyzję. Widząc błagalny wzrok kobiety, nie
sposób było odmówić.
— Zajmiemy się Tommym — rzekł Draco. —
Mogą państwo planować, co tylko chcecie, a my sobie poradzimy, prawda mały?
Chłopiec uniósł ręce w górę i
odtańczył taniec radości, rozśmieszając zgromadzonych. Hermiona była zaskoczona
faktem, że Draco ma z nim taki dobry kontakt. Nie przypuszczała, że lubi
dzieci.
— Świetnie! — Pani Adams klasnęła w
dłonie. — Najlepiej będzie jeśli usiądziecie z nim gdzieś blisko nas.
Chciałabym mieć go na oku. Może przy tych stolikach? — Wskazała stoliki z
wielkimi parasolami.
Draco i Hermiona skinęli głowami i już
mieli iść w tamtą stronę, ale Tommy szarpnął Draco za spodnie, zwracając na
siebie jego uwagę.
— Co tam, mały?
— A zdjęcia? Gdzie je masz?
Draco sięgnął do tylnej kieszeni
spodni i wyjął z niej wypchaną po brzegi kopertę.
— Tutaj.
Chłopiec rozpromienił się i
podskakując, ruszył wybrać odpowiedni stolik, podczas gdy dorośli wolniejszym
krokiem do nich zmierzali. Hermiona przyglądała się Draco z zaskoczeniem, co
nie umknęło jego uwadze.
— Pytaj, Granger, bo widzę, że cię
korci — powiedział ze stoickim spokojem.
— Nosisz zdjęcia w kieszeni? —
zapytała po prostu.
Parsknął śmiechem i skinął głową.
— Mówiłem, że mam sprawę do
załatwienia i to właśnie było to.
— Ale oni brzmieli tak, jakby dopiero
teraz ci to zaproponowali. Jeśli użyłeś magii, to chyba nie zdajesz sobie
sprawy z tego, jakie to nieodpowiedzialne.
Draco spojrzał za siebie. Państwo
Adams byli pogrążeni w rozmowie, więc niczego nie słyszeli.
— Granger, przestań. Nie użyłem magii,
od rana miałem kopertę w kieszeni, więc nie drąż tego. Obiecałem, więc
dotrzymuję słowa. Poza tym Tommy to fajny dzieciak. Sama się o tym przekonasz.
Hermiona spojrzała na chłopca, który
zajął miejsce przy stoliku i machał do nich ręką, radośnie się uśmiechając.
— Tak, jest uroczy. Nie wiedziałam, że
lubisz dzieci. To takie… zaskakujące.
Draco zerknął na nią z ukosa.
— Wiele o mnie nie wiesz, ale kto wie,
może kiedyś się tego dowiesz.
~*~*~*~*~*~
— Gotowi? — zapytał Draco Tommy'ego i
Hermionę.
Chłopiec pokiwał głową z entuzjazmem,
a Hermiona lekko się uśmiechnęła.
— Pokaż, co tam masz — powiedziała,
machając ręką, by go pospieszyć.
Westchnął teatralnie i wysypał
zawartość koperty na blat stołu. Tommy wziął pierwsze zdjęcie z brzegu i zaczął
się mu intensywnie przyglądać, wydając przy tym dziwne odgłosy. Hermiona i
Draco wymienili spojrzenia, zaskoczeni jego reakcją. Chłopiec dostrzegł to i
unosząc brew, zapytał:
— Co?
Dorośli pokręcili głowami.
— Nic, nic. Podoba ci się? — spytał
Draco, chcąc go zachęcić do rozmowy.
— I to jak! Ten lew wygląda jak żywy.
Jego oczy są przerażające. Leży na wzniesieniu, jak prawdziwy król dżungli —
trajkotał, spoglądając na Hermionę — Chcesz zobaczyć?
Początkowo nie zarejestrowała, że ją
woła, ponieważ uciekła gdzieś myślami. Dopiero szturchnięcie w ramię przez
Draco, sprowadziło ją na ziemię. Popatrzyła na niego, wyraźnie oburzona, ale on
tylko wskazał głową Tommy'ego i momentalnie wyraz jej twarzy złagodniał.
— Słucham?
Mały uśmiechnął się lekko.
— Chcesz zobaczyć zdjęcie? —
powtórzył, podając jej fotografię, bez czekania na odpowiedź.
— Tak, oczywiście — wymamrotała,
odwracając podarunek w dłoniach.
— W ogóle Hermiono, mogę do ciebie
mówić po imieniu? — zapytał Tommy bez ogródek.
Draco popatrzył na niego z oburzeniem,
co chłopiec skomentował, przewracając oczami.
— No co? — bąknął.
— Nie możesz zwracać się do kogoś po
imieniu, a potem o to pytać.
Chłopiec wzruszył ramionami.
— Ale zapytałem, prawda?
Draco otworzył usta, by coś
odpowiedzieć, ale dotyk dłoni Hermiony go powstrzymał. Spojrzał na nią
pytająco.
— To nie jest powód do kłótni —
powiedziała, zwracając się do Tommy'ego. — Możesz mówić mi po imieniu. Nie
widzę w tym nic niestosownego.
Tommy uśmiechnął się słodko, rzucając
wymowne spojrzenie Draco.
— Widzisz, Draco, Hermiona się zgadza.
— Mężczyzna westchnął ciężko, a chłopiec kontynuował: — W ogóle masz ładne
imię, Hermiono. Nigdy nie znałem żadnej Hermiony.
Twarz kobiety rozjaśnił szeroki uśmiech.
— Teraz już znasz i dziękuję.
— Bardzo mi się podoba — dodał Tommy,
wybierając zdjęcie ze sterty. — Bardziej niż „Draco” — dodał, wyraźnie
akcentując ostatnie słowo.
Draco udał oburzenie, a Hermiona
zachichotała, co rozbawiło chłopca.
— Smyku, zajmij się zdjęciami, a nie
filozofujesz — oświadczył Draco, siląc się na poważny ton.
Tommy prychnął.
— Dobra, dobra. Zażartować nie można?
Weź, wyluzuj.
Hermiona patrzyła na jednego i
drugiego, nie kryjąc rozbawienia. Karcące spojrzenie Draco, spowodowało jej kolejny
chichot.
— Uwielbiam go — powiedziała. — Swoją
drogą, ma rację. Powinieneś trochę wyluzować. Jesteś na wakacjach, a bawisz się
w moralizatora.
Brew Draco uniosła się nieznacznie.
— I mówi to osoba, która uwielbia
wszystkich ustawiać.
— Ha, ha, bardzo śmieszne — mruknęła z
udanym oburzeniem. — To fakt, lubię drygować, ale teraz to nie ma znaczenia.
Zajmujemy się Tommym i powinniśmy chociaż na chwilę zapomnieć o rzeczywistości
i skupić się na tej chwili.
Draco uśmiechnął się w swoim
stylu.
— Skoro tak, to co myślisz o tym
zdjęciu? — zapytał, wskazując to, leżące przed nią.
Hermiona wzięła fotografię w dłoń i
przyjrzała jej się. Dwie małpy huśtały się na drzewie i patrzyły prosto w
obiektyw. Zerknęła w bok, uśmiechając się.
— Niezłe oko, naprawdę. Uchwycenie ich
w takiej sytuacji pewnie nie należało do najłatwiejszych.
Draco skinął głową.
— Łatwo nie było, ale prościej niż je
złapać.
Hermiona parsknęła śmiechem, zwracając
uwagę Tommy'ego, który spojrzał na nich podejrzliwie.
— Co was tak bawi? — zapytał,
wysuwając szyję, chcąc zobaczyć zdjęcie.
Draco przytrzymał go.
— Nic, nic. Coś nam się przypomniało.
— Ech, dorośli — jęknął chłopiec,
wracając do przeglądania zdjęć.
Draco i Hermiona wymienili spojrzenia
i nadal przyglądali się małpom.
— Złapanie ich graniczyło z trudem,
ale razem daliśmy radę — powiedziała Hermiona.
— Tak, to prawda. Jak się czułaś,
ratując świat przed małpią zagładą?
Kobieta popatrzyła na niego,
wzruszając ramionami.
— W sumie… normalnie?
— Wiem, że to nie był twój pierwszy raz, ale to chyba miła
odmiana? — zagaił.
— Zdecydowanie. Przed laty stoczyłam
tysiące pojedynków, chcąc ocalić nasz świat, a teraz wystarczyło trochę…
czarów. Muszę przyznać, że zaskoczyło mnie to, jak byłeś pomocny, bo jak wiesz,
w szkole nie wykazywałeś żadnej chęci do pomocy.
Draco przewrócił oczami.
— Zmusiła mnie do tego sytuacja.
Pewnie gdyby nie rozkazy ojca moje losy potoczyłyby się zupełnie inaczej. Kto
wie, może bym wam pomógł?
Uśmiechnęła się lekko.
— Wiedziałam, że gdybyś mógł, w wielu
sytuacjach postąpiłbyś inaczej. Ale cóż, nie ma sensu wracać do przeszłości.
Cieszmy się teraźniejszością i tym, że nasza współpraca się opłaciła, czyż nie?
— Naturalnie. Ocaliliśmy Teneryfę, a
wyraz twarzy opiekuna zwierząt na zawsze pozostanie w mojej pamięci —
powiedział rozbawionym tonem.
Jego słowa rozśmieszyły Hermionę,
która nawet nie próbowała tego ukryć. Zerknęła przelotnie na Tommy’ego, który
trzymał w dłoniach zdjęcie, uśmiechając się szeroko. Gdy uchwycił jej wzrok,
odwrócił fotografię, ukazując jej zawartość.
— Poznajesz? — zapytał z entuzjazmem.
Hermiona wychyliła się do przodu.
Goryl siedział koło drzewa i patrzył przed siebie wymownym wzrokiem.
— Tak! To właśnie o nim opowiadał mi
przewodnik. Nadal jestem oburzona faktem, że nikt go nie słuchał. Te opowieści
były bardzo interesujące.
Draco parsknął śmiechem.
— Dla ciebie na pewno, ale ten
siedzący tutaj młody człowiek — wskazał na Tommy’ego — był tak znudzony, że
postanowił uciec rodzicom i poszukiwali go, biegając między turystami.
Szczęście, że wpadł na mnie.
— Nie lubię historii, jasne? — wyjaśnił
chłopiec. — Poza tym szukałem Draco i znalazłem! Wtedy robił te zdjęcia i, i, i
nawet przez chwilę patrzył na ciebie — dodał z entuzjazmem, wskazując palcem
Hermionę.
Draco otworzył szeroko oczy i chcąc
uciąć temat, powiedział:
— Nie pokazujemy palcem — zwrócił się
do Hermiony — nie patrzyłem, zdawało mu się.
Hermiona chyba w to nie uwierzyła, bo
zerknęła na Tommy’ego, który był wyraźnie ucieszony, że może wszystko
opowiedzieć.
— Patrzył, patrzył. Nawet przez chwilę
się zawiesił i udawał, że nie widzi nic poza tobą, bo próbowałem go zagadać,
ale nie słuchał.
— Co ja wtedy robiłam?
— Rozmawiałaś z przewodnikiem. Potem
Draco mówił, że cię nie zna…
Draco potarł palcami oczy. Mały wpędzi mnie w bagno, pomyślał,
próbując jakoś wybrnąć z sytuacji. Podniósł wzrok i zauważył patrzącą na niego
Hermionę, oczekującą wyjaśnień.
— Nie znasz mnie? No proszę, Malfoy,
tego się nie spodziewałam — mruknęła, stukając paznokciem w blat stołu.
— Nie to miałem na myśli. Po prostu
nie chciałem, żeby o ciebie wypytywał i zadawał tysiące pytań. Co jak widać
bywa uciążliwe.
Tommy westchnął teatralnie.
— Powiedziałem to, co widziałem i
słyszałem. I nie jestem uciążliwy, prawda? — Popatrzył wymownie na Hermionę.
— Nie jesteś — odpowiedziała. —
Dziękuję za twoją szczerość. Szkoda, że nie wszyscy tu zgromadzeni są tak
szczerzy. — Draco uniósł brew, co spowodowało, że dodała: — Tak, Draco, mówię o
tobie. Dobrze wiesz, co mam na myśli.
Skinął głową, zdając sobie sprawę, że
prędzej czy później będzie musiał powiedzieć jej prawdę dotyczącą wczorajszego
dnia. Nie wiedział tylko, w jaki sposób to zrobić. Obecność Tommy’ego nie
sprzyjała takim opowieściom, a szczerze mówiąc, miał już dość jej karcących
spojrzeń i ta gra nawet jego przestała bawić. Zerknął w kierunku stolika, przy
którym siedzieli rodzice chłopca. Pani Adams obserwowała ich i pomachała lekko
ręką.
Nagle w jego głowie zaświtał pomysł.
— Tommy, może pokażesz mamie niektóre
ze zdjęć? — zapytał. — Chyba już może je obejrzeć.
Mały spojrzał na kobietę i uśmiechnął
się szeroko. Ze stosu wybrał kilka fotografii i pędem ruszył, by je
zaprezentować.
W międzyczasie Hermiona cały czas
przyglądała się Draco.
— Chcesz mi coś powiedzieć? — zapytała
cicho.
Skinął głową.
— Nie chciałem mówić o tym przy małym,
sama rozumiesz.
— Słucham.
Położył ręce na blacie i odetchnął.
— Cóż, istnieje duże
prawdopodobieństwo, że trochę podkręciłem historię z wczorajszego dnia
dotyczącą naszego spotkania — powiedział.
Hermiona prychnęła.
— Wiedziałam! Ja po prostu wiedziałam,
że coś kręcisz. Jak ty tak możesz? Bawiło cię to?
— I to jeszcze jak — wypalił bez
zastanowienia, a jej mordercze spojrzenie niemal mogło go zabić, dlatego uniósł
ręce w obronnym geście. — Ale, już nie bawi, przysięgam! Chciałem cię trochę
rozweselić, bo nie czułaś się najlepiej, a sama wiesz, że lubię się z tobą
drażnić.
— Są jakieś granice, Malfoy. Ja.. ja
myślałam, że między nami do czegoś doszło!
— jęknęła z przerażeniem. — Chciałeś, żebym tak myślała? Dlaczego?
Wzruszył ramionami.
— Ta myśl powstała pod wpływem chwili.
Po prostu nie mogłem się oprzeć.
Hermiona wyprostowała się i zwróciła w
jego kierunku.
— Dobra, możesz teraz powiedzieć, co
się naprawdę stało? Tylko bez
kręcenia.
— Nie mam innego wyboru. Więc tak ta
część, że na mnie wpadłaś i spotkałem Mateo, to prawda. On naprawdę tak o tobie
mówił. Nie powinnaś się z nim zadawać — wtrącił, a ona machnęła ręką, by go
pospieszyć. — Szukałem cię na plaży, ale nie znalazłem, bo sądziłem, że poszłaś
do hotelu, więc udałem się do baru na plaży. I tak, byłaś tam, ale — chciała
coś powiedzieć, jednak jej przerwał — rozmawiałaś jedynie z barmanem. Dlatego
podszedłem do kontuaru, chcąc cię stamtąd zabrać, bo wydawało mi się, że jesteś
nieźle wstawiona. Oczywiście byłaś dla mnie niemiła, co bolało, ale w sumie nie
mogłem się spodziewać niczego innego. Tak okazujesz, że się cieszysz na mój
widok. Chciałaś, żebym sobie poszedł i opowiadając, jak to mnie nie
potrzebujesz, spadłaś z krzesła.
Hermiona jęknęła z przerażenia.
— Przy wszystkich?
— Aha, ale nie martw się. Nie było tam
dużo osób. Po tym przedstawieniu wyprowadziłem
cię z baru i chciałem cię odprowadzić do hotelu, ale uparłaś się, że dasz radę
sama. Jako że widziałem w jakim jesteś stanie, nie mogłem na to pozwolić. Więc
zaproponowałem, żebyśmy usiedli na leżakach i chwilę odpoczęli. Miałem
nadzieję, że dojdziesz do siebie.
— Sądząc po twoim tonie, nie udało
się.
Skinął głową.
— Ani trochę. Jednak muszę przyznać,
że wstawiona Hermiona Granger jest bardzo miłą i wygadaną osobą. Ciekawa
odmiana. I aż jestem zaskoczony, że miło było z tobą porozmawiać.
— O czym rozmawialiśmy? — zapytała
Hermiona, coraz bardziej zażenowana swoim wczorajszym zachowaniem.
Draco popatrzył przed siebie.
— W sumie o wszystkim, ale głównie o
Łasicy…
— Co o Ronie? — przerwała mu.
— Mówiłaś o tej nieszczęsnej rozmowie
telefonicznej i o tym, że cię zdradził z Dafne. Byłaś bardzo zniesmaczona jego
zachowaniem.
— Merlinie, nie powinnam pić —
jęknęła.
Draco poklepał ją po ramieniu.
— Nie przejmuj się. Mówię tak za
każdym razem. To normalne.
Zaśmiała się cicho.
— Wiem, ale ja nigdy nie piję i nie
wiem, co mnie podkusiło. Po prostu ostatnio wszystko jest przeciwko mnie. To
chyba te emocje…
Wzruszył ramionami.
— Musiałaś się wyluzować. Nie ma w tym
nic dziwnego. Ale nie martw się, nie było tak źle. Obudziłaś się we własnym
łóżku cała i zdrowa.
Zmrużyła oczy.
— Możesz mi powiedzieć, jak się tam
znalazłam?
Spodziewał się tego pytania, więc
rzucił jej swój słynny uśmieszek.
— Zasnęłaś na leżaku, więc
postanowiłem cię zanieść do hotelu. To była dość ciężka przeprawa... — Uderzyła go w ramię, co spowodowało, że się
zaśmiał. — Nic nie sugeruję, spokojnie. Po prostu sam byłem trochę wcięty i nie
było łatwo dotrzeć do hotelu. Ale koniec końców, znaleźliśmy się w twoim pokoju
i zaniosłem cię do sypialni. Siłą rzeczy musiałem dotknąć łóżka, więc dlatego wiem,
że jest wygodne. Chyba nie myślałaś, że coś zrobiłem?
Hermiona opuściła wzrok, bawiąc się
palcami na swoich kolanach.
— Nie sądzę, że byłbyś do tego zdolny,
w końcu masz jakiś tam honor, prawda? — powiedziała, siląc się na normalny ton.
— Nie musiałeś opowiadać bajek i niemal doprowadzać mnie do zawału. Ja naprawdę
byłam przerażona w tej restauracji! Tak się nie robi, pamiętaj.
Draco zaśmiał się krótko.
— Przynajmniej było wesoło.
— Jak dla kogo.
W tym momencie podbiegł do nich Tommy
i poklepał Draco po ramieniu. Mężczyzna spojrzał na niego pytająco.
— Pohuśtacie mnie? Mama z tatą muszą
jeszcze coś zrobić, a ja chciałbym się trochę pobawić. Proszę. — Złożył ręce
pod szyją i zrobił maślane oczy.
Draco skinął lekko głową.
— Jasne, idziesz? — zapytał Hermionę,
wstając od stołu.
Pokręciła głową.
— Nie, przepraszam. Muszę iść do
pokoju, niezbyt dobrze się czuję — wyjaśniła, a widząc smutną minę chłopca,
dodała: — Jeszcze będzie okazja, żebyśmy się razem pobawili. O ile twoi rodzice
pozwolą. Co ty na to?
Tommy zerknął do tyłu, a potem na
Hermionę.
— Na pewno się zgodzą. Powiedziałem
im, że jesteś fajna.
Uśmiechnęła się.
— To miło z twojej strony. Baw się
dobrze! — Wstała od stołu i pomachała mu.
Draco wziął radosnego Tommy’ego za
rękę i ruszyli w kierunku placu zabaw, a Hermiona udała się do hotelu. Po
drodze analizowała w głowie słowa Draco i gdy tylko usiadła na łóżku,
odetchnęła z ulgą, mając świadomość, że opowieść z rana była żartem. Cholernym
żartem w stylu Draco Malfoya.
~*~*~*~*~*~
Irytujące pukanie do drzwi, obudziło
Hermionę, która ucięła sobie drzemkę. Początkowo myślała, że ktoś zapuka raz i
sobie pójdzie, a ona będzie mogła dalej odpoczywać. Jednak usłyszała kolejne
stukanie.
— Idź sobie! — warknęła, zakrywając twarz
poduszką.
Była zła, ponieważ nie bez powodu
powiesiła na drzwiach znak „Nie przeszkadzać”. Nie chciała nikogo widzieć,
zwłaszcza Malfoya, który krótko mówiąc, zakpił sobie z niej. W jakimś stopniu
jego sytuację poprawiał fakt, że powiedział jej prawdę, jednak niesmak
pozostał. Poza tym wstydziła się swojego wczorajszego zachowania i po prostu
chciała o tym zapomnieć.
Przekręciła się na łóżku, mając
nadzieję na spokój, ale wtedy znowu ktoś zapukał do drzwi. Westchnęła ciężko,
przeklinając w głowie okropną obsługę hotelową, która nie rozumie, że chce być
sama.
Niechętnie wstała i podeszła do drzwi,
otwierając je.
Jednak jej oczom okazało się
lewitujące w powietrzu pudełko z pizzerii. Przynajmniej tak wydawało jej się na
pierwszy rzut oka. Gdy bardziej się przyjrzała, dostrzegła rękę przy prawej
framudze. Dobrze znała jej właściciela.
Prychnęła pod nosem i zapytała:
— Czego chcesz, Malfoy?
Jak na zawołanie nad pizzą ukazała się
głowa uśmiechniętego Draco.
— Przychodzę w pokoju. Głodna?
Puściła klamkę i założyła ręce na
piersi.
— To zależy od tego jaka to pizza.
— Margherita z szynką i podwójnym
serem — przeczytał na karteczce wystającej z wnętrza pudełka.
Hermiona przez chwilę na niego
patrzyła, wietrząc podstęp w jego zachowaniu, jednak to była jedna z jej ulubionych
pizz i nie jadła kolacji, więc zignorowała rozum, który podpowiadał, że
prawdopodobnie to kolejna gra. Zrobiła krok do tyłu i gestem zaprosiła go do
środka.
— Wchodź, połóż pudełko na stole —
powiedziała.
Draco skinął głową i przeszedł przez
próg, kierując się prosto do stołu i w międzyczasie rozglądając się po pokoju.
Hermiona zamknęła drzwi i poszła do szafki, by wyciągnąć talerze, kubki i
sztućce.
— Ładnie tu — skwitował.
— Dzięki, też mi się podoba. Zjesz
też? — spytała, co ewidentnie go zaskoczyło, więc dodała: — Sama jej nie zjem,
a wygląda na dużą, więc nie ma sensu, żeby się zmarnowała. A że tu jesteś to
też możesz spróbować, chyba że już jadłeś?
Pokręcił głową i usiadł na krześle.
— W zasadzie miałem nadzieję, że to
zaproponujesz. Nie miałem kiedy zjeść, bo Tommy biegał po placu zabaw jak
szalony, a ja musiałem go pilnować. To dziecko ma za dużo energii.
Uśmiechnęła się na wspomnienie o
chłopcu.
— Wyraźnie cię lubi i wykorzystuje to,
by zdobyć wszystko, czego zapragnie. Sprytne, nie powiem. A co z jego
rodzicami? Zaplanowali kolejne dni? — dopytywała, ustawiając talerze i kubki na
stole. Dopiero gdy je postawiła, przypomniała sobie o najważniejszej rzeczy. —
Nie mam nic do picia. Musiałabym skoczyć do sklepu, bo przecież…
— Zajmę się tym. Poczekaj chwilę —
powiedział Draco, wstając z krzesła i szybko wychodząc z jej pokoju.
Zanim się obejrzała, wrócił z
powrotem, trzymając w dłoniach dużą butelkę coli. Uśmiechnęła się szeroko, bo
właśnie o tym pomyślała.
— Idealnie! — Niemal klasnęła w
dłonie.
Widząc jej reakcję, Draco zaśmiał się
krótko i rozlał napój do kubków. Usiedli przy stole i wzięli po kawałku pizzy.
Pierwszy kęs był jakby sięgnięciem nieba. Hermiona zamknęła oczy i nie mogła
się powstrzymać od jęknięcia z zachwytu.
— Smakuje? — zapytał Draco, patrząc na
nią.
Pokiwała głową.
— Wyśmienita, tego było mi trzeba.
Skąd wiedziałeś?
— Podobno tłuste jest najlepsze na
kaca. Przynajmniej Blaise tak twierdził, gdy schlaliśmy się w obskurnym barze.
Hermiona przełknęła i uniosła palec do
góry.
— Po pierwsze: nie mam kaca. —
Spojrzał na nią wymownie. — Naprawdę! Czy tak wygląda osoba, która ma kaca?
Oczywiście, że nie. Jestem w pełni sił, chociaż — zamyśliła się chwilę —
poranek był ciężki i przedpołudnie także, ale to przez ciebie, bo chciałeś mnie
wykiwać i omal doprowadzić do załamania nerwowego! Nie śmiej się ze mnie. Ja
naprawdę byłam przerażona.
Draco rechotał, unosząc ręce w
obronnym geście.
— Wiem, wiem, przepraszam, ale nie
możesz zaprzeczyć, że trochę ci pomogłem. Postawiłem śniadanie, a teraz
kolację! Może trochę wdzięczności? — zaproponował, co skomentowała
prychnięciem.
— O tak, wielki wybawca głodnych,
Draco Malfoy. Bardzo ci dziękuję za twoją dobroć — mruknęła sarkastycznie. — A
tak na serio, to dzięki za to. — Wskazała głową pudełko z pizzą. — Gdy wróciłam
do pokoju po pilnowaniu Tommy’ego, nie miałam siły i chęci zejść na dół na
posiłki. Musiałam się trochę przespać. I spałabym dłużej, gdy ktoś nie zakłócił
mi snu tym irytującym pukaniem do drzwi. Nie widziałeś znaku na drzwiach?
Wzruszył ramionami.
— Musiało mi to umknąć. W sumie
szkoda, że z nami nie poszłaś. Mały ciągle o ciebie pytał i zauważył, że byłaś
smutna, jak odchodziłaś. Nie wiedziałem, co mu powiedzieć, bo nie chciałem,
żeby prawił mi morały, a uwierz, potrafi to robić.
Hermiona parsknęła śmiechem.
— Jakoś nie umiem sobie wyobrazić
dziecka, które mówi ci, jak masz postępować. Tobie? Dorosłemu mężczyźnie?
Draco sięgnął po kolejny kawałek
pizzy.
— Tak, ustawiał mnie w samolocie i w
parku. Wkurza mnie to, ale poza tym to miły dzieciak. Można z nim fajnie
spędzić czas. Bo chyba dobrze się bawiłaś?
— Jasne, jest uroczy, a oglądanie z
nim zdjęć było fajnym przeżyciem. Poza tym jest szczery, a to świadczy o dobrym
wychowaniu.
— Aż do bólu, ale nie mówmy już o nim.
Jak samopoczucie? — zapytał, jakby od niechcenia.
Przekroiła kawałek ciasta i odetchnęła
cicho, po czym spojrzała na niego.
— Bo ja wiem. Chyba dobrze. W sensie
jestem zmęczona, ale na szczęście niedługo idę spać, więc akurat to nie stanowi
problemu. Psychicznie trochę gorzej, bo szczerze mówiąc, jest mi strasznie
wstyd mojego wczorajszego zachowania. Już nie wypiję ani kropli alkoholu.
Nigdy, przenigdy! Wiem, każdy tak mówi dzień po, ale ja trzymam się swoich
postanowień.
Draco uniósł brew i uniósł w górę
kubek z colą.
— Skoro tak, musi nam wystarczyć
napój. Zdrówko.
Zaśmiała się cicho i sparodiowała jego
gest.
— Nie spodziewałam się, że możemy tak
razem siedzieć, jeść i no wiesz… zachowywać się jak…
— Dorośli? — dokończył zdanie,
uśmiechając się półgębkiem. — Wydaje mi się, że nimi jesteśmy, prawda? —
Przytaknęła, przeżuwając. — To miła odmiana. Naprawdę. Chociaż gdy zobaczyłem
ciebie na lotnisku, byłem bardzo zaskoczony twoją obecnością. Teraz już znam
powody, bo wczoraj mi je ujawniłaś. Kto wie, może Teneryfa sprawi, że wszystkie
nasze problemy się rozwiążą?
Westchnęła, wzruszając ramionami.
— Sama nie wiem. Teoretycznie mój
związek z Ronem to przeszłość. Nie wyobrażam sobie powrotu do niego. Ale wiem,
że gdy wrócę do Anglii, będzie nalegał na spotkanie i moja silna wola zostanie
wystawiona na próbę. Dobrze, że Harry jest po mojej stronie, bo gdyby nie to…
— Byłby skończonym idiotą. Granger,
Łasic nie jest ciebie wart. Zasługujesz na kogoś, kto cię doceni. Dobrze wiem,
że byłaś mózgiem całej operacji ratowania Hogwartu i to dzięki tobie obaj
przeżyli. Ale to nie znaczy, że nadal musisz ich niańczyć. Zwłaszcza rudego.
Pokręciła głową.
— Nie jestem jego niańką. Jakaś część
mnie czuje, że jest dla mnie kimś ważnym, ale to co teraz zrobił, przelało
szalę goryczy. Nie mogłabym spojrzeć sobie w oczy, gdybym do niego wróciła. Nie
chcę tego.
— Więc nie wracaj — powiedział po
prostu. — Zacznij nowe życie, bez zbędnego balastu, uwierz mi, odetchniesz i
poczujesz siłę na więcej.
Spojrzała na niego z zainteresowaniem.
— Tak się poczułeś, gdy wyjechałeś? —
Uniósł brew, więc wyjaśniła: — Przypominają mi się fragmenty naszej wczorajszej
rozmowy.
— Bałem się zmian, naprawdę się bałem.
Ale Blaise stwierdził, że damy radę i chociaż bywało ciężko, udało się. Ale
teraz już sam nie wiem, jaka czeka mnie przyszłość w Anglii. Przetarg, który
przegrałem, mógł zrujnować moją karierę architekta.
Poczuł, że jej dłoń opadła na jego
rękę i zobaczył spojrzenie pełne troski.
— Przykro mi, wiem, co to znaczy
przegrać coś, na czym ci zależało.
Pokręcił głową, odstawiając kubek.
— Nie chodzi o przegraną, tylko oto,
że moim rywalem był Nott. Facet, którego uważałem za przyjaciela, skopiował mój
projekt. A na dodatek przyczynił się do tego Blaise, bo zachciało mu się paplać
o interesach. Zapewne zostanę zwolniony i wszystko pójdzie się…
— Spokojnie, nie zwolnią cię. Jestem
pewna, że twój szef wie, co potrafisz i to docenia. Będzie dobrze, nie martw
się tym.
Uśmiechnął się lekko, odwracając dłoń
i lekko ścisnął jej palce.
— Dzięki za pocieszenie. I wybacz, że
tak opowiadam o sobie, musiałem się komuś wygadać.
Odsunęła rękę i wzruszyła ramionami.
— Nie ma o czym mówić. Jesteśmy kwita.
Ja wczoraj ci się wyspowiadałam, a dzisiaj ty powiedziałeś trochę o sobie. Ale
wydaje mi się, że powinniśmy cieszyć się tymi wakacjami, a nie myśleć o
rzeczywistości w Anglii. Co ty na to?
— Masz całkowitą rację — mruknął,
wskazując na nią palcem. — Tu jest wspaniale, a my smęcimy nad resztkami pizzy.
W ogóle przyszło mi coś do głowy.
— Co takiego? — zapytała, wyraźnie
zaciekawiona.
— Może spędzimy jutro razem dzień?
Wiesz, pojedziemy do miasteczka, pozwiedzamy, trochę się powkurzamy nawzajem —
zaproponował, dodając: — Wiem, że to lubisz.
Zagryzła wargę.
— Sama nie wiem…
— Planowałaś już coś? — Pokręciła
głową. — Skoro nie, to co ci szkodzi? Zobaczysz, będzie fajnie. Założę się, że
na koniec dnia, będziesz miała o mnie zupełnie inne zdanie.
Parsknęła śmiechem.
— Skąd ta pewność?
— Bo potrafię zaskakiwać — oświadczył,
składając ręce pod brodą z rozbawieniem. — No nie daj się prosić. Spodoba ci
się, obiecuję.
Wiedziała, że mogła odmówić, ale ta sytuacja
bardzo ją rozbawiła i poza tym, chciała zapomnieć o Ronie, więc nie
zastanawiała się długo.
— Dobra, niech będzie, ale żadnych
gierek!
— Jasna sprawa. Mam jeszcze trochę
czasu, by wszystko zaplanować.
— Co masz na myśli? — dopytywała z
zaciekawieniem.
Uśmiechnął się w swoim stylu.
— Dowiesz się jutro — wyjaśnił,
spoglądając na zegarek. — Pora na mnie. Wyśpij się, bo jutro będzie intensywny
dzień i musisz być pełna sił.
Zmierzyła go wzrokiem, nie kryjąc
rozbawienia.
— Dobrze, postaram się. Ale błagam,
niech to nie będzie nic wyszukanego.
— Spokojnie, będzie pani zadowolona.
Zestawił talerze na szafkę i udał się
w kierunku drzwi. Gdy położył rękę na klamce, odwrócił się do Hermiony,
uśmiechając się.
— To dobranoc, niech ci się przyśni
coś miłego.
Zachichotała cicho.
— Nawzajem.
Draco przeszedł przez próg, a Hermiona
zamknęła za nim drzwi. Jeszcze przez chwilę stała przy nich, opierając się o
framugę i zastanawiając, co przyniesie jutrzejszy dzień, bo po Draco Malfoyu
mogła się spodziewać wszystkiego.