Zapowiadał się kolejny dzień pełen
wrażeń w Hotelu „Albatros”. Pracownicy od rana mieli ogrom pracy, ponieważ
kończył się turnus jednej z większych grup turystów i musieli dopełnić
formalności z wymeldowaniem. Na dodatek pogoda trochę się zepsuła, więc
odpoczywający na Teneryfie wczasowicze głównie spędzali czas na terenie hotelu,
przez co personel nie miał chwili wytchnienia.
Byli także tacy, którzy odpoczywali w
samotności. Mowa o Hermionie Granger, która niedawno wróciła z porannego
spaceru i siedziała w fotelu, trzymając w rękach książkę. Wydawać by się mogło,
że jest pochłonięta lekturą, lecz jeśli obserwowałoby się ją przez parę minut,
można było dostrzec, że od jakiegoś czasu patrzy na tę samą stronę. Tak
naprawdę była pochłonięta swoimi myślami, a raczej wspomnieniami ubiegłego
dnia. Nie chodziło o zwierzęta i piękne rośliny, które miała okazję zobaczyć,
ale o dwójce mężczyzn, odgrywających główne role w wycieczce do Loro Parku —
Mateo i Draco. Różniło ich wszystko; wygląd, zachowanie, sposób bycia, ale
jedno mieli wspólne — tak samo podnosili jej ciśnienie. Nadal nie mieściło jej
się w głowie to, co wydarzyło się wczoraj. Odkąd przybyła na Teneryfę, myślała,
że Mateo jest nią szczerze zainteresowany, a przynajmniej takie sprawiał
wrażenie, ale gdy tylko przestała zwracać na niego uwagę, po prostu zniknął.
Nie, żeby jej to nie przeszkadzało, ale po prostu czuła zawód. Draco natomiast
od przyjazdu działał jej na nerwy tak jak za dawnych lat. Marzyła jedynie o
tym, żeby nie wchodził jej w drogę, a tymczasem najlepiej z tamtej wycieczki
wspominała wspólne ratowanie świata przed zagładą. Być może cała sytuacja była
szalona, ale… czuła niemałą satysfakcję, a za każdym razem, gdy przypominała
sobie ich rozmowę, sugestywne spojrzenia i spontaniczną grę aktorską, na jej
twarzy pojawiał się szeroki uśmiech. Kto by pomyślał, że jego sprawcą będzie
nie kto inny jak Draco Malfoy?
Nagle z rozmyślań wytrącił ją
niespodziewany dźwięk. Rozejrzała się w poszukiwaniu jego źródła, ale nie
dostrzegła nic podejrzanego. Miała wrażenie, że skądś znała tę melodię… Niemal
sekundę później dotarło do niej, że to dzwonek jej mugolskiego telefonu, który…
był przypisany do numeru Harry’ego! Od razu w głowie pojawiły się czarne myśli,
ponieważ miał do niej dzwonić tylko w sytuacji awaryjnej. Momentalnie zerwała
się z fotela, ignorując spadającą na podłogę książkę, i skierowała do komody,
gdzie schowała torebkę. Gdy chwyciła ją w swoje dłonie, przewertowała
zawartość, ale jak na złość, nie mogła znaleźć komórki. Próbowała zlokalizować
kieszeń, z której dochodził dźwięk i po kilku minutach wyjęła aparat z torebki.
Zerknęła na wyświetlacz, a gdy upewniła się, że to Harry, poczuła wielką gulę w
gardle, jednak mimo strachu, nacisnęła zieloną słuchawkę.
— Halo? — zapytała drżącym głosem.
— Cześć, Hermiono — odpowiedział
znajomy głos.
— Na Merlina, Harry! Chcesz, żebym
dostała zawału?
Usłyszała cichy śmiech.
— Nie. Dlaczego? — zapytał ironicznie.
— Przed moim wyjazdem umówiliśmy się,
że będziesz do mnie dzwonił, gdy stanie się coś złego. No więc, co się stało?
Ministerstwo upadło? Minister zaginął? Nie mam tutaj dostępu do czarodziejskiej
prasy i mogę nie być na bieżąco… ale jeżeli stało się coś strasznego…
— Nic się nie stało.
— Wiedziałam, że mój wyjazd był
pomyłką. Nie powinnam była w ogóle brać urlopu. Tak, gdybym nie wyjechała to
może…
— Hermiono, posłuchaj mnie — poprosił
Harry łagodnym głosem.
— Jak możesz być tak spokojny! —
oburzyła się kobieta.
— Ponieważ wszystko jest w najlepszym
porządku. I zanim mi przerwiesz — powiedział, podnosząc głos, nie pozwalając
siebie zagłuszyć — powiem ci, dlaczego dzwonię. Chciałem po prostu wiedzieć,
jak się miewasz, jak spędzasz wakacje. Ale z twojego głosu wnioskuję, że masz
się całkiem nieźle. Ta bojowość i gotowość to działania, prawdziwa Hermiona
Granger.
— Och, nie kpij ze mnie. Naprawdę się
wystraszyłam, że przez mój urlop nasz świat mógłby…
— O ile mnie pamięć nie myli, to ja
jestem Wybrańcem, czyż nie?
Hermiona przewróciła oczami.
— Od kiedy tak wyostrzył ci się język?
Zawsze myślałam, że cięte riposty nie są w twoim stylu. Ale nie czas na to. Co
to w ogóle za pomysł, żeby do mnie dzwonić? Tak bez powodu?
— Przyjaźnimy się, a przyjaciele
powinni mieć ze sobą kontakt, dlatego postanowiłem się do ciebie odezwać. Nie
powinnaś być zdziwiona.
Na twarzy kobiety pojawił się lekki
uśmiech.
— Oj jestem, bo szczerze mówiąc, nie
wyobrażam sobie ciebie z telefonem przy uchu. To takie…
— Nierealne? Cóż, ostatnio tak
przesiąkłem magicznym światem, że ciężko mi było wybrać twój numer. Jednak
wreszcie się udało. No to opowiadaj jak tam twoje wakacje?
Hermiona westchnęła.
— Intensywnie. Jestem tu dopiero
trzeci dzień, a odwiedziłam już jedno z najpiękniejszych miejsc. Planuję także dalsze
zwiedzanie, ale najbardziej cieszy mnie piękna pogoda. Hotel także ma w sobie
coś niezwykłego. Gdybym tylko nie musiała użerać się z… Och, prawdę mówiąc, nie
mam nawet czasu czytać książek, więc możesz się domyślić, ile mam tu zajęć.
— Hermiona Granger nie ma czasu na
czytanie? Merlinie, świat zwariował. Przecież ty to robisz… od zawsze. — W
głosie Harry’ego dało się wyczuć nutkę zaskoczenia.
— Prawda, prawda, ale ja ostatnio
robię wszystko na przekór sobie i w gruncie rzeczy dobrze mi z tym.
Przez chwilę zapanowała cisza między
nimi. Hermiona nie była pewna, czy przyjaciel analizuje sens jej słów, czy
szuka adekwatnej do sytuacji odpowiedzi. Gdy już otworzyła usta, by coś
powiedzieć, zapytał:
— Daleko od nas jesteś?
Mimo że jakaś cząstka jej spodziewała
się takiego pytania i tak była zaskoczona, że padło tak szybko. Bez podchodów,
bez owijania w bawełnę. Ot jak gdyby nigdy nic. Zamknęła oczy, próbując
opanować targające jej ciałem emocje. Z jednej strony mogłaby odpowiedzieć, ale
z drugiej obawiała się, że ta informacja dotrze do Rona, a tego nie chciała.
Wzięła głęboki oddech.
— Harry, przepraszam, ale nie mogę
powiedzieć. Nie chciałabym, żeby dowiedziały się o tym pewne osoby, a
zwłaszcza… Ron.
Mężczyzna prychnął głośno.
— Znasz mnie i wiesz, że nie mógłbym
mu powiedzieć. Nie zdradzam tajemnic. W ogóle nie zdradzam nic i nikogo, w
przeciwieństwie do niego.
— To nie pora na analizowanie jego
zachowania. Było, minęło. Chcę przez te kilka dni zapomnieć o tym, co mi
zrobił. Odciąć się od rzeczywistości i po prostu być, chociaż to nie takie
proste, jakby się mogło wydawać.
— Domyślam się, choć nigdy nie byłem w
takiej sytuacji. Jeżeli nie chcesz powiedzieć, gdzie wyjechałaś, rozumiem.
Szanuję twoją decyzję. Ale czy mogłabyś mi obiecać, że odezwiesz się do mnie,
gdy będziesz wracać? Odrobina przyjacielskiego wsparcia zapewne ci się przyda.
Hermiona parsknęła śmiechem.
— Oczywiście, poinformuję cię o dacie
powrotu. A tak nawiasem mówiąc, to co powinieneś teraz robić? Zdaje mi się, że
siedzisz w pracy. Ładnie to tak się obijać? Wybraniec powinien świecić
przykładem.
Kobieta oczami wyobraźni widziała, jak
Potter z roztargnieniem przeczesuje swoje włosy.
— Nie obijam się, po prostu… rozsądnie
gospodaruję czasem. Mam do napisania miesięczny raport, ale na pewno zdążę.
Lepiej opowiedz, co już zwiedziłaś. Chętnie posłucham.
Hermiona pokręciła głową, głośno
wzdychając.
— Dlaczego za każdym razem mam
nadzieję, że zmienisz swoje przyzwyczajenia i przestaniesz odkładać rzeczy na
później? Nawet, teraz gdy pracujesz jako auror, nie ustalasz sobie priorytetów.
Tyle razy wam powtarzałam…
— Hermiono, naprawdę nie musisz
zaprzątać sobie tym głowy. Wszystko jest pod kontrolą.
— Nie jestem co do tego przekonana.
— Poradzę sobie, a chwila rozmowy z
tobą mnie nie zbawi. Poza ty… — Harry urwał w połowie wypowiedzi, co zaskoczyło
Hermionę, ale po chwili znów usłyszała jego głos. — Hermiono, nie obrazisz się,
jeśli przerwiemy rozmowę? Właśnie dostałem wiadomość od Kingsleya. Czeka na
mnie w gabinecie. Sama rozumiesz.
— Oczywiście, praca jest ważniejsza.
Leć, nie przejmuj się mną — powiedziała szybko.
— Obiecuję, że niedługo zadzwonię.
Hermiona westchnęła cicho.
— Koniec tych pogaduszek, biegnij do
ministra — ponagliła go. — Porozmawiamy za kilka dni.
— Dobrze, miłego odpoczynku. Jak możesz,
wyślij jakąś kartkę. Przynajmniej obejrzę widoki. Bo pewnie są niesamowite,
prawda?
— Owszem są, ale idź. Minister czeka!
— Okej, już idę. To na razie!
Po tych słowach Harry rozłączył się,
nie czekając na odpowiedź Hermiony. Przez chwilę stała, zerkając na telefon i
uśmiechając się szeroko. Pokręciła głową, odkładając telefon na komodę, po czym
odwróciła się i podeszła do fotela, obok którego leżała książka. Podniosła ją i
z namaszczeniem położyła na stoliku. Poczuła powiew morskiego powietrza, co zachęciło
ją do wyjścia na balkon. Tam oparta o balustradę obserwowała turystów
spędzających czas nad basenem. Długo nie trwało, a znów usłyszała dźwięk
telefonu.
Zatrzymała się w pół kroku, wyraźnie
zaskoczona, że Harry tak szybko dzwoni. Zmarszczyła czoło i podeszła do komody,
sięgając po aparat.
— Hej, zapomniałeś o czymś? Miałeś być
na spotkaniu — powiedziała pospiesznie.
Odpowiedziała jej cisza, co
spowodowało jeszcze większe zdumienie. Otworzyła usta, aby coś dodać i wtedy
usłyszała głos.
— Więc dobrze myślałem, że dalej
utrzymujecie kontakt.
Jej oczy rozszerzyły się do granic
możliwości.
— Ron?
— Tak, twój chłopak.
Prychnęła pod nosem.
— Dla twojej wiadomości: od kilku dni
były chłopak.
— Och, daj spokój, to był tylko… nic
nieznaczący incydent.
Jego słowa były jak cios w serce.
Poczuła się tak, jakby grunt osuwał się jej pod nogami, jednak wiedziała, że
nie może dać po sobie poznać, że to w jakiś sposób na nią wpłynęło. Walcząc
sama ze sobą, wyprostowała się i powiedziała do słuchawki:
— Dla mnie to miało znaczenie, ale nie
mam ochoty z tobą rozmawiać, a tym bardziej o tym, co zaszło. Więc najlepiej
będzie, jeśli zakończymy tę rozmowę.
— Nie! Poczekaj chwilę. Chcę ci
powiedzieć coś ważnego.
— Niby co? Że jest ci przykro i że to
było nieporozumienie? Błagam cię, Ron, nie wmawiaj mi czegoś, w co sam nie
wierzysz.
Rudzielec jęknął cicho i przez chwilę
zapadła między nimi cisza. Gdy nieco się przedłużała, kobieta nie wytrzymała.
— Skoro nic nie mówisz, to się
rozłączam. Cześć.
Kiedy nieco odsunęła telefon od ucha,
usłyszała głos mężczyzny.
— Przepraszam, nie chciałem, żeby to
wszystko się wydarzyło. Dafne omotała mnie, nie wiedziałem, co robię, a kiedy
powiedziała, że moja kariera może ewoluować, zgłupiałem.
— Dobrze, że jesteś tego świadomy, ale
myślę, że to niewiele zmienia między nami. W gruncie rzeczy nic.
— Hermiono, proszę cię, wróć do domu.
Obiecuję, że będzie jak dawniej, naprawdę…
Aż otworzyła szeroko oczy,
niedowierzając w jego słowa. Czy on chciał, żeby tak po prostu o wszystkim
zapomniała?
— Żartujesz, prawda?
— Nie, dlaczego? — zapytał z
zaskoczeniem.
— Jeżeli myślisz, że po tym, co mi
zrobiłeś, mogłabym tak po prostu wrócić, jesteś w wielkim błędzie. Złamałeś mi
serce i prawdę mówiąc, nawet nie chcę z tobą rozmawiać.
— Ale, Hermiono, ja… ja ciebie kocham.
— Gdybyś mnie kochał, nie zdradziłbyś
mnie. Tak się po prostu nie postępuje. Przypomnę tylko jedno — masz się wynieść
z mieszkania do mojego powrotu. Koniec i kropka.
— Ja też jestem jego właścicielem!
Hermiona zamknęła oczy, chcąc
powstrzymać gniew. Gdy odliczyła do dziesięciu, powiedziała spokojnie.
— Ron, nie utrudniaj tego. Wiem, że
sytuacja nie jest łatwa, ale tak będzie najlepiej dla wszystkich.
— Hermiono, nie wygłupiaj się!
— Mówię całkowicie poważnie. Żegnam!
Gdy zakończyła rozmowę, cała się
trzęsła. Kumulujące się emocje eksplodowały ze zdwojoną siłą i jakby w odruchu
bezwarunkowym rzuciła telefon na fotel. Nie mogła zrozumieć zachowania Rona.
Domyślała się, że Dafne chciała go tylko wykorzystać i dlatego nie czuła nawet
krzty współczucia.
Jednak najbardziej była zaskoczona
faktem, że Ron tak lekko podchodził do swojej zdrady. Nie widział w tym nic
złego i po prostu chciał, aby było jak dawniej.
— Nie w tym życiu, Ronaldzie Weasley.
Nie wrócę do ciebie — wyszeptała, tłumiąc łzy napływające do oczu.
Próbowała nie dać się ponieść
uczuciom, ale one powoli przejmowały kontrolę nad jej ciałem, dlatego nie
wahając się ani chwili, postanowiła wyjść na świeże powietrze. Szybko podniosła
telefon z fotela, by wrzucić go do komody. Złapała torebkę oraz klucz do
pokoju, po czym szybko wyszła na zewnątrz, zatrzaskując z całą siłą drzwi.
Ignorując wszystkich dookoła, obróciła się w prawo i szybkim krokiem
przemaszerowała do windy.
W tym samym czasie korytarzem szedł
Draco, który właśnie wrócił z siłowni. Od razu zauważył idącą prosto na niego
Hermionę. W ostatniej chwili zrobił unik, by na niego nie wpadła. Gdy go
minęła, stał i patrzył, jak odchodzi, zastanawiając się, co jej się stało.
Zazwyczaj przynajmniej się z nim witała, a dzisiaj wyglądała tak, jakby ktoś
ostro ją zdenerwował. Tylko kto byłby na tyle głupi? Miał kilka typów.
~*~*~*~*~*~
Jej stopy odbijały się rytmicznie od
chodnika, gdy maszerowała przed siebie, nie zwracając uwagi na mijających ją
ludzi. Potrzebowała chwili spokoju i ciszy, a wyludnioniona plaża wydawała się
idealnym miejscem. Zatrzymała się na drewnianym molo, zdjęła buty i powoli
dotknęła piasku stopą. Przez jej ciało przeszedł dreszcz, ale w gruncie rzeczy
podobało jej się to uczucie. Zrobiła odważny krok i jakby w transie przeszła do
brzegu, obserwując odbijające się na mieliźnie fale. Wzięła głęboki oddech,
czując przyjemny słony zapach, a delikatna bryza rozwiewała jej związane włosy.
Od zawsze uwielbiała morze i ten hipnotyzujący krajobraz. Spacery przy brzegu
były okazją do rozmyślania o ówczesnych problemach i sytuacjach, z którymi
musiała się borykać. Jednak dzisiaj nie zamierzała nic wspominać czy
analizować. Chciała jedynie zapomnieć o tym, co miało miejsce kilka dni temu, a
przede wszystkim o dzisiejszej rozmowie telefonicznej z Ronem. Wydawało jej
się, że radzi sobie z całą sytuacją, ale jego słowa sprawiły, że wszystko
wróciło. Nie potrafiła wymazać z głowy wydarzeń z Londynu, tego bólu i samej
świadomości zdrady. To było silniejsze od niej, a najgorsze zapewne jeszcze
przed nią, ponieważ zdawała sobie sprawę z faktu, że nie da się tak szybko
zapomnieć. Minęły dopiero kilka dni i nawet jeśli byłaby najsilniejszą osobą na
świecie, niechciane emocje nadal tliły się w jej sercu.
Pokręciła głową, chcąc odgonić myśli.
Miała o tym nie rozmyślać, po prostu iść przed siebie i chociaż na chwilę się
odciąć. Nigdy nie była w takiej sytuacji i tak naprawdę nie umiała radzić sobie
z rozstaniem, a przede wszystkim z uczuciem zawodu, które powodowało. Na
dodatek po dzisiejszym telefonie uświadomiła sobie, że Ron nigdy nie traktował
jej poważnie. Niby zapewniał o swojej miłości, ale jakoś nie potrafiła tego
zrozumieć, bo czy osoba, która kogoś kocha, zdradza?
Warknęła ze złości. Miała o nim nie
myśleć, jednak to było trudniejsze, niż przypuszczała. Powoli uniosła wzrok i
rozejrzała się w obie strony. Na plaży znajdowały się pojedyncze osoby. W
oddali zauważyła mężczyznę i kobietę z dziećmi, które z radosnym piskiem
wbiegały do morza, po czym uciekały przed atakującymi je falami. Uśmiechnęła
się na ten widok. Dziecięcy śmiech potrafił ukoić nie jedno złamane serce, a
właśnie teraz najbardziej tego potrzebowała. Obserwowała maluchy przez kilka
minut, a one jak gdyby nic bawiły się w najlepsze.
Bryza wzmogła się i Hermiona poczuła
mocniejszy podmuch, co spowodowało, że momentalnie otuliła się rękami. Sięgnęła
do torebki po sweter, który zawsze nosiła na wszelki wypadek. Gdy zabezpieczyła
się przed zimnem, odwróciła się na pięcie i mało brakowało, żeby na kogoś
wpadła.
Odzyskała równowagę i zerknęła w górę,
rozpoznając błyszczące oczy i uprzejmy uśmieszek. Mateo.
— Cholera — zaklęła cicho, dodając w
myślach: — Jeszcze jego brakowało.
— Cześć, Hermiono — powiedział miłym
tonem.
— Witaj.
Nawet nie miała ochoty udawać, że
cieszy się na jego widok. Po wczorajszej sytuacji w parku postanowiła trochę
się zdystansować. Nie chciała wdawać się z nim w dyskusje i tak naprawdę
jedyne, o czym marzyła, to samotność. Tak, tylko jej teraz potrzebowała, ale
jak na złość los ewidentnie z nią pogrywał.
— Coś się stało? — zapytał cicho.
— Nie, dlaczego?
— Jesteś jakaś zamyślona.
Westchnęła przeciągle.
— Raczej zmęczona — wymamrotała.
Skinął lekko głową, patrząc na fale
odbijające się od brzegu.
— Też lubisz przychodzić na plażę?
— Tak, zawsze mnie uspokaja ten szum
fal i błoga cisza.
— Takie miejsca mają niesamowity urok.
— Zerknął przelotnie w lewo. — O, zobacz, te dzieci zbudowały zamek z piasku.
Niezła konstrukcja.
Hermiona z zaciekawieniem skierowała
się w tamtą stronę. Dzieciaki biegały przy brzegu i pomagały prawdopodobnie
swojemu ojcu formować zamek z mokrego piasku.
— Będą miały co wspominać —
powiedziała, lekko się uśmiechając.
— O tak.
Kobieta obróciła się na pięcie i
zerknęła przelotnie na Mateo.
— Muszę już iść, cześć.
Szybko go ominęła, mając nadzieję, że
nie będzie jej zatrzymywał. Niestety, zrobił to. Poczuła mocny ucisk na swym
lewym ramieniu. Zatrzymała się wpół kroku, zamykając oczy, aby powstrzymać
emocje targające jej ciałem. Po prostu stała i czekała, aż Mateo coś powie.
— Jesteś na mnie zła?
Słysząc to pytanie, na jej twarzy
pojawiło się zaskoczenie wymieszane z irytacją. Szybko przekręciła głowę w jego
stronę.
— Naprawdę chcesz znać odpowiedź?
— Co jak co, ale to nie ty masz powód
do złości — mruknął, kompletnie ją zaskakując.
— Słucham?!
— Nawet chwili nie mogłem z tobą
porozmawiać, byłaś tak zaabsorbowana otoczeniem — sapnął z oburzeniem. — Poza
tym nie wiem, dlaczego postanowiłaś słuchać tego pseudo przewodnika. On nie
miał pojęcia, o czym mówi…
— Gdybyś go słuchał, nie opowiadałbyś
takich bredni!
Mateo parsknął śmiechem.
— Wierz mi, wiele już widziałem i
bardzo dobrze wiem, jak rozpoznać prawdziwego pasjonata. Ten cały Blake to
amator. Nie dziwię się, że wszyscy go olewali. — Hermiona skrzywiła się na jego
ostatnie słowa, więc dodał, wskazując na nią — Och, przepraszam. Wszyscy z
wyjątkiem ciebie.
Kobieta starała się opanować emocje,
ale jego dosadność bardzo to utrudniała. W gruncie rzeczy mogłaby ciągnąć tę
dyskusję, jednak czy miało to jakikolwiek sens? Każde z nich miało swoje
przekonania i nie wierzyła, aby zmieniły się one pod wpływem wypowiedzianych
słów. Poza tym ten dzień od rana nie szedł po jej myśli.
Wzięła głęboki oddech, zamykając oczy.
Przyszła tutaj, aby się odciąć od problemów, więc powinna zrobić wszystko, aby
to się udało. Musiała zakończyć tę wymianę zdań, bo zapowiadało się, że nie
przyniesie nic dobrego.
Wyprostowała się i popatrzyła na
Mateo, który wyglądał na poirytowanego.
— Mateo, posłuchaj. Przyszłam tutaj,
żeby się zresetować i przestać rozmyślać o problemach, które od kilku dni mnie
przytłaczają. Naprawdę nie mam siły i ochoty na dyskusje na temat wczorajszej
wycieczki. Być może oboje mogliśmy zachować się inaczej. Było, minęło. Obawiam
się, że gdybyśmy kontynuowali tę rozmowę, powiedziałabym za dużo, a naprawdę nie
chcę robić sobie w tobie wroga. Mam nadzieję, że mimo wszystko dobrze się
bawiłeś, bo ja będę do końca życia pamiętać ten wyjazd. Oczywiście z pozytywnej
strony i tobie też radzę tak zrobić. Bo kto wie, może już nigdy tam nie
pojedziemy? Przynajmniej ja. — Poprawiła torebkę na ramieniu. — Tak jak mówiłam
wcześniej, przyszłam tu, aby się odciąć od wszystkiego, dlatego pozwól, że
sobie pójdę. Najlepiej w przeciwnym kierunku.
— Hermiono, ja nie chciałem…
Machnęła ręką, przerywając mu.
— Wiem, ja też nie planowałam wielu
rzeczy, ale najwidoczniej tak już musi być. Cóż, życzę miłego dnia. Baw się
dobrze. Cześć.
Po tych słowach ponownie się obróciła
i ruszyła brzegiem morza. Nawet nie liczyła na to, że będzie ją zatrzymywał.
Nie chciała tego. Pragnęła jedynie jak najszybciej zniknąć z zasięgu jego
wzroku. Żałowała, że nie może się teleportować. To byłoby najlepsze rozwiązanie
tej żenującej sytuacji. Jego słowa odbijały się echem w jej głowie. Nadal nie
mogła zrozumieć, co jest złego w rozmowie z przewodnikiem. Przecież na tym
polega ich praca. To dość irracjonalny powód do wyrzutów, przynajmniej w jej
odczuciu.
Warknęła pod nosem, kręcąc szybko
głową. Miała nie analizować i nie rozmyślać. Najpierw Ron, teraz Mateo… Co
jeszcze? Może Malfoy stanie na jej drodze?
— Merlinie, dlaczego tak się nade mną
znęcasz? Gdzie popełniłam błąd? — zapytała błagalnie, patrząc w niebo.
Zerknęła przelotnie przez ramię.
Nikogo nie było w jej zasięgu, więc odetchnęła z ulgą. Pragnęła jedynie spędzić
ten dzień z dala od nich. Najlepiej samotnie. Tak, to najlepsze rozwiązanie.
Miała dość ciągłych wyrzutów i oskarżeń. Była na Teneryfie, powinna się
cieszyć, a nie smucić. To fakt, powinna.
Nagle coś mignęło przed jej oczami.
Zamrugała dwa razy, patrząc w tamtym kierunku. Kolorowe światła zaświeciły
jeszcze raz, eksponując duży napis „BAR”. To było jak znak z niebios. Czyżby
Merlin zechciał ją wspomóc w niedoli?
Uśmiechnęła się lekko. Jeszcze chwilę
temu nie brałaby tego pod uwagę, ale w sumie, nie miała nic do stracenia. Cichy
głosik z tyłu głowy szeptał coś o konsekwencjach i prawdopodobnym jutrzejszym
bólu głowy, ale ciekawość i chęć zrobienia czegoś wbrew sobie zdawały się
przejąć kontrolę nad jej ciałem.
Ostatni raz zerknęła na morze, a potem
nie wahając się ani chwili, udała się prosto do baru, ignorując głos rozsądku.
~*~*~*~*~*~
Jak można było się domyślić, bar na
plaży nie był wypełniony po brzegi. Młodzi ludzie siedzieli głównie na
zewnątrz, sącząc drinki i rozmawiając z rówieśnikami. W środku przebywali
starsi panowie, kontemplujący nad swoim życiem, co zdawało się trwać wieczność.
Hermiona była jedyną, która zajmowała obrotowe krzesła ustawione przy
kontuarze. W dłoni obracała kieliszek, przy okazji zastanawiając się nad sensem
wydarzeń dzisiejszego dnia. Oczywiście nie byłaby sobą, gdyby nie podzieliła
się z kimś swoimi spostrzeżeniami. Padło na barmana, który wyglądał tak, jakby
jej postawa i chęć do zwierzeń, nie była zaskoczeniem. Zapewne w swojej pracy
już wiele słyszał, dlatego cierpliwie znosił jej żale.
— Faceci to świnie — oświadczyła
zdecydowanym głosem, co skomentował cichym prychnięciem. Pomimo faktu, że
kobieta była trochę wstawiona, zauważyła jego reakcję i nie omieszkała
zinterpretować tego po swojemu. — Pewnie myślisz, że przemawiają przeze mnie
stereotypy? Cóż, muszę cię zmartwić. To wniosek płynący z osobistych
doświadczeń. Bo widzisz, w zasadzie wokół mnie kręcą się sami mężczyźni: w
szkole, w pracy, w życiu prywatnym i nawet tutaj! Wyobrażasz sobie, że
przyjechałam na Teneryfę i od razu wpadłam na jednego, a potem drugi zaczepił
mnie przed hotelem? Mnie!
Barman zmierzył ją wzrokiem,
wycierając blat.
— Wcale im się nie dziwię —
powiedział.
Hermiona spojrzała na niego krzywo.
— A ja tak, ponieważ przyleciałam
tutaj z jednego powodu: chciałam uciec od faceta. I co? Jak na złość wszystko
obraca się przeciwko mnie.
— Jestem pewien, że nie jest aż tak
źle. Wybacz moje pytanie, ale dlaczego…
— Zwiałam? — dokończyła za niego,
dopijając resztkę drinka i odstawiając kieliszek z trzaskiem na blat. Mężczyzna
jakby machinalnie podsunął kolejny w okolice jej dłoni. Widząc jego gest,
uśmiechnęła się lekko. — To długa historia i w sumie nie wiem, czy jest sens ci
ją opowiadać. Wiesz, nie chcę cię zanudzić.
Mężczyzna zerknął na nią, posyłając
miły uśmiech.
— Ktoś mądry kiedyś powiedział, że
wygadanie się przed obcym pomaga bardziej, niż rozmowa z przyjaciółką.
— Nie mam przyjaciółek — wtrąciła.
— Więc nie krępuj się. W końcu po to
tu jestem — oświadczył, mrugając porozumiewawczo.
Hermiona westchnęła przeciągle.
Niezbyt chciała zwierzać się ze swoich problemów komuś, kogo znała tak krótko,
ale… może to pozwoli jej pozbierać myśli, które ignorując przyjemne wirowanie
po alkoholu, nadal kłębiły się w jej głowie. Po chwili podjęła decyzję.
— Okej, sam tego chciałeś. Chyba
najlepiej będzie, jak po prostu zacznę i gdybyś nie przerywał, chyba że za
bardzo zboczę z tematu, ale znając mnie, to się nie będzie miało miejsca.
— Jasna sprawa.
— Zastanawiałeś się, dlaczego
wyjechałam. Cóż, wydawało mi się, że tworzę wspaniały związek z moim
chłopakiem. Teraz już byłym. Znaliśmy się jak łyse konie, razem na dobre i na
złe. Pracowaliśmy w ministerstwie i mogłoby się wydawać, że wszystko było
dobrze. Przynajmniej ja tak myślałam. Niedawno zrozumiałam, że coś go gnębiło,
ale oczywiście nic nie mówił, tłumiąc w sobie emocje. Spędzałam coraz więcej
czasu w pracy, rzadko przebywałam w domu. Wiedziałam, że nie jest zadowolony z
tego powodu, ale co mogłam poradzić, skoro goniły mnie terminy? Nie układało
nam się, jednak nie dopuszczałam do siebie tej myśli. Pewnego sobotniego
wieczoru zaczęliśmy rozmawiać i okazało się, że on też podziela moje zdanie.
Chciałam, abyśmy coś zadziałali w tej sprawie i wtedy Ron zaproponował wspólne
wakacje. Pomysł brzmiał fantastycznie, a los uszczęśliwił mnie podwójnie, bo
miałam okazję wziąć kilka dni urlopu. Bez wahania z tego skorzystałam. I tak
kilka dni temu wracałam z pracy ze świadomością, że za niecałą dobę będę daleko
od Londynu z mężczyzną, którego kocham. Niestety mój entuzjazm ostudziły
późniejsze wydarzenia. Weszłam przez furtkę na posesję, sięgnęłam do torebki po
klucze i wtedy omyłkowo nacisnęłam klamkę, a drzwi ustąpiły. W pierwszej chwili
myślałam, że to włamywacz, więc bojowo nastawiona, weszłam do środka. Moja
wyobraźnia tworzyła najczarniejsze scenariusze, ale to, co zobaczyłam, przeszło
najśmielsze oczekiwania. — Uniosła wzrok, patrząc sugestywnie na barmana. — Jak
myślisz, o czym mówię?
Mężczyzna odstawił kufel,
zastanawiając się nad jej pytaniem. Podejrzewał, że miało to związek z jej
facetem, skoro nazwała go byłym. Postanowił zaryzykować.
— Skoro twierdzisz, że faceci to
świnie, więc pewnie twój coś nawywijał. — Hermiona przytaknęła, dając mu do
zrozumienia, że idzie w dobrym kierunku. — Znalazłaś go w objęciach innej? —
zapytał, próbując trafić.
— Bingo! — krzyknęła kobieta,
klaskając w dłonie. — Jednak sprecyzuję, zastałam ich obściskujących się w moim domu, mojej kuchni i na moich
meblach. Ona pracuje jako sekretarka w moim departamencie i mówiąc szczerze,
nigdy nie darzyłyśmy się szczególną sympatią. Chociaż nawet się temu nie
dziwię, bo jest zarozumiałą, blond dziunią, która myśli, że bogaty tatuś
zorganizuje jej życie. Ale wracając do opowieści… to było jak cios prosto w
serce, szczególnie że z ich rozmowy dowiedziałam się, że nasz wspólny wyjazd
miał być tanią mistyfikacją. Ja byłabym przekonana, że wszystko się układa,
podczas gdy on wił sobie z nią gniazdko. Nie mogłam tego tak zostawić.
— Niech zgadnę, zrobiłaś coś
spektakularnego?
Hermiona parsknęła śmiechem.
— Jeśli spektakularnym można nazwać
kłótnię z byłym, powiedzenie kilku słów prawdy jego kochance i ekspresowe
spakowanie walizki, a później ucieczkę na lotnisko, to tak.
— Spodziewałem się czegoś większego.
Wzruszyła ramionami, udając
zawiedzenie.
— Wybacz, że muszę cię rozczarować.
Chyba po prostu efekty specjalne nie są moją mocną stroną. Tak czy owak,
następnego dnia siedząc w samolocie, miałam świadomość, że postąpiłam słusznie,
chociaż w głębi serca czułam ogromny zawód.
— Nic dziwnego, rany były jeszcze
świeże.
Skinęła głową, gdy upiła trochę drinka.
— Tak, to prawda, jednak świadomość,
że przez kilka dni będę na Teneryfie, jakoś poprawiała mi nastrój. Planowałam
wylegiwać się na leżaku, godzinami czytać, zwiedzać, a tymczasem…
— Wpadłaś na kogoś na lotnisku, dobrze
pamiętam?
— Dokładnie tak, ale o nim opowiem za
chwilę. Najpierw czas na rasowego podrywacza. Zaczęło się standardowo —
przyjechałam do hotelu, a on do mnie podszedł, zaczynając rozmawiać. Był
radosny, miły i kipiał pewnością siebie. Pamiętam, że rzucił jakąś uwagą, która
niezbyt mi się spodobała, ale później zapoznaliśmy się. W hotelu zabawiał mnie
rozmową, a potem zjedliśmy razem obiad. Wydawać by się mogło, że po prostu
chciał być kulturalny, ale tak naprawdę tylko udawał. — Barman posłał jej
pytające spojrzenie. — Skąd to wiem? Cóż, opowiadał, jak to uwielbia zwiedzanie
i wycieczki krajoznawcze, a tymczasem okazuje się, że to tylko pozory! Wczoraj
byliśmy w Loro Parku i nawet przez sekundę nie zainteresował się tym, co mówił
przewodnik. Rasowy podróżnik, też mi coś! — prychnęła, przypominając sobie
znudzoną minę Mateo.
Barman wzruszył ramionami.
— Z tego, co się orientuję to, w
zasadzie nikt ich nie słucha. Przewodników, mam na myśli.
— Ja słucham, zawsze. Zadaję mnóstwo
pytań, bo to jedyna okazja, żeby dowiedzieć się czegoś ciekawego, mając przy
tym jednocześnie możliwość doświadczenia tego.
Otworzył szeroko oczy ze zdumienia.
— Serio? W gruncie rzeczy nie dziwię
się temu podrywaczowi, jak to go pieszczotliwie nazwałaś. Jeśli interesują cię
takie rzeczy, to są dwie opcje: jesteś pasjonatem lub…
— Wariatką? — dokończyła, widząc jego
zmieszanie, co spowodowało, że zaśmiała się krótko. — Nie przejmuj się, często
w swoim życiu słyszałam takie słowa, więc ten jeden raz niewiele zmieni. To
prawda, czasem zachowuję się dziwnie, ale ja po prostu lubię dużo wiedzieć i
naprawdę dobrze się wczoraj bawiłam.
— Cieszę się.
— Ja w sumie też, chociaż dzisiaj
spotkałam go na plaży i dowiedziałam się, że jest na mnie zły, bo wolałam
przewodnika od niego. No przepraszam, ale to on zniknął i zaczął rozmawiać z
inną, a teraz to ja wychodzę na tą złą. Gdzie tu logika?
— Może poczuł się odtrącony?
Hermiona machnęła z pogardą ręką.
— Prawda jest taka, że nic mu nie
obiecywałam i od razu jasno postawiłam granice. Nie moja wina, że
zinterpretował to po swojemu. — Wzięła w dłoń kieliszek i duszkiem wypiła jego
zawartość. — Wiesz, co mnie najbardziej martwi?
— Kusi mnie, żeby zapytać, ale pewnie
sama powiesz — wymamrotał, nie mogąc się powstrzymać przed nutą ironii w
głosie.
Rzuciła mu spojrzenie pełne politowania,
ale kontynuowała.
— Najbardziej dziwi mnie fakt, że z
wczorajszej wycieczki najlepiej wspominam ostatnie wydarzenia. Oglądaliśmy
pokazy artystyczne morskich zwierząt i wtedy dosiadł się do mnie ktoś, kogo
nawet się nie spodziewałam…
— Ten z lotniska?
Hermiona skinęła głową, a gdy
otworzyła usta, by coś powiedzieć, wyczuła czyjąś obecność obok siebie.
Zerknęła przelotnie w tamtą stronę i wtedy usłyszała…
— Whisky z lodem proszę.
Jej oczy omal nie wyszły z orbit,
ponieważ bardzo dobrze znała ten głos.
— Malfoy! Na Merlina, co ty tu robisz?
— powiedziała, nie mogąc się powstrzymać.
Draco zdawał się oczekiwać na to
pytanie, ponieważ nawet nie podskoczył z zaskoczenia. Zauważyła, że mamrocze
coś niezrozumiałego pod nosem. Potem wziął głęboki oddech i powoli obrócił
głowę w prawo, a na jego ustach błąkał się zarys uśmiechu. W międzyczasie
barman podsunął zamówiony drink, więc trzymając go w dłoni, powiedział:
— To, co ty, Granger. Przyszedłem się
napić.
Przez chwilę przyglądała mu się,
szukając ukrytych motywów jego przebywania akurat w barze. Prawdopodobnie jej
wzrok był coraz bardziej przenikliwy, bo w końcu zapytał:
— Co tak na mnie patrzysz? Nie możesz
się nadziwić, że jestem taki idealny?
— Udam, że tego nie słyszałam —
odrzekła, dostrzegając rozbawienie Draco i barmana, który nawet nie starał się
maskować. — Zastanawiam się, dlaczego przyszedłeś właśnie tutaj.
Wzruszył ramionami.
— Miałem ochotę na coś mocniejszego.
Poza tym ten bar znajduje się najbliżej naszego hotelu.
— Chcesz mi powiedzieć, że to kolejny
cholerny przypadek? — spytała, z trudem hamując złość. — Ile razy już to od
ciebie słyszałam w ciągu tych trzech dni?
Draco potarł dłonią czoło, po czym
zwrócił się do niej.
— Wiesz, Granger, nie mam już siły.
Ciągle szukasz zwady, we wszystkim widzisz podstęp. Naprawdę nie jesteś pępkiem
świata i chociaż raz odpuść. A jeśli nie wierzysz, że to zbieg okoliczności,
zapytaj barmana. — Zerknął na mężczyznę, nie czekając na jej reakcję. — Ty
pewnie wiesz, czy to najbliższy bar w okolicy hotelu „Albatros”?
Ten błądził wzrokiem między Hermioną i
Draco, bijąc się z myślami. W sumie nie chciał nikogo denerwować, a kobieta
wyglądała tak, jakby chciała zamordować swojego towarzysza. Cóż, w końcu i tak
prawda wyjdzie na jaw, więc nie miał wyjścia. Wziął kolejną szklankę i zaczął
nią czyścić.
— W okolicy hotelu jest wiele barów… —
zaczął, dostrzegając triumf w oczach Hermiony, ale dalsza część jego wypowiedzi
spowodowała, że radość ustąpiła miejsca rozczarowaniu. — Jednak ten został
umiejscowiony najbliżej.
Draco uśmiechnął się szeroko.
— Widzisz, mówiłem. Jednak nie
przyszedłem tu, żeby się kłócić, tylko napić, więc do dna. — Uniósł kieliszek w
niemym toaście, poruszając sugestywnie brwiami, aby ona uczyniła to samo,
jednak Hermiona nie poruszyła się nawet o milimetr, wyraźnie przejęta
odniesioną porażką. Blondyn wypił drinka i postanowił kontynuować rozmowę. —
Rozmawialiście o czymś, gdy wszedłem. Coś mnie ominęło?
Słysząc jego słowa, Hermiona jakby
oprzytomniała i popatrzyła ze strachem na barmana, który otwierał usta, by coś
powiedzieć, ale wtedy szybko pokręciła głową, dając mu do zrozumienia, że to
nie jest dobry moment. Draco chyba to zauważył, ponieważ zmrużył oczy.
— Chodziło o mnie? — zapytał po
prostu.
Przewróciła oczami.
— Malfoy, zrozum, że nie wszystko kręci
się wokół ciebie — sparodiowała go. — To była taka luźna dyskusja. Możesz być
spokojny. A teraz, wypij drinka i spadaj. Nie potrzebuję niańki — mruknęła,
odsuwając się od niego.
On jedynie z politowaniem na nią
zerknął.
— Myślisz, że chcę cię niańczyć? Nigdy
w życiu! Tylko rozmawiamy, nie robię nic złego, nieprawdaż?
— Ale ja nie chcę rozmawiać! —
krzyknęła, nie mogąc zapanować nad emocjami. — Tak trudno zrozumieć, że jedyne
czego potrzebuję to samotność? Było dobrze, siedziałam tutaj sama, mogłam się
wyżalić, za co bardzo ci dziękuję — powiedziała barmanowi, który wyglądał,
jakby ta sytuacja bardzo go bawiła, po czym obróciła się do Draco i
kontynuowała: — Ale oczywiście musiałeś się zjawić i wszystko zepsuć. Czy ty
naprawdę nie masz własnego życia? Najpierw lotnisko, potem hotel i jeszcze
wczorajsza wycieczka. W którym momencie nie dałam ci do zrozumienia, że twoja
obecność mnie irytuje?
Draco słuchał jej wybuchu, ale
bardziej był skupiony na obserwowaniu tego, jak kobieta z każdym wypowiedzianym
słowem, przesuwała się na krześle i mało brakowało, żeby z niego spadła.
— Malfoy, czy ty mnie w ogóle
słuchasz? — zapytała z irytacją.
Podniósł wzrok, wskazując palcem
krzesło.
— Hm? Ach, tak, słucham, ale na twoim
miejscu bym uważał, bo zaraz…
Hermiona wzniosła oczy ku niebu.
— Jeszcze będzie mnie pouczał! Ja
dobrze wiem, co mam robić. Jak ty w ogóle śmie… Ała, Merlinie!
Tak jak przypuszczał, wylądowała na
podłodze, między dwoma obrotowymi krzesłami. Wyglądała na zaskoczoną obrotem
spraw, ale hart ducha nie pozwalał jej na użalanie się nad sobą. Niemal od razu
zaczęła się podnosić, jednak bezskutecznie. Barman wychylił się zza kontuaru i
gdy miał zapytać, czy wszystko w porządku, Draco pojawił się obok kobiety,
unosząc ją bez słów. Jej oczy wyszły z orbit, gdy zorientowała się, że stoi w
jego ramionach i zaczęła się szamotać. Kiedy ją puścił, osunęła się na ziemię,
mamrocząc coś pod nosem. W odpowiedzi przewrócił oczami i znów pomógł jej
wstać, ale teraz nie zamierzał jej ustępować. Wyciągnął z kieszeni pieniądze i
rzucił na blat, po czym popatrzył na Hermionę.
— Wydaje mi się, że masz już dość.
Zaprowadzę cię do hotelu. — Przeniósł wzrok na barmana. — To za nas oboje.
Reszty nie trzeba.
Pracownik baru skinął głową, chowając
banknot do kasy, a Draco, podtrzymując Hermionę, skierował się do wyjścia,
ignorując jej jęczenie. Kiedy byli na zewnątrz i zeszli po schodach, od razu
wyrwała się z jego objęć, posyłając pełne irytacji spojrzenie.
— Dlaczego to zrobiłeś? — zapytała,
wskazując palcem bar. — Nawet nie jestem pijana! Nie musiałeś mnie stamtąd
wyprowadzać jak psa.
Draco popatrzył na nią z politowaniem.
— Powinnaś mi podziękować,
przynajmniej tak robią kulturalni ludzie.
Parsknęła śmiechem.
— Że co, proszę? Za co miałabym być ci
wdzięczna?
Wzruszył ramionami, chowając ręce do
kieszeni.
— Może za to, że nie narobiłaś sobie
wstydu? Wiesz, to, że znajdujemy się w obcym kraju, nie oznacza, iż możemy
przekraczać granice. Więc, w sumie mógłbym nazwać siebie bohaterem.
Hermiona zamrugała kilka razy, chcąc
zrozumieć sens jego słów. Coraz bardziej przerażała ją jego pewność siebie. To
było dość niepokojące, ale w końcu to Malfoy, więc nie powinna być zdziwiona.
Nie chciała słuchać jego przechwałek, dlatego poprawiła ubranie i popatrzyła na
niego zdecydowanym wzrokiem.
— Nazywaj siebie jak chcesz, nic mi do
tego. Chyba najlepiej będzie, jak zostawię cię sam na sam z twoim ego. Poza tym
jestem zmęczona i idę do hotelu. Cześć!
Po tych słowach obróciła się na pięcie
i chwiejnym krokiem ruszyła przed siebie. Zrobiła może z dziesięć kroków, gdy
usłyszała:
— Idziesz w złym kierunku!
Zamknęła oczy, próbując opanować
nerwy. Zatrzymała się i odwróciła, widząc jego roześmianą twarz. Żałowała, że
nie może się teleportować, bo wtedy nie musiałaby obserwować triumfu,
malującego się na jego przeklętej twarzy. Wyprostowana przeszła obok mężczyzny,
starając się go ignorować. Miała nadzieję, że da jej spokój i nie będzie za nią
szedł. Jednak także tym razem jej prośba nie została spełniona. Dosłownie pięć
sekund później, usłyszała szuranie po piasku i poczuła intensywny zapach
perfum. Kusiło ją, aby zerknąć w tamtą stronę, ale powstrzymała się i hardo
szła przed siebie, co chwilę chybocząc się na nogach.
Kilka minut upłynęło w ciszy. Hermiona
próbowała zachować równowagę, a Draco z rozbawieniem przyglądał się jej
poczynaniom. Nagle kątem oka zauważył leżaki ustawione w szeregu blisko wydmy.
Coś mu podpowiadało, że kobieta nie da rady iść w tym stanie do hotelu i
powinna chwilę odpocząć. Zastanawiał się, jak jej to zasugerować, aby znów nie
zmieszała go z błotem. Jak na zawołanie Hermionie zaplątały się nogi i mało
brakowało, żeby upadła na piasek. Na szczęście Draco był tuż obok i ją
podtrzymał. Gdy poczuła jego dłonie, odskoczyła jak oparzona i rzuciła
mordercze spojrzenie.
— Co w ciebie wstąpiło? — zapytała. —
Odkąd to ciągle mnie dotykasz?
Był wyraźnie poirytowany jej wybuchem.
— Ja tylko chciałem pomóc, czy to coś
złego.
Hermiona wzniosła oczy ku niebu,
nerwowo gestykulując.
— O tak, wielki wybawca się znalazł.
Nie potrzebuję twojej pomocy, poradzę sobie sama.
— Nie wydaje mi się.
— Nic mi nie jest! Wypiłam tylko
trochę, zaraz mi przejdzie — bąknęła, ruszając przed siebie dziarskim krokiem i
zostawiając za sobą Draco.
On jednak nie zamierzał odpuścić i
szybko podbiegł do niej, wskazując ręką leżaki.
— Myślę, że powinnaś odpocząć, widzisz
tamte leżaki? Usiądziemy na chwilę, trochę wytrzeźwiejesz i wrócimy do hotelu.
Nie zamierzała poddawać się jego
pomysłom. Miała własny punkt widzenia na tę sytuację, dlatego popatrzyła na
niego ze złością, mówiąc:
— Nie chcę, dam sobie radę.
Po czym ominęła go i maszerowała
dalej, mamrocząc pod nosem coś o zarozumiałych facetach, którzy myślą, że
zawsze mają rację. Draco wyglądał tak, jakby spodziewał się takiej odpowiedzi,
dlatego postanowił zmienić taktykę.
— Nie musimy rozmawiać, tylko
posiedzimy! — krzyknął, zerkając przez ramię na oddalającą się kobietę.
Miał nadzieję, że to ją przekona.
Chociaż z początku wydawało się, że nie dosłyszała jego słów, zatrzymała się,
co dawało nadzieję na sukces. Stała tak przez kilka sekund i nagle obróciła się
w lewo, by bez słów ruszyć we wskazanym przez niego kierunku. Draco z
satysfakcją się uśmiechnął i powoli szedł w stronę wydm. Obserwował, jak
Hermiona przyglądała się leżakom, a po chwili czyściła z piasku ten ustawiony
po lewej stronie, po czym usiadła na nim, twardo unikając wzroku mężczyzny.
Draco nawet tego nie skomentował, tylko sparodiował ją i zajął leżak z prawej.
Obserwowali morze, czując na skórze
bryzę. Morskie fale niemal hipnotyzowały swoim pięknem i prostotą. Draco nie
mogąc się powstrzymać, zerknął na Hermionę, która zacisnęła usta w wąską linię
i wyglądała tak, jakby chciała zamordować wszystkich przebywających w jej
pobliżu. Obawiając się o własne życie, postanowił spełnić daną wcześniej
obietnicę i nie zagadywać jej. Jednak nie mówił, że nie będzie na nią patrzeć,
prawda? Przypomniał sobie sytuację sprzed kilku godzin, kiedy to omal na niego
nie wpadła, wychodząc ze swojego pokoju. Była czymś wyraźnie poirytowana i
chyba nadal kumulowała w sobie tę złość. W barze wspominała coś o wyżaleniu się
barmanowi. Merlin wie, o jakich żalach mówiła. Podejrzewał, że w opowieści
przewinęło się jego imię, pomimo tego, iż kobieta zarzekała się, jakoby nie
miało to miejsca. W gruncie rzeczy bawiło go to, ale jakaś nieodparta chęć
dowiedzenia się, co trapi Granger, powoli przejmowała nad nim kontrolę. Miał
świadomość, że nie powinien się wtrącać w nie swoje sprawy, jednak… ciekawość
zwyciężyła. Zerknął na nią, chcąc wybadać sytuację, a gdy zauważył, że rysy jej
twarzy jakby się poluźniły, postanowił się odezwać.
— Granger?
Hermiona odwróciła w jego stronę
głowę.
— Czego nie rozumiesz w zdaniu „Nie
będziemy rozmawiać”? Jestem tutaj tylko, dlatego że obiecałeś, że nie będę
musiała strzępić języka.
Uśmiechnął się lekko.
— Znasz mnie, nie umiem dotrzymywać
obietnic.
— O tak, w sumie nie wiem, dlaczego
jestem taka zdziwiona — prychnęła, kręcąc z dezaprobatą głową. — Może to
dziwne, ale część mnie jest ciekawa, co chciałeś powiedzieć, mimo tego, że
rozsądek podpowiada, żeby nawet o to nie pytać.
Draco przez chwilę na nią patrzył,
nawet nie ukrywając rozbawienia.
— Granger, ja wiem, że jesteś trochę
wstawiona, jednak logiczność tego zdania aż poraża. Na szczęście nie musisz
powtarzać — zrozumiałem, o co chodzi. Chciałem po prostu zapytać, czy wszystko
w porządku. Jesteś jakaś rozkojarzona, a przed południem wyskoczyłaś z pokoju
jak oparzona i o mało mnie nie staranowałaś…
— Co? Kiedy? — zapytała z
zaskoczeniem.
— Dzisiaj.
Hermiona zmarszczyła czoło, próbując
sobie przypomnieć wydarzenia z minionego dnia. Wypity alkohol trochę zaburzał
chronologie wydarzeń, ale powoli poskładała wszystko w całość. Momentalnie
wróciły wspomnienia i posmutniała, chowając twarz w dłoniach. Nie chciała do
tego wracać, właśnie dlatego udała się do baru.
Draco przypatrywał się jej z
zaciekawieniem. Co takiego miało miejsce, że aż tak nią wstrząsnęło?
Zastanawiał się, czy powinien w ogóle drążyć ten temat.
Kobieta westchnęła przeciągle i
wyciągnęła na leżaku, zakładając ręce na piersi. Patrzyła przed siebie, nic nie
mówiąc, dlatego blondyn odpuścił. Cisza między nimi zdawała się wlec w
nieskończoność, gdy nagle przerwał ją głos Hermiony.
— Chodziło o Rona — wymamrotała. —
Rozmawiałam z nim przez telefon.
Draco usiadł, zastanawiając się, czy
dobrze zrozumiał jej słowa. Przecież to czysta abstrakcja!
— Łasica umie obsługiwać telefon? —
zapytał mało inteligentnie, co spowodowało, że Hermiona parsknęła śmiechem.
— Zaskakujące, prawda? Cóż, gdy
usłyszałam jego głos, byłam przerażona.
Draco uniósł jedną brew, coraz
bardziej zdumiony.
— Dlaczego? Przecież jesteście razem,
powinnaś się cieszyć, że do ciebie dzwoni.
Sparodiowała jego gest.
— Skąd wiesz, że byliśmy parą?
Przecież zniknąłeś jakiś czas temu.
— Em... domyśliłem się, okej?
Hermiona machnęła ręką.
— W sumie nie ma co się dziwić, bo
tworzyliśmy parę od czasów szkoły. Nie wiem jakim cudem udało nam się przetrwać
tyle lat. Pracowaliśmy w Ministerstwie Magii, wydawało się, że jest idealnie,
ale… to były tylko pozory. — Naciągnęła sweter na ramiona, czując lekki chłód.
— Rzuciłam go przed przylotem na Teneryfę.
Oczy Draco otworzyły się szeroko.
— Że co, proszę?
Jego reakcja spowodowała
niekontrolowany wybuch śmiechu u kobiety.
— Trudno w to uwierzyć? Cóż, nigdy nie
przypuszczałam, że do tego dojdzie, ale Ronald mnie… zdradził. Pewnie będziesz
jeszcze bardziej zaskoczony, gdy powiem, że z Dafne Greengrass.
Tym razem to mężczyzna parsknął
śmiechem.
— Z nią?
— Aha.
— Przecież to jedna z najgłupszych
Ślizgonek. W sensie wiesz, Łasic także nie grzeszy inteligencją, ale z Dafne? Jak
bardzo trzeba być zaślepionym, żeby wchodzić z nią w jakiekolwiek związki.
— Na pewno bez problemów trafiał do
jej łóżka, czego nie omieszkała mi wypomnieć, gdy nakryłam ich w naszym —
mruknęła z przekąsem.
— Typowa Dafne.
Hermiona wzruszyła ramionami.
— Nie wiem, jaka jest. Nie znam jej
zbyt dobrze pomimo tego, że jest sekretarką w moim departamencie. Teraz już
wiem, dlaczego tak podejrzliwie na mnie patrzyła. Chciała wybadać, czy już mi
powiedział, ale Ron nigdy nie był skłonny do żadnych zwierzeń. Wyobrażasz
sobie, że miał to zrobić na wspólnych wakacjach? To takie okrutne!
Draco w sumie nie był zdziwiony z
takich planów rudzielca, ale w jakiś sposób chciał pocieszyć Hermionę, bo
wydawało mu się to odpowiednie do sytuacji.
— No wiesz, to Łasic, nie możesz od
niego wymagać zbyt wiele, bo by go to przerosło. Takie są fakty, Granger.
Musisz się z tym pogodzić.
Przewróciła oczami.
— Jasne, pogodzić się, łatwo
powiedzieć. Myślisz, że nie próbowałam? Jestem tutaj jakiś tydzień i wyglądało
na to, że powoli zapominam, a później pojawiają się takie kwiatki jak dzisiaj!
Wierzysz, że miał czelność do mnie zadzwonić? Merlinie, dlaczego mnie tak
karzesz? Co ja ci zrobiłam?
Draco wyciągnął się na leżaku,
zakładając ręce za głowę i szeroko się uśmiechając.
— Dokonałaś w życiu złych wyborów, ot
co — oświadczył.
Przez chwilę zapanowała cisza, ale
potem usłyszał cichy chichot. Zerknął w tamtym kierunku i zobaczył rozbawioną
Granger. Uchwyciła jego spojrzenie.
— Ty niby zawsze postępowałeś tak, jak
powinieneś — powiedziała dosadnie. — Nie chodzi mi o lata szkolne. Wojna się
skończyła, wszystko wróciło do normy, a ty zniknąłeś. Tak po prostu.
— Nie potrafiłem tak żyć, musiałem coś
zmienić.
Hermiona zmrużyła oczy.
— Czy ja dobrze słyszałam?
Potrzebowałeś zmian? — Draco na potwierdzenie przytaknął. — To dlaczego nie
poinformowałeś o tym swojej matki? Gdybyś to zrobił, nie przychodziłaby do
Ministerstwa i nie robiła awantur o to, że cię nie szukamy.
Szczęka Draco opadła niemal do ziemi.
Nie potrafił znaleźć słów, aby wyrazić swoje zaskoczenie.
— Nie wiedziałeś o tym? — spytała,
widząc jego reakcję.
Pokręcił głową.
— Oczywiście, że nie. Prawda,
zniknąłem z dnia na dzień. Miałem dość tych ciągłych spojrzeń, szeptów. Nie
mogłem żyć tak, jak rodzice, którzy udawali, że nic się nie zmieniło. Jednak to
dziwne, że matka zgłosiła moje zaginięcie, przecież zostawiłem jej list, że
będę z Blaise’em i wszystko się ułoży, miałem plan.
Hermiona zamyśliła się przez chwilę.
— Nie wiem, może twoja wiadomość do
niej nie dotarła. Jeśli wiesz, o czym mówię — powiedziała tajemniczo, a on od
razu wychwycił, o co jej chodzi.
— Myślisz, że mógłby?
Wzruszyła ramionami.
— Kto wie?
Na jej twarzy pojawił się lekki
uśmiech.
— Mówiłeś coś o Blaisie i jakimś
planie? O co chodziło?
Draco popatrzył na nią z niedowierzaniem.
— Naprawdę chcesz wiedzieć?
Westchnęła głośno.
— Z jednej strony nie, bo aż się boję,
co to mogło być, ale z drugiej opowiedziałam ci o swoim życiu, więc liczę na
rewanż. Udźwigniesz to? — zapytała wyzywającym tonem.
Uśmiechnął się w swoim stylu.
— Lubię wyzwania i w sumie mogę ci
trochę opowiedzieć, tylko to długa historia, więc nie wiem, czy chcesz tego
słuchać.
Hermiona uniosła dłoń, poprawiając się
na leżaku.
— Poczekaj, tylko dobrze się ułożę.
Merlinie, dlaczego to drewno jest takie twarde. Już czuję jutrzejszy ból pleców
— mamrotała pod nosem. Kiedy zajęła odpowiednią pozycję, ponagliła go gestem
ręki. — No dalej, zamieniam się w słuch.
Draco przyglądał się jej. Nie
przypuszczał, że po alkoholu może być taka… normalna. Nie prawiła morałów,
żartowała i na dodatek chciała go słuchać. Korzystając z okazji, wrócił do
półleżącej pozycji i zaczął opowiadać, patrząc na morze.
— Tak, jak mówiłem, wszystko zaczęło
się po wojnie. Nie potrafiłem znieść tych pełnych zawiści spojrzeń i szaleństwa
mojego ojca. Jego obsesja zaczęła udzielać się matce i wszystkim dookoła. Nie
umiałem sobie z nim poradzić, więc stwierdziłem, że muszę coś zrobić. Szukałem
rozwiązania, spędzałem dużo czasu z Blaise’em, który pewnego dnia palnął coś o
ucieczce. Początkowo go wyśmiałem, bo jak to? Ja, Draco Malfoy, mógłbym uciec?
Długo nad tym rozmyślałem i pewnego dnia ten pomysł zaczął się urzeczywistniać.
Robiłem listy potrzebnych rzeczy, analizowałem mapy. Oczywiście w ukryciu. Gdy
miałem w głowie jakiś zarys planu, przedstawiłem go Blaise’owi, ale on
stwierdził, że nie możemy poruszać się po magicznym świecie. Musimy zaryzykować
i zwiać do… mugoli.
Słysząc ostatnie słowo, Hermiona
zamrugała kilka razy i poderwała się do pozycji siedzącej.
— Wy do mugoli? Ty i on? Czy wyście do
reszty zwariowali?
Uśmiechnął się kpiąco.
— Wiedziałem, że tak zareagujesz,
zresztą moja odpowiedź brzmiała podobnie. Dołączyłem tylko kilka przekleństw,
ale sens pozostał ten sam. Nie chciałem realizować tego idiotycznego pomysłu.
Jednak postępowanie mojego ojca sprawiło, że niemal z dnia na dzień zmieniłem
zdanie. Ciągle komentował moje zachowanie, nazywał nieudacznikiem, bo nie
potrafiłem i chyba nie chciałem, być taki jak on. Na dodatek wpadł na pomysł
wyswatania mnie z czarodziejką czystej krwi, której nawet nie znałem. Wiem, że
miał do tego prawo, z powodu tradycji w naszej rodzinie sięgającej parę pokoleń
wstecz, ale nie mogłem się na to zgadzać. Dzień przed ucieczką powiadomiłem
Blaise’a o swojej decyzji, a rankiem napisałem list do matki, schowałem go w
jej rzeczach i teleportowałem się do kumpla. Wyglądał tak, jakby na mnie
czekał, bo niemal natychmiast wyruszyliśmy.
Hermiona leżała z zamkniętymi oczami i
wyglądała tak, jakby spała.
— I co, poradziliście sobie w
mugolskim świecie? — wyszeptała, przerywając jego wywód.
Przytaknął, wyraźnie z siebie
zadowolony.
— Oczywiście, w końcu to my. Ale tak
na serio, to początki nie były łatwe. Często nawet proste czynności sprawiały
nam trudność. O dziwo ludzie brali nas za nieokrzesanych turystów zza granicy,
którzy nie umieją wsiąść do odpowiedniego autobusu lub kupić biletu. Mijały
dni, tygodnie, miesiące a my oswajaliśmy się z tym światem i postanowiliśmy coś
zrobić ze swoim życiem — pójść na studia. Wiesz, że Internet jest ogromnym
skarbcem? Trochę się nagimnastykowaliśmy i sporo zapłaciliśmy, ale finalnie
zdobyliśmy fałszywe dokumenty i certyfikaty. Architektura od zawsze mnie
interesowała, a Blaise zapewne nie chciał zostawiać mnie samego. Może to
zabrzmi mało skromnie, ale szło mi całkiem nieźle i na trzecim roku otrzymałem
propozycję stażu w ArchDesing. Nie było łatwo, ale szef nie narzekał, więc
byłem zadowolony. Później dołączył Blaise i pracowaliśmy razem. Wydawać by się
mogło, że nic nie jest w stanie tego zniszczyć, prawda? Cóż, wszystko posypało się
cztery dni temu. Gdyby nie ten pierdolony projekt i Nott, może nadal…
Zerknął przelotnie na kobietę,
czekając, aż skarci go za rzucone przekleństwo i zacznie wypytywać o Teodora,
ale nie miało to miejsca. Zdziwił się nieco, ale wszystko zrozumiał, gdy bardziej
się jej przypatrzył.
Miała zamknięte oczy i rozluźnioną
twarz. Włosy opadały w nieładzie na ramiona. Oddychała miarowo, trzymając ręce
ułożone na piersi. Spała. Wszystkie znaki na niebie i ziemi o tym świadczyły.
Parsknął śmiechem. Czyżby jego opowieść
ją uśpiła? Ta historia była aż tak nudna? Drugim powodem mógł być wypity
alkohol. Tak, ta wersja bardziej do niego przemawiała. Wrócił myślami do jej
wywodu o Łasicy i Dafne. Nie mieściło mu się w głowie, że Greengass mogłaby coś
od niego chcieć. Chociaż we wszystkim miała ukryty cel, więc może nie powinien
być tak zaskoczony.
Niespodziewanie zimny dreszcz
wstrząsnął jego ciałem. Rozejrzał się wokół siebie, nie rozumiejąc, co się
dzieje. Podczas rozmowy, nie zauważył, jak morskie fale przybrały na sile, a
bryza nie była już tak przyjemna dla skóry. Aż jęknął z przerażenia na myśl o
nocy spędzonej na tym zimnie. Nie było mowy, że tu zostanie, ale… co z Granger?
Gdyby zostawił ją samą, prawdopodobnie nie dożyłby końca urlopu, bo z rozkoszą
pozbawiłaby go resztki godności. Poza tym obiecał, że zaprowadzi ją do hotelu.
Cholerne obietnice.
Nie mając innego wyjścia, nachylił się
nad nią i lekko złapał za ramię, potrząsając. Kilkukrotne próby dobudzenia jej
spełzły na niczym. Nie było siły, która wyrwałaby ją z objęć snu. Próbował na
szybko coś wymyślić i wtedy w głowie pojawiła się jedna, jedyna myśl. Nie
napawała go optymizmem, ale przynajmniej dzięki temu pozostanie przy życiu.
Lewą rękę ostrożnie podłożył pod jej
plecy, a prawą złapał za nogi. Bez problemu ją uniósł, była lekka jak piórko.
Odczekał chwilę, poprawiając ją w ramionach tak, że oparła głowę o jego ramię.
Nawet się nie poruszyła, więc wolnym krokiem ruszył w kierunku hotelu.
~*~*~*~*~*~
Winda zdawała się jechać w
nieskończoność, a Draco powoli zaczynał czuć ciężar Hermiony. Usłyszał dźwięk i
drzwi otworzyły się. Wyszedł na dywan i skierował się w stronę ich pokoi,
przeklinając swoją głupotę. Dlaczego w ogóle się nią przejmował? Przecież nie
musiał. Spojrzał w dół na rozluźnioną twarz kobiety i lekki uśmiech błąkający
się na jej ustach. Nie chcąc okazywać zbędnych emocji, wyprostował się i po
prostu szedł dalej.
Zatrzymał się przed pokojem Hermiony i
dłuższy czas próbował wyjąć klucze z jej torebki.
Z problemem otworzył drzwi, po czym
wszedł do środka. Od razu skręcił do sypialni, gdzie powoli ułożył kobietę na
łóżku. Nie zapalał lampki, ponieważ do środka wpadała z latarni smuga światła.
Sięgnął po kołdrę i przykrył Hermionę, która głośno odetchnęła przez sen. Przez
chwilę na nią patrzył, nawet nie wiedząc dlaczego. Leżała tak spokojnie, niemal
majestatycznie.
Otrząsnął się z letargu i postanowił
niezauważalnie wyjść. Odwrócił się na pięcie i przeszedł przez próg, kładąc na
szafce klucz do pokoju. Gdy był niemal przy wyjściu, usłyszał cichy szept.
— Malfoy?
Wychylił się zza filaru i popatrzył na
nią. Dostrzegł błyszczące, otwarte oczy. Przełknął ślinę i odchrząknął.
— Tak?
— Dziękuję, dobrze się bawiłam.
Uniósł ze zdziwienia brwi.
— Co, proszę? — dopytał.
Jednak zamiast odpowiedzi usłyszał
ciche pochrapywanie. Nie do końca rozumiał, co znaczyły jej słowa. Przecież on
tylko z nią rozmawiał. Naprawdę mu dziękowała? Co w nią wstąpiło?
— Kobiety… — mruknął pod nosem, po
cichu wychodząc z pokoju 615, uprzednio zamykając za sobą drzwi.
Gdy kilka sekund później położył się
na swoim łóżku, w głowie wciąż rozbrzmiewały słowa Hermiony. Nie wiedział, że
to zwiastun wielu nieoczekiwanych wydarzeń najbliższych dni.
__________
Witajcie :) wreszcie nadszedł ten dzień, gdy publikuję kolejny rozdział opowiadania. Wiem, że trochę musieliście na niego czekać, ale mam wielką nadzieję, iż nie zawiedzieliście się. Chciałam pokazać trochę inne oblicze Hermiony i jak tak czytam te dialogi, to raczej mi się to udało, ale ocenę pozostawiam Wam.
Tradycyjnie proszę o komentarze, bo one są wielką nagrodą za trud włożony w napisanie tych kilku tysięcy słów. Oczywiście dziękuję Rzan. za betę, jak zwykle wykonała kawał dobrej roboty!
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego weekendu! Enjoy!
Wiosna, wakacje, słońce, chillout. Jeju, ratujesz mnie tą historią przed zimowym spadkiem energii. Szczególnie, że za oknem znów biało (meh).
OdpowiedzUsuńMimo że faktycznie minęło trochę czasu od ostatniego rozdziału, to jednak są one długie, warto czekać. :)
Po pierwsze - przyjaźń Hermiony i Harry'ego - awww. Bardzo podobała mi się ich rozmowa przez tel, chociaż krótka, to jednak widać, że chłopak się o nią troszczy <3
Po drugie - atmosfera. Są dramy (bo Ron, bo Mateo), ale jest też morze i bryza, i aż to czuć w powietrzu.
A po trzecie - nie lubię Hermiony kanonicznej, a tutaj jest ona wg mnie wybitnie bliska kanonu. Z tymi tekstami, uważająca się za pępek świata:
"— Och, nie kpij ze mnie. Naprawdę się wystraszyłam, że przez mój urlop nasz świat mógłby…
— O ile mnie pamięć nie myli, to ja jestem Wybrańcem, czyż nie?" (haha, Harry <3)
"— Malfoy, zrozum, że nie wszystko kręci się wokół ciebie — sparodiowała go. — To była taka luźna dyskusja. Możesz być spokojny. A teraz, wypij drinka i spadaj. Nie potrzebuję niańki — mruknęła, odsuwając się od niego."
Jakby świat kręcił się tylko wokół niej. I wiesz co? Lubię takie jej podejście. W sensie nie, że lubię ją i jej zachowanie, co to to nie. Lubię Twoje podejście, że tak ją własnie w tym rozdziale ukazałaś. :)
Cieszę się, że nadal piszesz te historię. Dużo weny i słońca, żeby łatwiej się pisało następny rozdział. :) :*
Ten wakacyjny klimat trochę poprawia nastrój szczególnie w tak zimowy weekend. Wiem, że trochę czasu upłynęło, zanim rozdział się pojawił, no ale praca i inne obowiązki mnie przytłaczają.
UsuńZawsze uważałam, że Hermiona i Harry powinni być najlepszymi przyjaciółmi. Przynajmniej w moim odczuciu tak było i nawet dość gładko mi ten pomysł wpadł do głowy.
Hermiona w tym rozdziale to niekończąca się drama, ale jej obraz wzmocnił jeszcze alkohol, co trochę mogło być niezbyt dobrze odebrane. Staram się ukazać ją jako dojrzałą kobietę i chyba momentami zbyt mnie poniosło, ale skoro ogólnie się podobało, to chyba nie wyszło tragicznie.
Będę ją pisać do samego końca, a wena i słońce z pewnością w tym pomogą!
Pozdrawiam
Ile ja bym oddała za dzień na miejscu Hermiony! Ta zima mnie wykańcza :(
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten rozdział(jak każdy inny zresztą)! Pijana Hermiona(jakby dodać od czasu do czasu jakieś przejęzyczenie to byłoby chyba bardziej "pijacko", ja tego w rozmowie nie wylapałam, ale ja prawie śpię xD) byka bardzo wylewna... Do mugola(chyba?) O Ministerstwie? No ja nie m uważała...
Draco - więcej! Chcę więcej! Jak to śpiewała panna Evans w HSM "i want it more!" XD
Nie muszę chyba wspominać jak mnie Ron i mateo wkurzają...
Końcówka przeurocza!
Czekam na więcej :D
Mam cichą nadzieję, że krócej, ale rozumiem natłok obowiązków :D
Podobno mamy już wiosnę — kalendarzową. Cóż, za oknem zupełnie inny obrazek. :(
UsuńFajnie, że rozdział się podoba. A jeśli chodzi o pijaną Hermionę, to nie chciałam, żeby zachowywała się jak typowy pijany człowiek, tylko żeby mówiła mądrymi słowami. Tak właśnie ją widzę w stanie lekkiego wstawienia :D
Będzie więcej Draco, już nawet mam kilka pomysłów.
Od razu mówię, nie chcę z Rona i Mateo robić złych ludzi. Oni po prostu nie pasują do Hermiony i to jest ich największe zmartwienie.
Wiem, że czekaliście bardzo długo, ale kolejna część pojawi się o wiele szybciej. Już moja w tym głowa ;)
Pozdrawiam
O rety tyle czekania na nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńI jaki długi.
Aż nie wiem co napisać.
Hmm intryguje mnie Mateo i muszę przyznać że ta postać mi się spodobała.
Ma w sobie coś dziwnego.
No i jeszcze Draco. Draco jest tu najważniejszy.
Po za tym podoba mi się mocno rozwijający wątek.
Lubię takie długie rozdziały bo naprawdę jest co czytać.
i będę czekać na kolejjny bochoćby nie wiem ile minęło czasu Dramione nigdy mi się nie znudzi.
Sama wiesz jak jest.
pozdrawiam mocno i do następnego...
Wiem, że długo czekaliście, ale mam nadzieję, że było warto. Długość jest trochę podobna do ostatniego, chociaż patrząc na liczbę słów, troszkę się różnią.
UsuńMateo to dość ciekawa postać, niedługo dowiemy się o nim trochę więcej. Draco różni się od kanonicznego, ale cięte riposty pozostały :D
Nie chcę robić z tego wszystkiego wielkiego bum, wszystko rozwinie się powoli, stopniowo.
Miło, że czekasz, dziękuję! Kolejny pojawi się jeszcze na wiosnę, przynajmniej tak zakładam :)
Pozdrawiam
Kiedy będzie następny rozdział?
OdpowiedzUsuńBędziesz to kontynuować?
OdpowiedzUsuń